niedziela, 26 maja 2013

Chapter Twenty-Third


Trochę krótko i nudno, ale już właściwie zaczęła mi się sesja, więc mam nieco napięty grafik ! Mam nadzieje, że szybko przez to przebrnę i wrócę do Was z naprawdę dobrym rozdziałem.
Pozdrawiam :) 


                Do klubu dotarli szybko i sprawnie przeszli przez bramki dostając się do przestronnego wnętrza. To było miejsce wystrojem na pewno podobne do europejskich lokali, nie było w niczym ani lepsze ani gorsze, ale zdecydowanie panowała tam inna atmosfera. Dagmara z szerokim uśmiechem rozglądała się dokoła idąc przy tym za Australijczykami, którzy prowadzili ją do jakiegoś bliżej nieodgadnionego jej miejsca. Dopiero po pewnym czasie zauważyła kanapy w ostrym, czerwonym kolorze i właśnie tam zmierzali jej towarzysze. Powitali swoich znajomych, ale to ona wywołała największe zainteresowanie. Każdy zamienił z nią kilka słów, przytulił. Okazało się, że nawet Jj którego cały dzień nie widzieli siedzi w tym wesołym gronie.
-Darcy ma dziewczynę to jest naprawdę przełomowy moment i trzeba to uczcić – głos zabrał jeden z najbliższych kumpli rudowłosego. Piegus z lekkim przestrachem spoglądał na poczynania znajomych. Zachowywali się jakby Polka była jakimś rzadkim okazem pozostającym pod ochroną, który koniecznie trzeba zobaczyć i dotknąć. Na szczęście dziewczyna miała poczucie humoru i znosiła to z uśmiechem, niczym rodowita Australijka.
-Dobra już wystarczy tego dobrego, dajcie nam usiąść – Ward po kolejnych minutach zaczął się niecierpliwić, dlatego postanowił działać. Wziął dziewczynę za rękę i zajął miejsce obok swojego brata, który ku jego zaskoczeniu zachowywał się najnormalniej. Po wypiciu kilku drinków atmosfera się nieco rozluźniła i wszyscy zaczęli się dobrze bawić. Najpierw toczyły się głośne i ożywione rozmowy, a później Nick zaczął wyciągać nieliczne koleżanki na parkiet. Wywijał jak prawdziwy profesjonalista i wzbudzał tym samym duże zainteresowanie damskiej części lokalu. Kiedy padło na Dagmarę, Darcy nawet nie zdążył zareagować i pozostało mu tylko spoglądanie na przyjaciela i dziewczynę, którzy świetnie się bawią.
-No stary naprawę Cię wzięło, ale spokojnie Nick jest nieszkodliwy. A teraz napij się i zaraz pójdziemy na parkiet odbić twoją ukochaną - Australijczyk postanowił posłuchać przyjaciela i stuknęli się szklaneczkami, w których po chwili nie było już zawartości.
Impreza trwała już od dobrych dwóch godzin, a cała paczka świetnie bawiła się na parkiecie. Blondynka właśnie poruszała się w rytm muzyki, popijając kolorowego drinka i rozmawiając z dwoma brunetkami Jessiką i Samantą, które były dobrymi znajomymi Jj, kiedy poczuła czyjeś ręce na swojej tali. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w niczym nie przypominały dłoni pokrytych piegami, które należą do Darcego. Te były duże i silne. Studentka momentalnie zareagowała próbą wyrwania się z uścisku, ale chwyt był na tyle mocy, że nie dała sobie z nim rady. Kątem oka tylko dostrzegła postać Jess, która szuka któregoś z Wardów. Sam została z Polką i rzuciła kilka wulgarnych słów w stronę faceta, z którym wciąż szarpała się Daga, a później i ona próbowała się z nim szarpać. Obie panie jednak nie miały wystarczającej siły, aby poradzić sobie z kimś od wiele od nich większym.
-Puszczaj mnie oblechu – krzyknęła studentka, ale słowa nic nie dawały. W końcu przyszedł jej do głowy pewien plan i postanowiła użyć swoich szpilek. Mocno nadepnęła na śródstopie oprawcy i naglę ścisk na jej tali się zmniejszył, a stało się to tak gwałtownie, że gdyby nie wpadła na Nicka pewnie wylądowała by na zimnej posadzce. Młody zawodnik objął Dagmarę przyciskając ja do swojej klatki piersiowej.
-Nic Ci nie jest mała ? - szepnął swoim tonem próbując ją trochę uspokoić, a ona w odpowiedzi jedynie pokiwała przecząco głową. W tym samym czasie rozpętało się małe zamieszanie, a wypity alkohol tylko wzmagał agresje.
-Nick co się dzieje, gdzie jest Darcy ? – Polka trochę spanikowała i wyswobodziła się z jego objęć w poszukiwaniu rudowłosego. W ostatniej chwili zdążyła go powstrzymać od uderzenie faceta, który ją zaczepiał.
-Kochanie nie potrzebne Ci kłopoty, daj spokój … - położyła mu dłonie na brzuchu i spojrzała głęboko w oczy. Opuścił zaciśnięta pięść zapominając o tym, co przed chwila miało miejsce, bo przy niej wszystko inne traciło znaczenie. Liczyło się to, że ona była z nim, pokonała tyle tysięcy kilometrów, żeby spędzić z nim święta. Żeby ochłonąć oboje wyszli przed klub zaczerpnąć świeżego powietrza. 
-Normalnie już gość dostałby po mordzie, ale zobacz co Ty ze mną zrobiłaś kobieto... - żeby jakoś rozluźnić atmosferę i rozbawić dziewczynę zażartował robiąc zniesmaczoną minę. -Żeby Darcy Ward słuchał jakieś baby ? To niewiarygodne - ciągnął dalej widząc, że kąciki ust Polki powoli zaczęły się unosić i pewnie zaraz zacznie się śmiać. -Tylko nie mów nic Chrisowi, bo to zniszczy moją reputację prawdziwego maczo - po tym zdaniu podniósł rękę do góry i napiął bicepsy. Teraz już nie było innej możliwości i na pustej ulicy słychać było tylko rozbawioną studentkę, która ledwo łapała oddech.
-Kocham Cię wiesz ? Wariat z Ciebie - powiedziała, kiedy już nieco opanowała emocje.
-A ja Ciebie i nigdy nie pozwolę Ci zrobić krzywdy, jesteś dla mnie najważniejsza - pocałował ją delikatnie w czoło i mocno przycisnął do swojego ciała. Oboje zapomnieli o nieprzyjemnym incydencie i wrócili do klubu bawić się z resztą Australijczyków.

Następnego dnia Dagmara postanowiła spędzić trochę czasu z mamą. Zanim jeszcze smacznie śpiący piegus wstał, ona wyszła z rodzicielką na spacer i zakupy. Jak do tej pory nie rozmawiała z nią dużo, ale widziała, że mama nie ma jej tego za złe.
-Miło widzieć Cię taką szczęśliwą i zakochaną. Chyba jeszcze nigdy Cię takiej nie widziałam - zaczęła starsza z pań kiedy na horyzoncie pojawiło się centrum handlowe. -Teraz czuje się nico lepiej, bo wcześniej miałam ogromne wyrzuty sumienia, że zostawiłam Cię zupełnie samą - dodała.
-Przestań mamo przecież ja to rozumiem. Poza tym nie jestem sama mam Natalię i innych znajomych, a teraz w Toruniu mam często na głowię dwóch kangurów, więc naprawdę nie czuję się samotna - trudno było nie zrozumieć osoby, która wyjechała by zapewnić byt swojej rodzinie, a przecież jej córka była już dorosła więc nie było w tym nic złego. Życie samotnej kobiety z dzieckiem nie jest łatwe, a w Polskich realiach zarobienie na utrzymanie rodziny czasami jest wręcz niemożliwe, szczególnie w przypadku kobiety. Równouprawnienie chyba jeszcze nie ma racji bytu w przypadku zatrudnienia i wynagrodzenia, a nie zanosi się na to żeby pracodawcy szybko to zmienili. 
-Kochanie, a jak Ty w ogóle poznałaś Darcego ? Na meczu ? - dziewczyna prawie przystanęła słysząc to pytanie i na dobrą chwilę zamarła. Przecież poznała go w szpitalu, kiedy on przywiózł ją tam po wypadku, ale jej mama nie miała o tym zielonego pojęcia, jak również o kilku innych sprawach. Nie wiedziała czy powinna jej powiedzieć prawdę, ale nigdy nie potrafiła kłamać więc zaczęła spokojnie opowiadać mamię tą historię. Nie obyło się bez słów pouczeń ze strony starszej, ale chyba taką naturę mają już matki. Daga musiała obiecać, że jeżeli kiedykolwiek jeszcze wyląduje w szpitalu to od razu do niej zadzwoni.
-Zostawić Cię na trochę samą i już lądujesz w szpitalu, a ja dowiaduje się o tym po takim czasie... Bogu niech będą dzięki, że wyszłaś z tego cała i Darcy też ma w tym swoją zasługę. To rzeczywiście trochę niepokorny i specyficzny chłopak, ale widać że bardzo mu na Tobie zależy. Gdyby mógł to nie opuszczałby Cię na krok, a swoją drogą jak się biedak obudzi to pewnie nieźle spanikuje, jak się zorientuje, że Cię nie ma - teraz już wszyscy naśmiewali się z nadopiekuńczości Warda, a największy ubaw miał jego brat. Wcześniej się tak nie zachowywał, ale rozłąka sprawiła, że teraz mając możliwość spędzania ze sobą czasu, nie chciał tracić z tego okresu nawet chwili. Czasami to nawet zabawne, gdy z nadąsaną miną siedzi zmuszony do przebywania w jakiejś odległości od Polki.
-Spokojnie zostawiłam mu kartkę na łóżku, żeby tam czasem nie dostał zawału. Normalnie się tak nie zachowuje, dlatego jakoś to zniosę - zaśmiała się wyobrażając sobie pobudkę rudowłosego. Zaczęła lekko współczuć jego mamię, której na pewno oberwie się za to, że wypuściła dorosłą dziewczynę z domu.  –A teraz dość gadania musimy kupić jakieś prezenty dla Ward’ów – po tych słowach weszły do pierwszego sklepu.

            Dni z Darcym upływały dziewczynie naprawdę szybko. Oprócz dwóch wycieczek, podczas których chłopak opowiadał jej przeróżne historię z dzieciństwa, większość czasu spędzali spontanicznie. Ważne było to, że mogli być razem, a szczególnie istotny dla nich był fakt, że mogą spędzić pierwsze, wspólne święta. Obie rodziny postanowiły połączyć dwie tradycję, australijską i polską. Choć na słonecznym kontynencie nie obchodzi się Wigilii oni zamierzali 24 grudnia spędzić dokładnie tak, jak zazwyczaj robi się to w Polsce może z wyjątkiem pogody za oknem i brakiem choinki. Panowie jednak postanowili przystroić kilka większych kwiatów, aby poczuć prawdziwą atmosferę. Panie zaś od samego rana siedziały w kuchni przygotowując tradycyjne wigilijne potrawy.
-A może ja Wam pomogę ? – nagle w kuchni zjawił się Jj wkładając palec w ciasto, które właśnie mieszała blondynka. Zaraz za nim pojawiła się ruda czupryna, która uczyniła dokładnie to samo.
-Dobre szwagierko, mogę więcej ? – spytał  choć już właściwie wyciągał dłonie do miski.
-Gdzie te łapy. Zróbcie coś pożytecznego, a nie wyjadacie – zmarszczyła czoło udając groźną. Straszy z braci udając obrażonego wolnym krokiem ruszył do salonu.
-Ja w ramach robienia czegoś pożytecznego zamierzam obserwować Ciebie – młodszy nie zniechęcił się wcześniejszą wypowiedzą dziewczyny. Usiadł na wysokim stołku i wykorzystał chwilę nieuwagi dziewczyny, by ponownie skosztować surowego ciasta.
-Ej, co to ma znaczyć, chcesz dostać po tych piegowatych rączkach ? – krzyknęła tak, że usłyszała ją reszta domowników. Obie mamy stojące nieopodal przyglądały się sytuacji z uśmiechami na ustach.  
-I tak nic mi nie zrobisz – powiedział ze spokojem nie spuszczając z Polki wzroku.
-Skąd ta pewność ? – zbliżyła się do niego na niebezpieczną odległość z wyciągniętą drewnianą łyżką, która miała posłużyć jako narzędzie tortur.
-Po prostu masz do mnie za dużą słabość – z cwanym uśmiechem wyjął jej z dłoni łyżkę i szybko odnalazł jej usta. Wiedział, że dziewczyna ulegnie i nie mylił się. Odwzajemniła pocałunek.
-Fuj no ile można się całować, jak macie zamiar się tak dalej ślinić to won na górę, bo mnie już naprawdę mdli od tych czułości – Jj oburzył się pojawiając się ponowie w kuchni. Para jedynie spojrzała na niego karcąco wybuchając głośnym śmiechem. Jednak brunet nie zamierzał ustąpić i wyciągnął brata do ogrodu, aby przestał już rozpraszać blondynkę.     

sobota, 11 maja 2013

Chapter Twenty-second


Bardzo dziękuje Wam za tyle miłych komentarzy, naprawdę nie spodziewałam się, że komuś może się podobać to co tu piszę. Czasami mam wrażenie, że naprawdę rozdział jest mega nudny, a tu tyle pozytywnych słów, za które jeszcze raz wielkie dzięki.
Rozdział był prawie gotowy przed czwartkiem, ale poniosły mnie Juwenalia, dlatego dziś ledwo żywa postanowiłam dopisać zakończenie by nie nadwyrężać już tak Waszej cierpliwości. Wybiera się ktoś dziś pod scenę ? Pogoda jak na razie nas nie rozpieszcza, ale trochę procentów myślę, że rozgrzeje każdego. Tym którzy idą dobrej zabawy, a innym miłego weekendu :)   

PS. Jeżeli są jakieś literówki to naprawdę mi wybaczcie, ale nie mam już siły tego teraz poprawiać.     
   

                Poranek okazał się dla młodego zawodnika bardzo szczęśliwy, ponieważ blondynka wciąż była obok. Leżała właśnie na jego klatce piersiowej,  równomiernie oddychając. Po ciężkim i długim locie musiała być bardzo zmęczona, bo nie zanosiło się na to, aby miała się szybko obudzić. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej, co jakiś czas całując ją delikatnie w czoło. Teraz już rozumiał, dlaczego w rozmowach z nim była taka uśmiechnięta i zadowolona, wiedziała że już niedługo się spotkają, ale chciała go zaskoczyć i udało się. Kiedy tak się jej przyglądał usłyszał ciche pukanie do drzwi, a później do środka wślizgnęła się mała postać. To była jego mama.
-Kochanie zrobiłam śniadanie, może zejdziesz na dół zjeść z nami ? – spytała szeptem, aby nie zbudzić śpiącej dziewczyny, choć pewnie nawet normalny ton głosu nie podziałałby teraz na Polkę.
-Nie ja tu zostanę – to miejsce wydawało mu się teraz najlepsze i najprzyjemniejsze. Uśmiechał się, jak głupi do blondynki, która przecież wciąż spała i nie nawet nie widziała  jego radości.
-Ale przecież Dagmara Ci nie ucieknie, pewnie jeszcze długo sobie pośpi, bo sam wiesz jak to jest z różnicą czasu, a Ty coś zjeść przecież musisz. Chodź na śniadanie, a potem tutaj wrócisz – nie do końca podobała mu się ta propozycja, ale jego mama nie należała do kobiet, które przyjmują odmowę przynajmniej jeżeli chodziło o męża i synów.
-Swoją drogą to ładna ta moja przyszła synowa – zaśmiała się, kiedy już rudowłosy opuścił swoją sypialnię. Wcześniej jeszcze nigdy nie miała okazji poznać żadnej dziewczyny syna, a nawet nie wiedziała czy jakąś już miał czy też nie. Darcy nie chętnie opowiadał o sprawach sercowych, a obecność w Europie pomagała mu w unikaniu tego tematu. To była pierwsza osoba, o której sam bez żadnego przymusu powiedział rodzinie i nawet chętnie pokazywał im ich wspólne zdjęcia. Czuł po prostu, że swoim szczęściem chcę podzielić się z najbliższymi mu ludźmi.
-Wiem, że ładna, ale lepiej mi powiedź czemu ja w ogóle nie wiedziałem o jej przyjeździe ? Przecież bym coś przygotował, pojechał na lotnisko – zaczął powoli wyliczać różne możliwości.
-Jeżeli byś wiedział to nie byłoby niespodzianki. Poza tym przecież Jj pojechał po Dagmarę i jej mamę, także nie musisz się martwić. Przecież nie dałabym jej błądzić po nocy – dyskutując dotarli do jadalni, gdzie czekali już pozostali członkowie rodziny.
-Mama Dagi też tu jest ? Kurde czyli Wy wszyscy o tym wiedzieliście, co ? Dlatego wczoraj Jj się tak głupio ze mnie nabijał ? – w odpowiedzi otrzymał szerokie uśmiechy swoich najbliższych. –Jesteście walnięci, ale Was kocham. Teraz to ja mogę zacząć funkcjonować – ze spokojem i zadowoleniem wyciągnął rękę po tosty i zaczął pałaszować z apetytem śniadanie. Podczas posiłku nie zabrakło oczywiście rozmów i  opowieści o szczegółach pomysłu Michelle. Darcy był wesoły i ożywiony, pierwszy raz od powrotu do domu zjadł porządne śniadanie i nawet nie przeszkadzały mu żarty i kąśliwe uwagi brata. Zupełnie nie zwracając na niego uwagi odłożył swój talerz i na odchodne przytulił mamę dziękując jej tym gestem, za to co dla niego zrobiła. Sam wrócił do swojego pokoju, gdzie wciąż leżała Polka. Zmieniła tylko nieco swoja pozycję, jakby jej ciało instynktownie czuło, że jego nie ma obok. Z szerokim uśmiechem wrócił do łóżka, szybko układając się obok blondynki. Trochę niechętnie uchyliła jedną powiekę, by później otworzyć obie.
-Darcy. Mój rudy, kochany kangur – przeciągnęła się, kończąc na mocnym uścisku, którym pokazała jak bardzo go kocha.
-Wszystko się zgadza, ale Ty jeszcze powinnaś spać. Jest jeszcze wcześnie, a Ty masz co odsypiać kruszyno – pocałował ją w nos, który właśnie marszczyła słysząc, jak mówi jej co powinna zrobić.  Chyba nikt nie lubi, jak ktoś mówi co powinniśmy  a czego nie, ale w tym przypadku chyba można było to jakoś znieść.
-Zgoda, ale jeżeli zostaniesz tu ze mną, bo jak uciekasz z łóżka to nie mogę spać – już zdążył stęsknić się za tym uśmiechem, dla którego był w stanie zrobić naprawdę wiele.    
-Ale ja nie mam zamiaru się stąd ruszać, tu mi dobrze i widoki całkiem fajne – za ostatnią część zdania został lekko trącony w żebra, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Dość szybko oboje udali się do krainy Morfeusza.

            Późnym wieczorem przyszedł czas, aby zjeść pierwszą całkowicie wspólną kolację. Darcy nieco denerwował się przed poznaniem mamy Dagmary, co ona przyjęła z wielkim rozbawieniem. Chłopak chodził po swojej sypialni i zastanawiał się, co powinien założyć, żeby zrobić dobre wrażanie. Kiedy chwycił za jedną z nielicznych w swojej szafie koszul, blondynka nie wytrzymała wybuchając głośnym śmiechem.
-Ja Cię proszę my zjemy tylko normalną, zwykłą kolację w domu, nie zauważyłam żebyś w domu chodził w koszulach. Załóż ten biały T-Shirt i gotowe – nie sądziła, że chłopak aż tak się przejmie poznaniem jej rodzicielki.
-Przestań się śmiać, sama wiesz jaką mam opinie, nie chce żeby twoja mama też tak o mnie myślała – pożalił się siadając obok studentki na łóżku.
-Nie masz się czego bać, bo moja mama zawsze powtarzała mi, że nie ocenia się nigdy książki po okładce i ani ja tego nie robię, ani ona. Po prostu bądź sobą, a uwierz mi że nie da się Ciebie nie lubić – aby dodać mu otuchy objęła go delikatnie ramieniem i musnęła wargami rozgrzany policzek.
-Rozumiem, że jestem fajną okładką i książką ? – poruszył zabawnie brwiami powracając do swojego wcześniejszego, wyśmienitego nastroju.
-Bardzo fajną, a teraz ruszaj swoje zgrabne pośladki, bo jestem już głodna – zadowolony usłyszanym komplementem od razu podniósł się z łóżka i trzymając się za ręce zeszli do jadalni, gdzie czekali już wszyscy. Darcy od razu przywitał się z mamą Dagi i reszta jego obaw odleciała gdzieś daleko. Było zupełnie tak, jak mówiła dziewczyna. Jej rodzicielka była jeszcze dość młodą i sympatyczną kobietą, która bardzo ciepło go powitała i wydawała się nawet bardzo zadowolona faktem, że to właśnie on jest wybrankiem jej córki. Później okazało się, że na temat jego dyscypliny sportu wie całkiem sporo i z ogromną radością przyjęła zaproszenie na GP Nowej Zelandii, które miało odbyć się w marcu. Atmosfera przy stole była naprawdę dobra, nie brakowało żartów i opowiadania zabawnych anegdot. 
            Następnego dnia, kiedy Dagmara niż nieco oswoiła się ze zmienna strefą czasową Darcy postanowił pokazać jej okolicę i miejsce,  w którym się wychował. Zaraz po śniadaniu ubrani w letnie ciuchy cieszyli się piękną pogodą spacerując przy tym po okolicy.
-Fajnie tutaj i tak ciepło. Czemu w Polsce nie może być teraz taka pogoda ? – mruknęła nakładając okulary przeciwsłoneczne na nos, bo inaczej nie była w stanie dostrzec jego twarzy.
-Jakby była to nawet nie chciałoby Ci się lecieć taki kawał drogi, żeby być tutaj – mówiąc to spoglądał przed siebie i wydawał się bardzo poważny. Tak jakby w sekundę jego humor uległ diametralnej zmianie.     
-Czy Ty zwariowałeś ? Przecież ja nie przyleciałam tu dla pogody, tylko dla Ciebie idioto ! A jeżeli Ty myślisz, że … - nie było jej dane zakończenie tego zdanie. Żużlowiec skutecznie zamknął jej usta czułym pocałunkiem. 
-Chciałem to tylko usłyszeć – zaśmiał się głośno unosząc dziewczynę w górę, tak że jej nogi nie miały możliwości dotykania powierzchni. Potem obrócił ją kilka razy dookoła własnej osi, wciąż nie stawiając jej na chodniku.
-Wariat z Ciebie wiesz – właśnie za jego szaleństwem najbardziej tęskniła. Choć nie zawsze jego dziwne pomysły kończą się dobrze to właśnie one sprawiają, że jest sobą. Jeżeli ich nie miewa to należy dopiero zacząć się bać.
-Ten typ tak ma. Tak w ogóle to idziemy dziś na imprezę, bo Morra zdążył już wszystkim powiedzieć, że przyjechałaś i wszyscy chcą Cię poznać – zdziwiła się nieco, ale w takim miejscu naprawdę miało się ochotę na to, aby wylegiwać się na plaży za dnia, a wieczorami szaleć w klubach. Była tu chwilę, a już powoli zaczynała rozumieć mentalność Australijczyków, która czasami wydaje się nam tak odległa od polskiej.
-Powiedź mi tylko skąd Nick wie, że tu jestem ? Przecież wiedzieli o tym tylko twoi rodzice, Jj, moja mama i ja ? Nawet Chrisowi nic nie powiedziałam, jak ostatnio do mnie dzwonił – czasami zastanawiała się, jak to się dzieje, że przepływ informacji pomiędzy Australijczykami jest tak szybki. Naprawdę wystarczy, że tylko jeden z nich o czymś się dowie, a potem cała reszta jest już doskonale poinformowana.
-Zadzwonił wczoraj do mnie, jak spałaś i próbował wyciągnąć, więc musiałem mu powiedzieć, a swoją drogą to Chris i Sealy też już wiedzą, zapraszają nas do Sydney – widząc zaszokowaną minę swojej dziewczyny nie mógł pohamować śmiechu.
-Ja czasami Was naprawdę nie ogarniam. Ale skoro dziś czas na imprezę to później musimy iść na zakupy, pomożesz mi wybrać jakąś sukienkę – rudowłosy zgodził się na to trochę niechętnie, ale ostatecznie przekonał go argument o możliwości pomocy w przymierzalni przy zakładaniu sukienek.
            Po spacerze, zwiedzaniu, zakupach i zjedzeniu posiłku na mieście wrócili do domu kangura, gdzie ich mamy zawzięcie plotkowały. Zadziwiające było to, jak szybko obie panie się dogadały i zaaferowane rozmową nawet nie zauważyły ich obecności w salonie. Dopiero kiedy oboje usiedli na przeciwległej kanapie kobiety zorientowały się, że mają towarzystwo.
-I jak Ci się u nas podoba ? – spytała pani Ward spoglądając z uśmiechem na dziewczynę swojego syna.
-Jest fenomenalnie, zazdroszczę tej pogody. W dodatku tu naprawdę nie da się nudzić – polka wydawała się naprawę podekscytowana i zachwycona miejscem. Później musiała obu paniom pokazać, co kupiła na dzisiejsze wyjście, a Darcy dumnie podkreślił, że to on wybierał sukienkę dla blondynki. Musiał trochę namęczyć się, aby przekonać ją do swojego wyboru, ale w końcu uległa. Jej propozycję były znacznie skromniejsze i odsłaniały mniej ciała, ale na wszystkie rudowłosy kręcił nosem.
-Jak mam się zrobić na bóstwo to zmykam na górę, a Ciebie zostawiam w dobrych rękach – zanim się obejrzał dziewczyna już wbiegała po schodach do jego sypialni. Jemu pozostało posiedzieć na dole i przyłączyć się do rozmowy. Po godzinie sam również postanowił wziąć prysznic, a ze swojego pokoju wziął jedynie ciuchy na zmianę, bo nie chciał przeszkadzać dziewczynie, która w samym ręczniku krzątała się po pomieszczeniu doprowadzając go tym samym do palpitacji serca. Kiedy sam już był gotowy wrócił do salonu, gdzie wciąż siedziała jego mama i mama Dagmary tym razem jednak popijać wino i oglądając jakiś film.
-Po twojej minie widzę, że nie lubisz się rozstawać na dłużej z Dagmarą, ale spokojnie na pewno zaraz będzie gotowa – Michelle była rozbawiona zachowaniem swojego syna, a on spiorunował ją swoim wzrokiem.  –Nie patrz tak na mnie przecież mówi prawdę.
-Mamoo – mruknął zrezygnowany po raz kolejny spoglądając na zegarek. Na szczęście po kilku minutach usłyszał stukot obcasów, a później na schodach pojawiła się sama Polka. Czerwona i dość krótka sukienka świetnie leżała na jej ciele, podkreślając atuty jej figury, a kolor świetnie pasował do jej cery. Australijczyk był dumy ze swojego wyboru, choć już lekko zaczynał go żałować. Już chciał powiedzieć jej jakiś komplement, ale mamy go wyprzedziły wychwalając urodę blondynki, której twarz po chwili przybrała odcień bardzo zbliżony do koloru sukienki. Wyciągnął ją szybko z domu, aby w końcu przez chwilę znów nacieszyć się nią w samotności.
-Wyglądasz niesamowicie i coś czuje, że przez cały wieczór będę musiał pilnować, aby nikt mi Cię nie poderwał – w końcu mogli być tak normalną parą, jak każda inna. Przez chwilę zapomnieć o tym, że Darcy jest żużlowcem i że w Toruniu na pewno już ktoś prosiłby go o zdjęcie czy autograf.
-Nikt nie ma u mnie szans, ja kocham tylko takiego jednego pana w białej koszuli, który właśnie stoi obok. Cholernie podobasz mi się w takiej oficjalniejszej wersji wiesz ? – zawiesiła mu dłonie na kark i przysunęła swoją twarz do jego twarzy. Dzięki dość wysokim szpilkom stykała się z nim nosem spoglądając w jego oczy.
-Nie prowokuj mnie, już wystarczająco dziś podniosłaś mi ciśnienie, a jeszcze chwila, a nie dotrzemy do klubu – przysunął się jeszcze bliżej do dziewczyny, zamykając jej talie w swoich dłoniach. Jego wargi zaczęły zachłannie zwiedzać jej odsłoniętą szyje i pewnie jego poczynania stałyby się jeszcze bardziej odważne, gdyby nie samochód, który zatrzymał się tuż obok nich.
-Wiedziałem, że tak będzie dlatego po Was przyjechałem gołąbeczki – z auta nagle wyskoczył uśmiechnięty od ucha do ucha Nick.  –No już wskakujcie i jedziemy na imprezę – teraz nie mieli już wyjścia, jak wsiąść do taksówki i pojechać z nim do klubu. 

środa, 1 maja 2013

Chapter Twenty-One




Nowość miała być już dawno, ale z przyczyn nie do końca zależnych ode mnie nie miałam możliwości by cokolwiek napisać. Wiem, że niektórzy się już niecierpliwili i pozostaje mi jedynie przeprosić, bo za wiele nie mogę zdradzić. Nie jestem tak do końca zadowolona z tego rozdziału, ale chciałam już coś dla Was wstawić. Mam nadzieje, że możliwe błędy, literówki mi jakoś wybaczycie.
Życzę Wam udanej majówki, a przyszłym maturzystką połamanych długopisów :) 
 

Dni mijały bardzo wolno i dla drobnej blondynki każdy kolejny był wyzwaniem. Cały czas chodziła niewyspana po nocnym sms'owaniu z Australijczykiem. Powoli ta różnica czasu zaczynała ją wykańczać. Jednak kiedy miała do wyboru sen lub rozmowa czy wymiana wiadomości z piegusem to zdecydowanie wybierała tą drugą opcję. Tylko w taki sposób wiedzieli, co dzieje się w ich życiu. Darcy dużo opowiadał jej o tym, co słychać w słonecznej Australii, ale nie widziała już w nim tego entuzjazmu, co zawsze. Wiedziała, że tęskni tak samo mocno, jak i ona.  Teraz rozumiała, że naprawdę nie łatwo być partnerką sportowca. Długie rozłąki po części wzmacniają uczucie, ale mogą też je wypalić. Na szczęście w jej przypadku nic nie wskazywało na to, bo cokolwiek miało się zmienić względem jej uczuć do żużlowca.
Był dość wczesny ranek, kiedy Dagmara szykowała się na zajęcia. Pakowała potrzebne materiały do torby, by później w spokoju zjeść pierwszy posiłek. Gdy właśnie pałaszowała bułkę i popijała poranną kawę to rozdzwoniła się jej komórka, która leżała jeszcze w łóżku, pod ciepłą kołdrą. Niechętnie udała się po telefon, ale kiedy zobaczyła że połączenie jest zagraniczne bardzo szybko odebrała. 
-Halo – zaczęła lekko zdezorientowana czekając na to, co ją zaraz czeka. Przez głowę przeszła jej myśl, że Darcy znów wykręcił jakiś numer i pewnie uszkodził sobie jakąś część ciała, to byłoby do niego bardzo podobne.
-Dzień dobry, bo w Polsce chyba właśnie macie poranek prawda  ? – usłyszała damski głos, dlatego jej zdziwienie robiło się coraz bardziej większe. Nawet nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie, ponieważ kobieta kontynuowała. –Jestem mamą Darcego i mam nadzieje, że dobrze się dodzwoniłam. Dagmara prawda ? – jej imię wypowiedziała nieco niewyraźnie, ale blondynka przywykła już do australijskiego akcentu, który często nie radzi sobie z polskimi imionami.
-Dzień dobry, tak to ja. Czy coś się stało ? – jeżeli dzwoniła do niej jego mama to coś na pewno się wydarzyło. Od razu jej serce przyspieszyło i zaczęło mocniej bić.
-Nie skarbie skąd, Darcy jeszcze nic nie stworzył – zaśmiała się doskonale rozumiejąc, co dziewczyna miała na myśli. W końcu ona najlepiej znała swojego syna.   –Ja dzwonię w innej sprawię właściwie z zaproszeniem. Wiem, że studiujesz ale na studiach macie chyba jakąś przerwę świąteczną prawda ?
-Owszem mamy ok. 2 tygodni – wciąż była w lekkim szoku.
-To świetnie. Mam propozycję nie do odrzucenia ! Ponieważ nie mogę już patrzeć, jak mój syn wałęsa się po domu z tą swoją zbolałą miną postanowiłam zrobić mu wyjątkowy prezent świąteczny i mam nadzieje, że mi w tym pomożesz. Nic nie ucieszy go tak bardzo, jak twoja obecność, dlatego mam nadzieje że przyjmiesz moje zaproszenie na święta ? – jej szczęka znalazła się prawie na podłodze. Nie spodziewała się takiej propozycji o tak wczesnej porze. Czuła jakby to był jakiś bardzo przyjemny sen, bo myśl o tym że mogłaby zobaczyć rudowłosego była bardzo, ale to bardzo przyjemna.
-Bardzo bym chciała, ale nie wiem czy dam radę. Moja mama miała wrócić na święta do kraju i obiecałam jej, że spędzimy w końcu czas razem.
-Kochanie żaden problem zapraszam również i twoją mamę, miejsca tu nie zabraknie, a im  więcej osób na świętach tym lepiej – po kolejnych sekundach rozmowy naprawdę nie mogła odmówić. Pani Ward nie miała zresztą nawet zamiaru przyjąć jakiejkolwiek odmowy.
-Bardzo się cieszę, że już niedługo Cię poznam. Darcy tyle o Tobie opowiada. Mam nadzieje, że nie wygadasz się przed nim i damy radę jakoś utrzymać nasz plan w tajemnicy ?
-Będę milczeć, jak grób. Mam nadzieje, że mówi same dobre rzeczy, bo jak nie to policzę się z nim w tej Australii – po rudowłosym można było się naprawdę wiele spodziewać. Poza tym nie należał do osób, z których informacje wyciąga się za pomocą tortur. Wystarczyło jednie zaoferować coś dobrego do jedzenia i właściwie można było dowiedzieć się naprawdę wszystkiego. To samo dotyczyło jego klubowego bliźniaka, który na widok bliźniaka był wstanie wyjawić nawet najskrytszą tajemnicę.  
-On Cię wychwala pod niebiosa, a to mu się raczej nie zdarza, dlatego czym prędzej skontaktuj się z mamą i daj mi znać, a zabukuje Wam bilety – po wymianie jeszcze kilku zdań zakończyły rozmowę, a studentka wróciła do jedzenia śniadania. Nie przypuszczała, że jeden mały telefon może sprawić jej tyle radości. Ze względu na to, że naprawdę dawno nie widziała swojej rodzicielki, sama nie wpadła na pomysł wyjazdu do Australii. Właściwie to nawet nie powiedziała jej, że ma kogoś, a tym kimś jest zawodnik miejscowej drużyny. Teraz pozostawało jej tylko przekazać to jakoś mamie i namówić na wyjazd na dość odległy kontynent. Postanowiła jednak, że zrobi to na spokojnie, kiedy wróci z zajęć.
                Czekała kiedy wykłady i ćwiczenia w końcu się zakończą, a ona będzie mogła wrócić do domu. Wcześniej jeszcze napisała do rodzicielki wiadomość, aby ta była gotowa na rozmowę z nią na Skypie. Kiedy tylko wychodziła z wykładu czuła się tak podekscytowana, jakby właśnie czekała ją pierwsza randka. Z jednej strony już stęskniła się za rozmowami z mamą, która ze względu na to że wychowała ją samotnie, była jej bardzo bliska. Z drugiej też nie mogła się doczekać kiedy opowie jej o Darcym, o tym że się zakochała i chcę odwiedzić go w Australii, a przede wszystkim chcę żeby ona poleciała tam z nią. Zanim jeszcze włączyła komputer przygotowała sobie kubek gorącej czekolady, która miała jej osłodzić rozmowę, gdyby coś poszło nie po jej myśli. W końcu nie wiedziała, jaka będzie reakcja jej mamy, która kompletnie nie wiedziała, co tak naprawdę działo się w życiu jej córki. Oczywiście ten epizod związany z rozstaniem i kłótnią Polka zamierzała pominąć.
                Początek ich rozmowy był bardzo standardowy. Obie panie opowiadały o tym, co działo się ostatnio, jak się czują i obie ekscytowały się na zbliżające się spotkanie. Daga kompletnie nie wiedziała, jak powinna zacząć opowieść o rudowłosym żużlowcu, ale mama ją nieco wyręczyła.
-Skarbie, a Ty się lepiej przyznaj kim jest ten szczęściarz, który tak zawrócił ci w głowie co ? – kompletnie nie spodziewała się takiego pytania, bo przecież nigdy nie powiedziała, że kogoś poznała.
-Skąd wniosek, że jest ktoś taki ?  - była ciekawa, co może zaraz usłyszeć.
-Masz uśmiech od ucha do ucha, błyszczą Ci oczy i czuje, że chcesz mi coś powiedzieć. Poza tym urodziłam Cię i wiem takie rzeczy. To jak kim jest ten chłopak ? 
-Cóż jakby to powiedzieć. To sportowiec, a dokładniej żużlowiec więc pewnie nie będziesz mieć trudności, żeby domyśleć się o kim mówię. Jest w moim wieku, z Australii i może nie ma nieskazitelnej reputacji, ale wcale nie jest taki, jak w tych wszystkich poza stadionowych opowieściach – zakończyła na jednym tchu. Teraz pozostało jej poczekać, na to co powie mama. Ona jako rodowita torunianka i wierna fanka czarnego sportu wiedziała wiele o tej dyscyplinie, ale również o jej zawodnikach. Tym samym Dagmara miała pewność, że doniesienia o rzekomym gwałcie, zakrapianych imprezach i innych wybrykach nie były jej obce.
-Moja córka i Darcy Ward ? – spytała z uśmiechem, co blondynka przyjęła jako dobry znak i nieco się rozluźniła. –Nie sądziłam kochanie, że on jest w twoim typie, ale miłość nas czasem zaskakuje. Pewnie teraz czekasz na to co, ja o tym sądzę ? – w odpowiedzi otrzymała potwierdzające kiwnięcie głową. –Kochanie jeżeli Ty  jesteś szczęśliwa to i ja jestem. I sama wiesz, że nigdy nie oceniam ludzi po pozorach, czy po tym co mówią o nich inni i starałam się Ciebie nauczyć  tego samego. Chętnie kiedyś poznam tego niepokornego Australijczyka – zaśmiała się na końcu, teraz już całkowicie rozluźniając atmosferę.
-Właściwie mamuś to nawet będziesz miała taką okazję. Musisz się tylko na coś zgodzić, mam nadzieje, że swojej jedynej córce nie odmówisz – i to był dobry wstęp do wytłumaczenia całej sytuacji, co studentka zresztą zaraz zrobiła. Bardzo chciała, aby podróż do Australii się udała. Nie liczyło się nic poza tym, że będzie mogła zobaczyć swojego rudzielca i spędzi z nim trochę czasu.
-Jeżeli powiem nie to złamie Ci serce prawda ? – spytała jej mama po chwili ciszy, jaką córka dała jej na zastanowienie. W końcu decyzja o tej dalekiej wycieczce wcale nie jest łatwa.
-Oj złamiesz – potwierdziła robiąc przy tym minę kotka ze Shreka, która miała oczywiście wpłynąć pozytywnie na odpowiedz.
-Czyli nie mogę odmówić. Poza tym perspektywa spędzenia świat Bożego Narodzenia w słońcu brzmi interesująco nie uważasz ? – to oznaczało tylko jedno, a radość blondynki nie miała końca. Niewiele brakowało by wycałowała monitor swojego laptopa, ale w ostatniej chwili jakoś się opamiętała. Jeszcze tego samego dnia, zaraz po zakończonej rozmowie wysłała wiadomość do pani Ward. Ona dosłownie po kilku minutach poinformowała o tym, że zajmie się wszelkimi formalnościami i zabukuje dwa bilety.
            Każdego dnia skreślała dni w kalendarzu, czekając na dzień wyjazdu. Postanowiła odpuścić kilka dni zajęć, bo sama podróż miała być bardzo długa. Najpierw musiała dojechać do Gdańska, stamtąd samolotem do Londynu, a tam razem z mamą miały mieć już bezpośredni lot do Australii. Obie panie więc miały przed sobą dwa loty. Mimo tak ciężko zapowiadającego się początku Dagmara chodziła z uśmiechem od  ucha do ucha i musiała nawet się trochę powstrzymać w rozmowach z Darcym, który zaczął się lekko niepokoić tak dobrym humorem swojej dziewczyny. Wszystko starała się usprawiedliwić zbliżającym się spotkaniem z mamą, a chłopak nie miał innego wyboru, jak jej zaufać. Nawet nie wiedział jak ogromna niespodzianka niedługo go czeka. Blondynka miała już nawet naszykowaną walizkę z ciuchami, do której pozostało włożyć kilka drobiazgów. Była już całkowicie gotowa na spotkanie z kangurem.
            Dzień przed wyjazdem czekała ją rozmowa na Skypie z piegusem. Próbowała  się jakoś od niej wykręcić, bo po nocnych rozmowach dzień spędzony w samolocie nie zapowiadał się najlepiej, ale nie miała żadnego dobrego argumentu, by jakoś się od tego wymigać. Wytrwała jakoś do nocy, by na ekranie zobaczyć jego lekko uśmiechniętą twarz.   
-Dobrze Cię widzieć mała. Stęskniłem się już za Tobą i to bardzo. Nawet tego marudnego Chrisa mi brak – on rozpoczął pierwszy.
-Powiem Ci, że też tęsknie za mistrzem i jego rodzinka, ale za Tobą troszeczkę bardziej. Ale chyba powinniśmy się cieszyć, że mamy internet i mamy, jak ze sobą rozmawiać – ze wszelkich sił musiała walczyć, aby nie powiedzieć mu o tym, że już niedługo będą mieli okazję nie tylko komunikować się za pośrednictwem komputera, ale będą mogli również się przytulić, pocałować.
-Tylko trochę ? Spodziewałem się czegoś więcej. Najgorsze jest to, że mam dla Ciebie genialny prezent, na święta, a nawet nie mam Ci go jak dać. Obawiam się, że gdybym go wysłał to albo nie doszedł by wcale albo nie w jednym kawałku – miała ochotę objąć go już teraz, ale  niestety nie było to jeszcze możliwe.
-Ja też mam już coś dla Ciebie. Może lepiej pogadajmy o czymś przyjemnym, a nie tu się smucimy na odległość – za każdym razem musiała  jakoś rozweselać ich rozmowę, bo toruński zawodnik zupełnie nie radził sobie z ich rozłąką. Do tej pory nie widywali się tylko wtedy kiedy on miał spotkania w Anglii czy w Szwecji, a teraz tak nagle się to zmieniło.
-Jeśli nie ma Cię obok to nic już nie jest przyjemne wiesz ? Kurde coś Ty ze mną kobieto zrobiła, jeszcze trochę a zacznę pisać wiersze i zamienię się w romantyka – zareagowała na jego zdanie głośnym śmiechem, zupełnie nie zważając na późną porę.
-Kochanie wątpię, aby groził Ci romantyzm także możesz być spokojny – ich dalsza konwersacja polegała na żartach, przekomarzaniu się, starali się zachować pozory normalności, tak jakby teraz siedzieli obok siebie, a nie każde przed swoim laptopem, tyle tysięcy kilometrów od siebie. To ułatwiało zaakceptowanie aktualnego stanu rzeczy.
            Tak jak przewidziała rano była kompletnie nieprzytomna, bo prawie w ogóle nie spała. Dzielnie jednak przetrwała transport pociągiem na gdańskie lotnisko. Tam na szczęście nie musiała długo czekać, przeszła szybką odprawę i po ok. 2 godzinach była już w stolicy Wielkiej Brytanii. Dziesięć minut później już tonęła w uścisku mamy, a jej radość znów nie miała końca. Obie tak dawno się nie widziały, że aż trudno było im uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się naprawdę. Szybko jednak musiały przejść kolejną odprawę i już w samolocie miały naprawdę dużo czasu, aby nadrobić wszelkie zaległości. Opowiadały sobie o wszystkim, aż obie zasnęły na niezbyt wygodnych siedzeniach. Po przebudzeniu miały przed sobą jeszcze kilka godzin lotu, ale ze względu na tak długa rozłąkę czas płynął im naprawdę bardzo szybko i przyjemnie. Właściwie to nawet nie spostrzegły kiedy te wszystkie godziny minęły i zanim się obejrzały samolot już lądował.
-Córciu, a Ty wiesz gdzie mamy teraz się udać ? – spytała ją mama, kiedy już przemierzały hol prowadzący do hali przylotów.
-Ja nie wiem, ale Jj powinien już na nas czekać i on ma nas zawieźć na miejsce – powiedziała spokojnie, ale w środku wszystkie jej wnętrzności już od dobrych kilkunastu minut tańczyły makarenę. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak szybko się poruszała i że mama nie mogła nad nią nadążyć. Zatrzymała się dopiero w hali, wzrokiem szukając brata Warda, który miał na nie czekać. Właściwie nie wiedziała dokładnie, jak on wygląda ale oboje przejrzeli swoje zdjęcia żeby wiedzieć, czego mniej więcej mają się spodziewać.
-Cześć szwagierko – usłyszała rozbawiony głos w lewym uchu i po chwili spojrzała na tamtą stronę. Stał przed nią wysoki mężczyzna, który na pewno nie był łudząco podobny do zawodnika toruńskiej ekipy. Dziewczyna jednak dostrzegła kilka małych podobieństw, które jednak potwierdzały, że to musi być brat rudowłosego.
-Na zdjęciach wyglądasz na nieco wyższą, a tu takie maleństwo. No choć przytulić się do szwagra – zanim się obejrzała to tonęła już w jego niedźwiedzim uścisku.
-Ty za to wydawałeś się nieco niższy, a tu taka niespodzianka. Możesz mnie już postawić, bo na dziś mam już dość powietrznych podróży – zaproponowała, bo jej nogi niestety nie czuły stabilnego podłoża.
-No tak trochę z tej Polski do nas macie. Na pocieszeniem mogę powiedzieć, że teraz jeszcze półtorej godzinki spędzimy w aucie. A pani pewnie jest mamą Dagmary – dopiero po chwili do dwójki dołączyła kobieta, której w końcu udało się dogonić córkę. –Wyglądacie bardziej jak siostry – dodał po chwili namysłu Australijczyk, na co obie odpowiedziały śmiechem.
-Jj my może już lepiej jedźmy co ? – nie chciała go popędzać, ale będąc już na tym samym kontynencie nie chciała tracić cennego czasu. Na szczęście brat Darcego zareagował na tą niecierpliwość śmiechem i pomógł obu paniom z bagażami. Tym sposobem dotarli do samochodu, w którym przyszło im spędzić najbliższy czas. Nie obyło się bez żartów, bo to chyba cecha charakterystyczna każdego mieszkańca antypodów.  
-Darky dozna niezłego szoku, jak Cię zobaczy, ale może końcu zacznie się zachowywać jak człowiek – przyznał z rozbawieniem starszy z Wardów. Widząc spojrzenie Polki roześmiał się jeszcze głośniej.  –Nie patrz tak na mnie to nie ja się zakochałem i ciągle wałęsam po domu mówiąc, jak to bardzo tęsknie i chce już początek sezonu w Polsce, bo to oznacza spotkanie z ukochaną – nawet mama Dagmary nie mogła już powstrzymać śmiechu choć do tej pory, jakoś udawało się jej zachować powagę.
-Byś się tak nie nabijał z brata – samej już też chciało jej się śmiać.
-Ależ młodszy brat to najlepszy materiał do żartów, ale na razie dam mu spokój. Niech się trochę nacieszy chłopak – przez resztę czasu zdążył opowiedzieć kilka śmiesznych historii z dzieciństwa. Może wyglądem nie byli tak bardzo do siebie podobni, ale charakter i zachowanie bardzo ich łączyły.
Do rodzinnego domu państwa Wardów dotarli po ponad godzinnej jeździe samochodem. W słonecznej Australii aktualnie był środek nocy, co jeszcze bardziej potęgowało zmęczenie. Jednak jak się okazało na Polki czekało miłe powitanie kolacją i kubkiem ciepłej, słodkiej czekolady. Po tak wyczerpującym dniu i jedzeniu nie najlepszej jakości było to miłe zakończenie. Przywitała ich zarówno mama Darcego, jak i jego tata. Tylko on nieświadomy, co tak właściwie się dzieje spał smacznie na górze, w swoim pokoju.  Mama Dagmary od razu złapała wspólny język z rodzicami żużlowca, ona zaś pochłonięta była rozmową z Jj.
-Synku zaprowadź Dagmarę do pokoju Darcego, bo przypuszczam że pewnie tam będziesz chciała spać, a ja pokaże zaraz pokój twojej mamie – z entuzjazmem pożegnała się z domownikami i ruszyła za Australijczykiem na górę. Czuła narastające emocję, a kiedy znalazła się już w pokoju i zobaczyła rudą czuprynę zatopioną pod kołdrą miała ochotę rozpłakać się, ze szczęścia. Przez dobrą chwilę delektowała się tym widokiem by po chwili przysiąść na jego łóżku i zatopić dłonie w jego włosach. On tylko niespokojnie się poruszył i instynktownie przysunął się do dziewczyny. Nie chciała go budzić, ale nie mogła już dłużej wytrzymać. Znała go na tyle dobrze by wiedzieć, co zadziała skutecznie, a nie drastycznie.  Wargami dotknęła delikatnie jego czoła i jeszcze raz przeczesała palcami pukle rudych włosów. Kangur uchylił minimalne powieki i obdarzył szerokim uśmiechem by po chwili ponownie położyć głowę na poduszkę. Dopiero po minucie ponownie otworzył oczy, aby upewnić się czy to, co zobaczył nie było tylko pięknym snem. Jednak obok wciąż siedziała blondynka, która przyglądała mu się z rozbawieniem.
-Cholera już naprawdę ze mną źle – westchnął chyba traktując swoją pobudkę, jak halucynację, przyjemne, ale jednak halucynacje.
-Myślę, że chyba aż tak źle to nie jest – chłopak jeszcze raz spojrzał na dziewczynę z szeroko otwartymi oczami, a potem dotknął wskazującym palcem jej ramienia. Spowodowało to jej głośny śmiech.
-Jestem prawdziwa, ale jak masz wątpliwości to mogę Cię uszczypnąć – zaproponowała i obserwowała, jak ten szybko wyskakuje z łóżka potykając się o swoje porozrzucane ciuchy.
-Daga ja naprawdę nie mam halucynacji, to mi się nie śni i Ty naprawdę tu jesteś – wciąż był w szoku, ale kiedy Polka sprawnie zeskoczyła z łóżka i zawiesiła mu dłonie na kark miał już pewność, że to nie sen. Podtrzymując jej podbródek łapczywie odnalazł jej wargi, by przez długi czas delektować się ich smakiem.
-Szczęśliwy ? – spytała kiedy już miała możliwość złapania oddechu.
-Jeżeli rano okaże się, że to naprawdę nie był sen to będę mega szczęśliwy – studentka postanowiła go uszczypnąć, żeby już teraz miał taką pewność.