czwartek, 12 grudnia 2013

Epilog



            Minął rok a ona wciąż nie wierzyła, że już tyle czasu minęło od kiedy nie jest z Darcym. Sama nie wiedziała, co tak naprawdę się stało, a może właściwie tylko ona wiedziała, co było nie tak.  Ze związku idealnego bez żadnego etapu przejściowego od razu wskoczyli na poziom, którego oboje nie potrafili pokonać. Kłótnia, za kłótna, aż pewnego dnia oboje powiedzieli za dużo i tak zakończył się ich związek.
To on pokazał jej, że umie kochać i zasługuje na to by być kochaną. Spędzili ze sobą wspaniałe chwili i żadnej z nich nie żałowała. Wiedziała jednak, że nigdy nie pokocha już nikogo tak bardzo jak jego. Nikt nie był tym piegowatym Australijczykiem, który sprawiał, że serce waliło jej jak szalone. Teraz jednak nauczyła się żyć bez niego. Po części było to życie o wiele łatwiejsze, mniej skomplikowane. Skupiła się na nauce, znalazła pracę, a teraz również poznała jego. Nie był to może ideał, ale potrafił sprawić, że zapominała przy nim o problemach, odrywał ją od szarej rzeczywistości będąc przy tym wciąż blisko. Nie musiał pokonywać tysiąca kilometrów, żeby spędzić z nią chwile, bo wystarczyło mu 10 minut by nawet w środku nocy dotrzeć do jej mieszkania. Na razie nie byli jeszcze parą, ale była pewna że idą w dobrym kierunku.
Od chwili rozstania udało jej się unikać spotkań z rudowłosym. Przede wszystkim omijała miejsca, w których on lubił bywać, a poza tym miała Chrisa, który zawsze o wszystkim ją informował. Z nim i Sealy nie potrafiła zerwać kontaktu, zresztą on nigdy by jej na to nie pozwolili. To właśnie od Holdera wiedziała, że ma kogoś i jest szczęśliwy. Sama nawet o to nie pytała, bo bała się, że właśnie to usłyszy. Jakaś jej cząstka była na tyle egoistyczna, że słowa „Poznał kogoś i myślę, że w końcu jest szczęśliwy” sprawiały jej ból za każdym razem, gdy w głowie odtwarzała tą rozmowę. Tylko Sealy wiedziała, że to jest temat, na który Dagmara wciąż nie jest w stanie rozmawiać.  Pozostali liczyli, że jeżeli będą przy niej często o nim wspominać to może, coś się w ich życiu zmieni. Wtedy bardzo żałowała, że nie powiedziała mu, co się tak naprawdę stało, że nie wypłakała się w rękaw i dała się sobą zaopiekować. Może wtedy byliby wciąż razem, ale nie mogła już cofnąć czasu. To było dla niej zbyt trudne.
A teraz po roku miała go znów zobaczyć, szczęśliwego z kimś innym. Nie wiedziała, jak sobie poradzi i czy wytrzyma to bez łez.
-Obiecaj mi, że nie uciekniesz… Może to będzie dobra chwila, żeby mu wszystko wyznać, powiedzieć co tak naprawdę się wtedy stało – tylko młoda Brytyjka o wszystkim wiedziała. Tylko jej Dagmara potrafiła wyznać prawdę, bo wiedziała że tylko ona będzie potrafiła ja zrozumieć. Tylko matka może zrozumieć kobietę, która straciła dziecko. 
-Obiecuje. Będę twoim świadkiem przecież wiesz, ale nie oczekuj ode mnie więcej. Nie powiedziałam mu wtedy, więc teraz też się nie odważę… - powiedziała spuszczając głowę i przypominając sobie, jak wyglądały jej pierwsze dni i tygodnie, po tym jak dowiedziała się, że straciła dziecko. Jego dziecko. Maleństwo, które było owocem ich uczucia, szczerego i silnego. Na tyle silnego, że ona wciąż kochała go tak samo, jak wtedy kiedy byli razem, jednak wiedziała że ich związek nie ma już przyszłości. Jego już po prostu nie ma.

            Bał się dnia, w którym znów miał ją zobaczyć. Przed innymi potrafił udawać silnego, ale wiedział, że to nie będzie łatwe spotkanie. Cholernie żałował tego, że nie walczył o kobietę, która przecież tak bardzo kochał. Poddał się po kolejnej kłótni i chciał zapomnieć. Teraz wiedział, że to nigdy nie będzie możliwe, a on nigdy o niej nie zapomni, bo w jego sercu wciąż jest miejsce tylko dla niej. Chwilowo miał przy sobie kogoś innego, ale czuł że nigdy nie pokocha tej dziewczyny, tak jak kochał i kocha Dagmarę. Od Chrisa wiedział, że ma kogoś i do dziś pamięta chwilę, w której przyjaciel mu o tym powiedział. Nigdy wcześniej nie czuł takiego bólu w sercu, zupełnie tak jakby ktoś wbił mu w nie nóż i przekręcał nim raz w prawo i raz w lewo, wciąż powodując przeszywający skurcz. A teraz miał najnormalniej w świecie ustać obok niej w kościele, kiedy Sealy ubrana w białą suknie przyrzeknie, że nie opuści Chrisa aż do śmierci, a on odpowie jej tym samym. Patrząc na miłość tej dwójki nie będzie mógł zrobić kompletnie nic, choć obok będzie stała kobieta której mógłby bez zawahanie przyrzekać to samo.

            Czuła jak jej serce przyspieszało rytmu, kiedy znalazła się już przed kościołem. Dyskretnie rozejrzała się po zebranych gościach w poszukiwaniu, jednego konkretnego, ale nie zauważyła go. Z lekką ulgą zaczerpnęła świeżego powietrza i podparła się o ramie swojego partnera.
Od razu ją zauważył i nie potrafił skupić wzroku na czymkolwiek innym. Nie widział jej cały pieprzony rok, a ona wyglądała tak, że gdyby nie dziewczyna, która trzyma go za rękę i facet, który stoi obok Dagmary to już dawno wziąłby ją w ramiona i pocałował. Nie potrafił opanować złości, kiedy ktoś inny obejmował ją w talii. Wolną dłoń zacisnął w pięść, żeby szybko rozładować złość.
-Chodź kochanie muszę się z kimś przywitać – powiedział ciągnąc dziewczynę za sobą i nawet nie czekając na jej opowiedz. Sam nie wiedział, czemu tam idzie, ale chciał zachować się jak facet. Tylko czy aby na pewno ?    
-Cześć Dagmara – zaczął i sam nie rozumiał, dlaczego jego głos drży, jak u jakiegoś nastolatka. Zupełnie nie zwracając uwagi na osoby towarzyszące swoją cała uwagę skupił na niej, w końcu to ona zawsze była na pierwszym miejscu.
-Darcy… Miło Cię widzieć – starała się zachować opanowanie, ale widział że jej ciało reaguje zupełnie tak, jak jego. Coś czego oboje nie potrafili przed sobą ukryć, bo o ile można było powiedzieć naprawdę wiele różnych rzeczy, to jednak swoich serc i ciał nie mogli oszukać.
-Nic się nie zmieniłaś… No może jesteś jeszcze piękniejsza – palnął, jakby obok nie było nikogo poza nimi. Widział, jak jej twarz nabrała żywszego koloru i cieszył się, że jej reakcje na komplementy również się nie zmieniły.
-Ty też. W sensie naprawdę dobrze wyglądasz, zresztą jak zawsze w eleganckim wydaniu – patrząc na tą dwójkę miało się wrażenie, że naprawdę zaraz się na siebie rzucą i uciekną zostawiając młoda parę bez świadków.  Ich krótka rozmowę przerwał jednak Chris, który w ogromnym stresie chciał z nimi porozmawiać. Złapał oboje za przedramiona i pociągnął za sobą z stronę kościoła. Razem weszli do małej kapliczki, gdzie mieli poczekać, aż do ceremonii.
-Nawet nie wiecie, jakiego ja mam stresa. Normalnie się czuje, jakbym miał zdawać maturę – blondynka ledwo wytrzymała, aby opanować śmiech, a w końcu w domu bożym nie wypadało tego robić.
-Dasz radę, w końcu powiesz tylko to, co wszyscy już wiemy, potem dasz przyzwoitego buziaka i idziemy się bawić – wiedziała, że Ward tak stara się rozluźnić swojego najlepszego przyjaciela. W końcu nic tak dobrze nie działa na kangura jak „zabawa” i „alkohol”. To była cześć programu na która, na pewno czekał najbardziej, może zaraz po nocy poślubnej.
-To jest myśl. Daga, jako pan młody rezerwuje twój pierwszy taniec – puścił oko do Polki, co ona przyjęła szerokim uśmiechem.  Po chwili jednak zniknął pod pretekstem rozmowy z księdzem i zostawił ich samych.
-Skurczybyk mnie wyprzedził, sam chciałem zarezerwować pierwszy taniec – powiedział nie spuszczając z dziewczyny wzroku. Sam nie wiedział, czemu nie potrafi utrzymać swoich uczuć na wodzy i daje jej ewidentnie do zrozumienia, że wciąż na niego działa.
-Zawsze możesz zadowolić się tym drugim – odpowiedziała starając się jednak uniknąć jego wścibskiego spojrzenia, które przeszywało ją na wskroś.
-Nigdy nie zadawala mnie drugie miejsce, doskonale o tym wiesz. Chyba, że przez ten czas zdążyłaś już o tym zapomnieć – zmniejszysz odległość jaka ich dzieliła. Chciał znów poczuć, jej zapach.
-Nie zapomniałam… Sam dobrze wiesz, że nigdy o Tobie nie zapomnę, a Ty nie zapomnisz o mnie prawda ? – zdziwiła się swoją szczerością, ale tak długo tłumiła w sobie uczucia, że teraz kompletnie nie potrafiła nad nimi zapanować. Wystarczyła chwila, aby zburzyć wszystko to, co przez rok zdążyła zbudować. Jego jedno spojrzenie, a ona czuła  że płonie.
-Tak, nigdy o Tobie nie zapomnę, nie potrafię. Co się z nami stało ? Czemu nie my dziś jesteśmy na miejscu Holderów. Co zrobiłem źle, proszę powiedz mi ? – przyciągnął ją jak najbliżej się dało jedną ręką obejmując w talii, a drugą przytrzymując podbródek. Widział, że w jej oczach zbierają  się łzy.
-To nie twoja wina. To wszystko moja… Ja po prostu – nie dane jej było dokończenie tego zdania, choć była tak blisko powiedzenia mu całej prawdy. Przerwało im jednak głośne chrząknięcie Chrisa, który czekał na nich w towarzystwie księdza.
Zanim się obejrzeli oboje czekali już przy ołtarzu, aż pojawi się panna młoda. Kiedy stanęła w drzwiach wszyscy zamarli. To był zdecydowanie jej dzień i nie było na sali, nikogo bardziej rozpromienionego i szczęśliwego. Może za wyjątkiem rozmarzonego Australijczyka, który wyglądał na zachwyconego widokiem swojej przyszłej żony. W trakcie ceremonii nie brakowało wzruszeń, których nie uniknęła nawet Sealy.
W końcu i Dagmara padła ofiarą cieknących łez i zanim jeszcze zdążyła cokolwiek zrobić poczuła, jak Darcy delikatnie ściera je chusteczką. Byli w tym momencie tak zaaferowani sobą, że nawet nie zauważyli porozumiewawczych spojrzeń, Chrisa i Sealy, a także kilku innych osób mi. Taia, Troya, Jamesa, Jacka i rodziców trójki braci. Oni wiedzieli, że ta dwójka wciąż coś do siebie czuje. Mimo zapewnień, że to już skończony rozdział oni nie dali się oszukać. Teraz widząc, jak rudowłosy obejmuje dziewczynę ramieniem byli pewni, że tego wieczora jeszcze nie jedno się wydarzy.
Trzymając ją w ramionach czuł, że nie ma najmniejszej ochoty jej puszczać. Była taka drobna i krucha, a on chciał się nią zaopiekować. Zupełnie zignorował fakt, że gdzieś siedzi jego dziewczyna i jej chłopak. To go zupełnie nie obchodziło, wystarczyło jedno słowo Dagmary, a on był w stanie rzucić wszystko. Wiedział, że teraz się nie podda i nie zostawi jej tak bez rozmowy przez wyjazdem do Australii. Gdy msza się skończyła, a on musiał puścić Polkę czuł, jak dłonie go palą tęskniąc za tym, co przed chwilą jeszcze miały. Niestety musiał stanąć z boku i przejmował kwiaty od gości, którzy gratulowali młodej parze. Właśnie wtedy począł na sobie czyjś rozwścieczony wzrok.
-Mógłbyś z łaski swojej trzymać ręce z dala od Dagmary ? – usłyszał koło ucha i obrzucił przybysza ostrym spojrzeniem.
-A może Ty będziesz trzymał z dala swoje co ? – mruknął w ogóle nie patrząc na osoby, które przekazywały mu kwiaty.
-Jakbyś nie zauważył to ja tu z nią przyszedłem, nie Ty – partner Polki nie miał zamiaru tak łatwo się poddać, nie wiedział tylko, że trafił na godnego przeciwnika.
-Może i z nią przyszedłeś, ale to ja z tej imprezy z nią wyjdę, więc daruj sobie dalsze bezsensowne próby odsunięcia jej ode mnie – tak zakończył rozmowę udając się do samochodu, gdzie mógł położyć wszystkie prezenty.
            Wesele zaczęło się rozkręcać, kiedy na sali rozbrzmiała muzyka. Pierwszy taniec należał oczywiście do państwa młodych, którzy wyglądali na bardzo szczęśliwych. Nigdzie nie można było znaleźć lepiej dobranej pary od tej dwójki. Później reszta gości przyłączyła się do zakochanych. Chris już zmierzał w kierunku Dagmary by odebrać swój zarezerwowany taniec, ale szybciej obok niej znalazł się Ward bezceremonialnie wyciągając dziewczynę na parkiet.
-Ej, co to ma znaczyć ? – spytał Holder, ale było widać że jest całą sytuacją bardzo rozbawiony, a nawet zachwycony.
-Kto pierwszy ten lepszy przyjacielu, ta pani jest moja i nie oddam jej przez całą noc – powiedział zupełnie spokojnie, a widząc zdziwienie na twarzy blondynki objął ją  tylko w tali i przyciągnął blisko do siebie. Kołysali się w rytm muzyki, nie rozmawiając. Na razie nie potrzebne były im słowa.
-Chyba nie powinniśmy tak zostawiać naszych partnerów nie sądzisz ? Twoja dziewczyna od dobrych 5 minut pożera mnie wzrokiem – powiedziała spoglądając w jego błękitne oczy. Tak naprawdę to przy nim zapominała o reszcie, ale chyba chciała usłyszeć, że on też to czuje.
-Szczerze powiedziawszy to jakoś mnie to nie wzrusza, ja mam zamiar przetańczyć z Tobą całą noc, a inni mnie nie obchodzą. Twój chłopak nawet zdążył mi już zasugerować, że mam trzymać ręce z dala, ale jak widać nie był dość przekonywujący – zaśmiał się tak, jak dawniej przyciskając dziewczynę mocno do siebie. Odruchowo przycisnął wargi do jej skroni składając na jej skórze delikatny pocałunek.
-To nie jest mój chłopak, spotykamy się, ale nie jesteśmy razem – szepnęła opierając czoło o jego ramie. Nie spodziewała się, że tak łatwo będzie im się ze sobą rozmawiało. Nie myślała też, że tak łatwo podda się jego urokowi. –Darcy czy moglibyśmy na chwilę skąd wyjść, chce Ci coś powiedzieć ? – dodała, a on pokiwał ze rozumieniem głową. Chwycił jej dłoń i wyprowadził z budynku, zajmując miejsce na najbardziej oddalonej ławce, tak żeby nikt ich nie znalazł.  
-Wiedź, że to co Ci zaraz powiem może sprawić, że już nigdy więcej nie będziesz chciał mnie widzieć, a ja to zrozumiem, ale muszę Ci to w końcu powiedzieć. Nie dam rady tego dłużej w sobie dusić… - zaczęła, a on ścisnął jej dłoń, splatając ją ze swoją. Dodał jej tym otuchy. Wzięła głęboki wdech i wiedziała, że już nie ma odwrotu, teraz musi powiedzieć, co tak naprawdę stało się przed rokiem.
-Pamiętasz, jak zadzwoniłeś do mnie po GP Nowej Zelandii, a ja powiedziałam Ci, że czeka  Cię niespodzianka w Polsce ? – spytała powracając do obrazów, które były dla niej tak bolesne.  -Wtedy byłam taka szczęśliwa… Chciałam się podzielić z Tobą tą nowiną, ale nie zdążyłam. Darcy… Ja wtedy chciałam Ci powiedzieć, że jestem w ciąży, że będziemy mieli dziecko – widziała, że wyraz jego twarzy się zmienia i targają nim sprzeczne emocje. –Ale kilka dni później poroniłam… Straciłam nasze dziecko…- już nie mogła dłużej tłumić łez rozklejając się na dobre.
-Skarbie czemu mi nie powiedziałaś ? Przecież przeszlibyśmy przez to razem, a tak nie było mnie przy Tobie kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś – to był dla niego szok, ale teraz wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość. Te humory i krzyki wcale nie były złośliwe, ona po prostu nie umiała się pogodzić ze stratą i nie mógł mieć o to do niej pretensji.
-A po, co Ci ktoś taki jak ja ? Po, co Ci jakaś zwykła dziewczyna z Polski, która nie potrafiła utrzymać ciąży… - wciąż siebie obwiniała za to, co się stało, choć tak naprawdę nie miała na to żadnego wpływu.
-Nawet tak nie mów… Daga jesteś dla mnie wszystkim, zawsze byłaś, a ten rok był najgorszy w całym moim życiu. Bez Ciebie nic już nie jest takie samo, nic nie ma sensu. Kocham Cię i nie pozwolę Cię się obwiniać za to, że maleństwa już nie ma. Wiesz doskonale, że takie rzeczy się zdarzają, a my nie mamy na to wpływu. Kochanie nie płacz już proszę – uklęknął przed nią łapiąc ją za nadgarstki. –Nie pozwolę Ci już odejść rozumiesz ? Nigdy więcej i nie przyjmuje żadnego sprzeciwu. Zabieram Cię ze sobą do Australii, a po powrocie poszukamy jakiegoś domu dla nas, wybierzesz co tylko będziesz chciała. – po tych kilku zdaniach szybko zmniejszył  odległość jaka ich dzieliła i po raz pierwszy od roku poczuł smak jej ust. Ich pocałunek szybko stał się namiętny i przepełniony tęsknotą.
-Kocham Cię i nie będę wyrażać, żadnego sprzeciwu. Przepraszam, że Ci nic nie powiedziałam, żałuje tego, ale tak bardzo się bałam i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Na początku byłam przerażona tym, że jestem w ciąży, ale potem tak bardzo się cieszyłam. W końcu to było nasze dziecko, cząstka Ciebie i mnie, byłam pewna że też się ucieszysz, a potem powiedzieli, że… - znów słone łzy spłynęły po jej policzku.
-Cii… Już dobrze. Jestem z Tobą. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co musiałaś przejść. Mogę Cię o coś spytać ? To chyba mało delikatne z mojej strony, ale chciałbym wiedzieć – widząc jej pozwolenie wziął głęboki wdech. –Czy Ty, czy my możemy mieć jeszcze dzieci ? – bez względu na to, jaka była odpowiedź to niczego nie zmieniało. On i tak był pewny, że bez niej jego dalsza egzystencja nie miałaby sensu, a szczęśliwy możemy być tylko jeżeli ona zechce z nim dzielić swoje życie.
-Tak… To poronienie nie miało wpływu na moje zdrowie. Lekarze powiedzieli, że komórka była za słaba i dlatego nie przetrwała, ale ja mogę dalej próbować – otarła łzy chusteczką, a później poczuła, jak chłopak ciągnie ją w stronę samochodów. –Darcy co Ty wyprawiasz ? – spytała widząc, jak otwiera auto Chrisa.
-Porywam Cię do siebie i zamierzam popracować nad dzieckiem. W końcu samo się nie zrobi nie ? A my kochanie będziemy mieć co najmniej dwójkę, a może nawet trójkę. Chyba rozumiesz, że to trochę czasochłonne zajęcie, a my mamy sporo czasu do nadrobienia – w tej chwili była chyba szczęśliwsza od panny młodej, znów miała przy sobie mężczyznę, którego kochała i wiedziała, że teraz już nigdy się nie zawaha. Choćby było naprawdę źle to ona miała na kogo liczyć.
-Nie sądzisz, że wypadałoby chociaż powiedzieć Sealy i Chrisowi, że zamierzamy wyjść ? Wiesz jesteśmy ich świadkami więc nie ładnie wychodzić tak bez pożegnania. Na dodatek jeszcze odjechać cudzym samochodem… - spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, a potem szybko skróciła odległość dzielącą ich wargi. Długo się nie zastanawiał i ponownie posmakował jej ust.
-No ładnie, ładnie. Widzisz kochanie, zostawić świadków samych… - usłyszeli za sobą rozbawione głosy i niechętnie się od siebie oderwali. –Rozumiem, że Wasze osoby towarzyszące to już nieaktualne ? – dodał rozbawiony Chris na widok przytulonej do Australijczyka, Polki.
-Stary to nigdy nie było aktualne, ale skoro już tu jesteście to my mówimy bye, bye. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i takie tam… Poradzicie sobie bez nas co nie ? – Darcy był  już gotowy wsiadać do samochodu i odjechać, ale Dagmara miała w sobie niestety za dużo przyzwoitości.
-A Wam co się tak śpieszy ? Nie wypijecie za nasze zdrowie, nie zjecie z nami tortu ? – Holder pozostawał nie wzruszony mimo tego, iż czuł wbijane mu przez żonę palce w żebra.
-Chris przestań już, nie widzisz że się pogodzili i chcą się sobą nacieszyć ? – Sealy zmroziła spojrzeniem bruneta, a potem z uśmiechem zwróciła się do pary. –Damy sobie radę i dziękujemy za to, że jesteście. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że znów jest tak, jak byś powinno. Darcy opiekuj się nią i zresztą sam wiesz… Kurczę, ale ja dziś ckliwa jestem – pociągnęła nosem przytulając się najpierw do Polki, a później do piegusa.
-Nie martwicie się Waszych towarzyszy biorę na siebie i elegancko ich spławie, a Wy tam domu nie rozwalcie – tym razem to on pożegnał się z parą i tak właśnie zakończył się ich udział w weselu…




***

To był najwyższy czas, aby zakończyć tą historię. Nie chciałam napisać czegoś, czego potem nie mogłabym przeczytać, dlatego postanowiłam już teraz to zakończyć. 
Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać, ale aktualnie straciłam chęć do pisania. Zebrałam się tylko w sobie, aby napisać zakończenie. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. 

Miło mi było czytać te wszystkie komentarze i bardzo za nie dziękuje, może jeszcze kiedyś coś napiszę :)