czwartek, 14 lutego 2013

Chapter Sixteen

Mój prezent dla Was na święto zakochanych. Miłego czytania :)

                Pędził tak szybko, jak tylko było to możliwe. Jak najszybciej chciał dotrzeć do szpitala i dowiedzieć się, co z jego nieodpowiedzialnym przyjacielem. Czasami zastanawiał się kiedy on sam tak wydoroślał i zaczął dostrzegać, jak zachowanie Warda denerwuje wszystkich dookoła. Dla niego był jak rodzony brat i doskonale wiedział, że pomimo całej tej otoczki jest niezwykle skromnym chłopakiem, który kocha to co robi i dla przyjaciół i rodziny zrobiłby wszystko. Jednak dla fanów, którzy albo to widzą go na imprezie albo czytają o jego wybrykach, rzeczywistość wydaje się już zdecydowanie inna. Nie raz dosięgały ich niemiłe komentarze, ale teraz nie dotyczyły one już Chrisa. Co zrobić, żeby nie dotykały też rudzielca ze słonecznej Australii ? Na to pytanie niestety nie znał już odpowiedzi.
                Dociskając pedał gazu mijał kolejne uliczki, aż w końcu na horyzoncie pojawił się wysoki, szpitalny budynek. Po kilku sekundach, choć dla niego wydawały się to długie minuty, znalazł się na parkingu i zamykając auto wbiegły szybko do środka. Z pomocą informacyjnych tablic skierował się na odpowiedni oddział, a później do pokoju pielęgniarek. Kobieta, która wcześniej do niego dzwoniła zaprowadziła go do odpowiedniej sali, gdzie leżał żużlowiec. Miał zawiniętą w bandaż głowę i obitą twarz, nie wyglądało to zbyt ciekawie. Holder z rezygnacją pokręcił głową i głośno wzdychając usiadł na krześle stojącym obok łóżka pacjenta.
-Nic nie mów, wiem jestem głupim idiotą i w końcu dostałem za swoje – brunet nawet nie zdążył zabrać głosu, bo wyprzedził go Darcy, który jak się okazało nie spał i chyba czekał na rodaka.
-A gdzie twój wierny kompan Nick po niego nie zadzwoniłeś ? – nie chciał być wredny, bo faktycznie Ward dostał chyba dobrą nauczkę, ale nie potrafił się powstrzymać. Osobiście nie dążył Morrisa ani to sympatią ani antypatią czy nienawiścią. Dla niego był zupełnie obojętny, ale z drugiej strony to właśnie z nim rudzielec miewał tak głupie pomysły, które zawsze kończą się tak samo.
-Dobra przepraszam Cię za to, co powiedziałem. Wiem, że mogę zawsze na Ciebie liczyć i nie mam pretensji o to, że czas spędzasz z rodziną, przecież to rozumiem – teraz było mu głupio za to, co wcześniej powiedział. Był zły więc coś palnął, a Chris po raz kolejny pokazał jakim jest dobrym przyjacielem.
-Palniesz  wszystko byle by zmienić temat i nie powiedzieć nic o Dagmarze. Nie udawaj, że jej nie było, bo cały czas o niej myślisz i tak łatwo nie zapomnisz – to był dobry moment, na to żeby w końcu coś wskórać, albo chociaż spróbować.
-Jak będziesz mi ciągle o niej przypominać to na pewno nie zapomnę. Ty myślisz, co innego i ja co innego. W tej kwestii raczej się nie dogadamy – próba wytłumaczenia czegokolwiek dwudziestolatkowi była niczym syzyfowe prace, nigdy nie dobiegała do końca i cały czas zaczynała się na nowo i na nowo.
-To powiedź mi co Ty myślisz, co ? Bo ja znam tylko jedną wersję, którą też siłą musiałem wyciągać, a jak sam wiesz Polacy bywają uparci – po raz ostatni miał zamiar porozmawiać na ten drażliwy temat i już nigdy więcej go nie poruszać. Musiał zaakceptować to, że jeżeli Darcy sam nie zrozumie, jaka jest prawda to on już nic nie może zrobić. Przecież nie przeprosi za niego i nie będzie za niego naprawiać innych błędów, przede wszystkim tych, jakie niewątpliwie będą go czekały z klubem.
-Co mam Ci powiedzieć… Może emocje mnie poniosły, ale jeżeli ona by mnie naprawdę kochała to spławiłaby tego gościa i zadzwoniła do mnie. Jak widać nie zadzwoniła i ja też nie zamierzam. Może po prostu nie było nam pisane bycie razem. Prędzej czy później uda mi się o niej zapomnieć – w takich chwilach on również miał ochotę obić mu twarz.
-Czasami się zastanawiam czy Ty w ogóle masz mózg wiesz ? Daga zrobiła dokładnie to czego oczekujesz spławiła go i pobiegła za Tobą, ale Ty nie chciałeś słuchać więc to nie ona powinna tu dzwonić, a Ty. Chcesz żebym do niej zadzwonił ?  - nie zamierzał już dalej się w to mieszać, dlatego wolał zapytać o to, czy informować Polkę o tym, co się stało, choć i tak oczywiste było to, że dowie się o tym z internetu czy z prasy.
-Nie dzwoń do niej, ja muszę to wszystko sobie poukładać i jeżeli zmienię zdanie to sam się z nią skontaktuje – Chris musiał uszanować decyzje młodszego kolegi, chociaż wcale się z nią nie zgadzał. Posiedział z Wardem jeszcze kilka godzin, ale jego czekał jeszcze ostatni mecz w lidze polskiej, w którym mieli walczyć o brąz, a przecież do Torunia nie dotrze w pięć minut. Ze szpitala udał się do domu, opowiedział o wszystkim Sealy i po czułym pożegnaniu ruszył na lotnisko.
                Mówi się, że czas leczy rany i Dagmara postanowiła w końcu, w to uwierzyć. Rozmowy z przyjaciółką i jej troska sprawiła, że końcu postanowiła się pozbierać. Po długiej kąpieli po raz pierwszy od dawna zrobiła makijaż, ułożyła włosy, a z szafy nie wyciągnęła pierwszych lepszych ciuchów, tylko swój ulubiony zestaw. Co prawda była niedziela, a ona nigdzie się nie wybierała, ale najwyższy czas by zaczął wracać do życia. Z lekkim uśmiechem na twarzy zabrała się za przygotowanie obiadu, by w końcu zjeść jak człowiek. Jej ciało domagało się wręcz warzyw, owoców, witamin, a może i nawet po prostu chociaż 3 posiłków dziennie, by odzyskać siły. Jak zazwyczaj odwiedziła ją Natalia, która na widok przyjaciółki doznała nie małego szoku. Była przygotowana na kolejną walkę o to, żeby blondynka coś zjadła, ogranęła się czy chociaż normalnie z nią porozmawiała. A tu nagle drzwi otworzyła jej odziana w fartuszek Dagmara i zaprosiła ją do kuchni. Najgorsze było to, że musiała jej powiedzieć, coś co mogło znów doprowadzić ją do łez.
-Wow co tak ładnie pachnie ?  - postanowiła grać na zwłokę i może, jakoś uda się jej zataić informację o tym, że Darcy został pobity. Wystarczyło tylko powstrzymać ją od oglądania dzisiejszego meczu i może jeszcze schować jej komputer gdzieś głęboko w szafie.
-To łosoś mam nadzieje, że będzie nam smakował – po raz kolejny doznała szoku.
-Łosoś ? Przecież Ty nie lubisz ryb. Czy ktoś walnął Cię dziś w głowę ?
-Bardzo śmieszne.  Po prostu ciągle gadają, że ryby są takie zdrowe, a Ty ciągle powtarzać, że mam się zacząć zdrowo odżywiać to postanowiłam połączyć to w jedną całość. To  źle ? – Natalia podniosła jedynie ręce do góry w geście rezygnacji i czekała, aż przyjaciółka skończy przygotowywanie posiłku. W między czasie napiły się jeszcze kawy i porozmawiały o głupotach, jak to robiły kiedyś.
-Jestem z Ciebie dumna  wiesz ? – musiała jej to powiedzieć, a Dagmara przyjęła to ciepłym uśmiechem i przytuliła się do stojącej obok przyjaciółki.  Teraz była jeszcze bardziej pewna tego, że nie może dopuścić do tego, aby blondynka dowiedziała się o tym, że Ward leży w szpitalu. Przez cały obiad pilnowała się, żeby tylko nie wspomnieć nic o żużlowcu czy też w ogóle o dzisiejszym meczu, a dla wiernego fana to naprawdę nie lada wyzwanie. Później próbowała wyciągnąć przyjaciółkę na spacer, bo to dawało jej 100% pewność, że blondynka nagle nie chwyci za pilota. Po długich namowach udało się i obie studentki cieszyły się jesienną aurą.  Po długim chodzeniu przysiadły na ławce niedaleko basenu, który znajdował się w miasteczku studenckim.
-Jak myślę, że jutro trzeba rano wstać to już mam dość – powiedziała Natalia wychylając twarz w stronę słońca, jakby z nadzieją, że mogę trochę się opali.
-Wiesz zawsze możesz nie iść na zajęcia i skorzystać z uroków życia studenta – delektowały się tą naprawdę przyjemną pogodą, ale tylko do czasu. Kiedy z zamkniętymi oczami obie wymieniały między sobą jakieś głupie komentarze nabijając się z siebie nawzajem, obok ich ławki przechodziło dwóch młodych chłopaków, czego przez zamknięte oczy nie zauważyły. Niestety usłyszały dokładnie o czym obaj mówili. Rozmawiali o żużlu i na nieszczęście Natalii jeden z nich wspomniał o nieobecności w meczu rudzielca.
-Darcy dziś nie jedzie ?  - tego pytania się obawiała, ale teraz chyba nie mogła już dalej kłamać, bo przecież Dagmara mogła wyciągnąć telefon i wszystko sobie sprawdzić.
-Nie, nie ma go w Polsce – pozostawała jej choć drobna nadzieje na to, że taka informacja zadowoli jej przyjaciółkę.
-Dlaczego ? To przecież spotkanie o medal ! – nadzieja zawsze umiera ostatnia.
-Dobra Daga i tak byś się dowiedziała Darcy został pobity i dlatego dziś nie jedzie, leży w szpitalu w Anglii – z twarzy trudno było wyczytać emocje, jakie targały dziewczyną. Wydawało się jednak, że na tym zakończy się ich rozmowa i pewnie już niczego więcej od niej nie da się wyciągnąć.
-Co z nim ?  Został mocno pobity ?  - mimo złamanego serce, nie życzyła mu takiego zakończenia sezonu i przede wszystkim martwiła się o niego. Wciąż na widok jego twarzy i piegów mocniej biło jej serce, jak wtedy gdy był obok.
-Trochę oberwał, ale nie jest chyba tak tragicznie, bo piszą o tym, że jutro moją go wypisać - to ją uspokoiło. 
-To dobrze. Wracamy już do domu ? - po raz kolejny zaskoczyła Natalie swoim spokojem i opanowaniem. Zachowywała się tak jak wcześniej, nie wróciła do płaczu i użalania się na sobą. 

                Resztę dnia spędziły na oglądaniu telewizji, zajadając przy tym popcorn. Zrobiło się już jednak na tyle późno, by Natalia musiała już wrócić do siebie, wyspać się przed ciężkim dniem.  Obie umówiły się jednak, na kawę i zakupy, bo przyszła pora na małą zmianę wizerunku. Kiedy za blondynką zamknęły się drzwi druga położyła się na kanapie i wyciągnęła z kieszeni swój telefon. Długo się nim bawiła wahając się czy, aby na pewno powinna pisać czy dzwonić. W końcu wybrała numer Chrisa. Dość szybko odebrał zupełnie, jakby czekał na jej telefon.
-Cześć Kruszyno. Pewnie dzwonisz się zapytać co z rudym co ?  - zazdrościła mu tego jego pozytywnego podejścia, zawsze był tak radosny i zarażał tym innych.
-Nie właśnie dzwonię, żeby pogratulować Wam brązu – szczerze powiedziawszy to nie wiedziała czy, aby na pewno go zdobyli, ale wierzyła w swoją ukochaną drużynę nawet i w ciemno.
-Oglądałaś ? Szkoda, że nie mogłem pojechać w ostatnim biegu i wejść na podium, ale najważniejsze że wygraliśmy i mamy medal.
-Tak, tak widziałam i bardzo się cieszę razem z Tobą, jestem z Was dumna – trochę się jąkała, choć próbowała za wszelką cenę mówić wiarygodnie.
-A co tam u Ciebie, jak studia i studenckie życie ?  - wyglądało na to, że Holder naprawdę uwierzył jej w to, że nie dzwoni dowiedzieć się o zdrowie Australijczyka i sam nie zamierzał poruszać tego tematu. Tym samym nie pozostawił jej innego wyboru.
-Dobra Chris chciałam się zapytać, co z Darcym ? – spytała niepewnie zagryzając przy tym niewinnie wargę.
-Wiedziałem – zaśmiałam się do słuchawki, aż Dagmara musiała odsunąć komórkę od ucha. –Będzie żył. Trochę dostał po głowie i twarzy, ale wyliże się z tego. Byłem u niego więc wiem, co mówię – to zdecydowanie bardziej uspokoiło ją niż wersja sportowych portali, które jednego dnia piszą jedno, a drugiego już zupełnie, co innego. Porozmawiała jeszcze chwilę z Holderem, wykorzystując tą okazję do tego, aby dowiedzieć się, co u niego, Sealy i Maxa. Po 10 minutach plotkowania pożegnała się z przyjacielem i ruszyła do łazienki, wziąć odprężającą kąpiel. Miała czas na przemyślenia i postanowiła, że napiszę do Warda. Chyba mimo wszystko chciała by on wiedział o tym, że ona cały czas o nim myśli i pamięta. Przez cały czas wydawało jej się, że on już o niej nie pamięta, ale teraz coś podpowiadało jej, że wcale tak nie jest. Owinięta w ręcznik wróciła do salonu i chwyciła komórkę. To był chyba najdłużej pisany przez nią sms, bo co zdążyła coś napisać to później kasowała całość i zaczynała od nowa. W końcu postawiała na coś krótkiego ”Szybkiego powrotu do zdrowia.” – bez żadnych znaków i zbędnej treści, bo właśnie tego mu życzyła.
  

piątek, 1 lutego 2013

Chapter Fifteenth





                Ten dzień był niewiarygodny i na pewno utkwi na długo w ich pamięci. Nie było nawet innej opcji, jak oblanie sukcesu w gronie przyjaciół, bo w końcu mistrzem świata nie zostaje się codziennie.  Całą paczką udali się oczywiście do Moskwy, choć doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że fani wiedzą iż zdarza im się tam bywać. Tam jednak czuli się najlepiej i tam mieli zamiar wypić kilka drinków za zdrowie najmłodszego, australijskiego mistrza.
                Zabawa rozpoczęła się, jak każda inna,  kilka drinków przy barze dla rozluźnienia i złapania dobrego nastoju, a potem na parkiet. Z początku Chris tańczył z Sealy, a Darcy z Dagmarą, co sprawiało, że James musiał tańczyć z młodszym bratem Jackiem. Całkiem fajnie im szło i rozbawili innych, którzy przyglądali się im w osłupieniu. W końcu jednak stwierdzili, że poszaleją w swoim gronie i tańczyli wszyscy obok siebie. Dziewczyny szalały w swoim stylu, a panowie w swoim. Każdy z wielkim uśmiechem na ustach chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się stało niedawno. W końcu zmęczeni udali się do baru, aby uzupełnić zapas płynów. Tam zaczęły się rozmowy, na które wcześniej nie było czasu. Jack zajmował się podrywaniem bratowej, przez co rozśmieszał całe towarzystwo w tym i samego Chrisa. Wydawało się, że nic nie może zepsuć tak wspaniałej atmosfery, ale często bywa tak, że rzeczywistość jest zupełnie inna…
                Sealy szalała ze swoim ukochanym na parkiecie, a nie często zdarzały się okazję do tego,  aby młoda mama mogła wyjść gdzieś sama bez Maxa. Broń boże nie miała z tym żadnego problemu, bo kochała obu panów nad życie i spędzanie czasu z małym synkiem sprawiało jej mnóstwo radość. Nie czuła, że coś traci, że mogłaby jeszcze szaleć. Zawsze marzyła o szczęśliwiej rodzinie i teraz ją miała. Niewątpliwie fajnie jednak czasem potańczyć z tak skoordynowanym Australijczykiem. W  tym samy czasie Darcy z Dagmarą siedzieli przy barze kończąc swoje drinki. Rudowłosy pochłonął już dość sporą ilość procentów, co było widać, Daga nie chciała jednak psuć tak miłego wieczoru zwracając mu uwagę i zabierając szklankę. Nie sądziła, że to może się skończyć, tak jak się skończyło.
                Gdy Darcy udał się do toalety nieoczekiwanie obok dziewczyny pojawił się Dawid. Była zdziwiona, bo bawiła się w klubie już długo i wcześniej go nie zauważyła. Od października rozpoczęła już drugi rok studiów, dlatego jej praca się zakończyła.  Wciąż jednak utrzymywała kontakt z nim i z Mają, bo naprawdę miło spędzało im się razem czas. Tym razem czuła, że nic dobrego z tego nie wyniknie, a jak rudowłosy wróci i zobaczy tu bruneta może zrobić się nie przyjemnie. Nie wiedziała jednak, jak pozbyć się kolegi by go w żaden sposób nie urazić.  Żeby w ogóle się słyszeć musieli stać bardzo blisko siebie i krzyczeć sobie do uszu, bo muzyka jak na złość przybrała na głośności. I w tym momencie wrócił już mocno wstawiony zawodnik toruńskiej drużyny.
-A co tu się dzieje ? – spytał mierząc wzrokiem bruneta, który lekko odsunął się od blondynki.
-Nic Darcy właśnie rozmawialiśmy – powiedziała łagodnie Polka wiedząc, że nie ma co panikować, bo to tylko może pogorszyć sytuacje, a przecież faktycznie nie robiła nic złego.
-Jasne i tak całkiem przypadkiem ten typ znalazł się obok Ciebie, jak ja wyszedłem dosłownie na 5  minut do kibla ? Daruj sobie, jak wolisz jego to proszę bardzo droga wolna – to działo się tak szybko, że studentka nawet nie zdążyła na to zareagować. Żużlowiec ruszył w stronę wyjścia, a ona pożegnała się z kolega przepraszając za nieporozumienie i ruszyła za nim. Na szczęście nie trudno było dogonić kogoś, kto porusza się tak chwiejnym krokiem. Zrównała się z nim i złapała za przedramiona.
-Co Ty wyczyniasz ? Chyba trochę za dużo dziś wypiłeś nie uważasz ? Najwyższa pora wracać do domu – próbowała skierować, go we właściwym kierunku, ale on nawet nie drgnął.
-Nigdzie z Tobą nie idę, wracaj do tego swojego, a mnie zostaw w spokoju – mruknął ruszając przed siebie i nie przejmując się stojącą w osłupieniu blondynką.
-Darcy przecież mówiłam, że my tylko rozbawialiśmy nie rób sobie żartów i wracajmy już do domu, nie psujmy tak miłego dnia – nie poddawała się, bo wiedziała że przez chłopaka w dużej mierze przemawia alkohol.
-Sama go zepsułaś, wiedziałem że ten typ coś do Ciebie ma, ale widać Tobie to nie przeszkadza. Wybrałaś jego to mówiłem droga wolna, życzę szczęścia, a z nami koniec – krzyknął chyba na cała ulicę, która na szczęście o tej porze była pusta. Nagle znalazł w sobie tyle sił, aby szybko odejść w kierunku hotelu, a ona wciąż stała w tym samym miejscu. Nie mogła w to uwierzyć, czy właśnie miał się zakończyć jej związek ? Teraz kiedy pokochała go całym sercem miała znowu zostać sama, kolejny raz złamane serce ?  Nawet nie była w stanie wrócić do klubu, aby pożegnać się z przyjaciółmi zresztą, gdyby ją teraz zobaczyli od razu by coś zauważyli. Stwierdziła, że w tej sytuacji najlepiej będzie wrócić do domu i poczekać, aż Australijczyk ochłonie i sięgnie po rozum. 
Miała nadzieje, że gdy emocje opadną, a alkohol zostanie strawiony to chłopak do  niej zadzwoni, przeprosi. W końcu to nie była jej wina, że przy barze nagle pojawił się Dawid, a poza tym to tylko rozmawiali. Zdążyli wymienić między sobą może z dwa zdania, a potem pojawił się Darcy. Niestety minęły już kilka dni i wyglądało na to, że naprawdę to koniec ich związku. Polka nie znosiła tego najlepiej. Jeżeli poprzednio można było powiedzieć, że miała złamane serce to teraz chyba już go wcale nie miała. Chodziła jak robot na zajęcia, a po powrocie czas  spędzała w łóżku, czasami płacząc w poduszkę. Na samym początku miała nawet pozytywne nastawienie licząc na to, że zaraz wszystko wróci do normy. Teraz jednak stwierdziła, że on po prostu szukał pretekstu żeby z nią zerwać, a ta sytuacja mu w tym pomogła. W końcu pozbył się zbędnego balastu i może wrócić do swojego szalonego, imprezowego życia. Skąd wiedziała, że znów zaczął balować ? Chris nie omieszkał do niej zadzwonić by dowiedzieć się, co się dzieje. Nie chciała z nim rozmawiać, ale Holder nigdy łatwo nie dawał za wygraną w końcu powiedziała, że jego wspaniały przyjaciel z nią zerwał i rozłączyła się. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowy z kimkolwiek, a nawet Natalię próbowała zbyć. Przyjaciółce jednak udało się wejść do jej mieszkania, bo miała zapasowe klucze. Tak właśnie dowiedziała się, co się stało. Po raz kolejny w tym roku przyszło jej pocieszać załamaną dziewczynę.
-Kurde ja myślałam, że Darcy to porządny facet naprawę ... - tak posumowała całą sytuację Torunianka obejmując ramieniem siedzącą obok rówieśniczkę.
-Też się dałam na to nabrać, ale widocznie tylko czekał na moment, żeby się mnie pozbyć. Nie wiem jednak po co dawał mi takie nadzieje,  spędzał czas, żeby później zawinąć dupę w troki i wrócić do Anglii imprezować z  tym pieprzonym szczeniakiem... - chyba dawno nie czuła się tak bardzo skołowana jak teraz. W dodatku Chris i Sealy ciągle próbowali się do niej dodzwonić i zasypywali smsami, a ona nie miała siły nawet ich wszystkich odczytać. To w końcu byli jego przyjaciele, więc skoro on wyrzucił ją ze swojego życia, to teraz powinna zapomnieć o nim, a tym samym o nich.
-Ruda, fałszywa małpa i jego mały przydupas, niech ich szlag. Zobaczysz jeszcze ich los za to ukarze, a Ty mi się przestań mazać, bo on nie jest ani trochę tego wart. Wiesz zresztą, że tego kwiatu jest pół światu. 
Sytuacja nie uległa zbyt wielkiej poprawie, Dagmara wciąż snuła się, jak cień ignorując telefony od Australijczyka i Brytyjki. Jedyną osobą, z którą jako tako rozmawiała, jeżeli w ogóle można nazwać to komunikacją była Natalia. Starała się, jak mogła by podnieść przyjaciółkę na duchu, ale kto podniósł by się tak szybko, gdy po raz kolejny ktoś wbija Ci nóż w samo serce. Żal jej było dziewczyny, która w tak krótkim okresie przeżywała kolejny zawód miłosny. Najgorsze było jednak to, że studentka wyglądała coraz słabiej. Jej twarz straciła jakiekolwiek kolory, blask, a oczy miała podkrążone jakby cierpiała na bezsenność. Poza tym nie za wiele jadła i piła. Koleżanki z roku również zaczęły się o nią martwić, nawet wmuszały w nią jedzenie w obawie, że zaraz się przewróci. Nikt nie wiedział, co stało się z tą radosną i roześmianą dziewczyną, która ostatnimi czasy zawsze każdego witała uśmiechem. Wcześniej śmiała się z każdego żartu, nawet takiego mniej udanego, a teraz nawet nie słuchała, co się do niej mówi. Oprócz tego nawet nie spoglądała, w jakim kierunku idzie. Opuszczając mury uczelni szła spoglądając na chodnik, aż zatrzymała się uderzając głową w męską klatkę piersiową. Kiedy zobaczyła, że stał przed nią Chris miała ochotę zawrócić na wydział, ale on zatrzymał ją w odpowiednim momencie.
-Kruszyno, jak Ty wyglądasz ? Czy Ty w ogóle śpisz i coś  jesz ? Masz szczęście, że stoję tu ja, a nie Sealy, bo nie wiem co by z Tobą wtedy zrobiła - posłał jej pogodne spojrzenie, aby choć cień uśmiechu zagościł na jej twarzy, niestety na marne.
-Cześć - tylko tyle z siebie wykrztusiła oglądając czubki swoich butów.
-Dobra chodźmy coś zjeść i pogadać, bo mamy sobie naprawdę sporo do wyjaśnienia - spojrzał na nią podejrzliwie i pokierował w miejsce, w które musieli się udać, aby dotrzeć do jego auta. Teraz już nie miała jak uciec, bo o ile telefony i smsy można ignorować, to samego Holdera nie spławi się już tak łatwo. 
-Powinienem na Ciebie nawrzeszczeć albo nie wiem co jeszcze, za to że nie odbierasz od nas telefonów, nie odpisujesz na wiadomości i unikasz wszelkiego kontaktu z nami ... - mruknął, gdy siedzieli już w ciepłym aucie. Pogoda już nie była tak ładna, a chłód dawał w kość niejednemu mieszkańcowi Torunia. 
-Ale tego nie zrobisz prawda ?  - odpowiedziała mu, ale nie spoglądała w ogóle w jego kierunku swój wzrok skupiając na drodze, która przemierzali w niezbyt szybkim tempie. Jak na mistrza świata to autem poruszał się niczym ślimak.
-Nie bo widzę w jakim jesteś stanie... Darcy lepiej nie wygląda, z tą różnicą że jemu na pewno nie grozi odwodnienie - nie dało się nie wyczuć ten ironii, ale ją tak najbardziej zabolało to imię, które pojawiło się w jego wypowiedzi. Ona próbowała wyrzucić je z głowy, ale wszystko wracało do niej, jak bumerang ze zdwojoną siłą. Pod jej powiekami zaczęły zbierać się łzy, ale nie chciała się teraz rozklejać, nie przy Chrisie. Wybrała według siebie najlepsze rozwiązanie i całą drogę do restauracji przemilczała. 
Gdy dotarli już na miejsce Dagmara niechętnie podniosła się z wygodnego fotela i podążała za energicznym przyjacielem. Jemu naprawdę nigdy nie brakowało energii. Po kilku kolejnych minutach, kiedy złożyli zamówienia rozmowa była już nieunikniona.
-To może w końcu dowiem się, co się tak naprawdę stało co ? - posłał jej delikatny uśmiech, jakby chciał zachęcić do mówienia, ale zanim usłyszał jej głos to upłynęły kolejne długie minuty. 
-Chris naprawdę nie ma o czym mówić. Było miło, ale się skończyło nie ma, co dalej ciągnąć tego tematu - choć to zdanie przyszło jej z łatwością to jednak od razu było widać, że kompletnie mija się prawdą. 
-Tak i dlatego oboje snujecie się, jak wampiry i nie można się z Wami kompletnie dogadać. Proszę chociaż Ty mi powiedź co się stało, bo oboje z Sealy naprawdę się o Was martwimy. Jeżeli odeślesz mnie do domu z kwitkiem to możesz być pewna, że moja kobieta już Ci tak łatwo nie odpuści, bo w takich okolicznościach jest ode mnie znacznie gorsza - targały nią sprzeczne emocje, nie wiedziała co powinna zrobić, ale w końcu uległa. Czasem dobrze jest wyrzucić z siebie cały żal nagromadzony w sercu, a Holder był naprawdę dobrym słuchaczem. Nie przerywał jej i dokładnie pochłaniał każde jej słowo, tylko mimika zdradzała targające nim emocje. Z każdą kolejną chwilą jego twarz nabierała bardziej żywego koloru, świadcząc o tym, że to co przed chwilą usłyszał, bardzo go zdenerwowało.
-Zawsze wiedziałem, że mój przyjaciel jest idiotą, ale teraz to naprawdę przeszedł samego siebie, ale Daga on Cię kocha. Tylko to typ choleryka, który przez jakiś czas pozostawał w stanie spoczynku, a teraz się uaktywnił. Głowa do góry i zobaczysz, że za parę dni wróci tu błagając Cię o przebaczenie.
-Doceniam twoje starania, ale jeżeli by mnie kochał to zjawiłby się tu już dawno, ale tego nie zrobił. Najwidoczniej ważniejsze są imprezy z Morrisem i taki tryb życia mu bardziej odpowiada, ja nie mam zamiaru łudzić się i czekać w nieskończoność.  To nie moja bajka, tylko niestety chyba zbyt późno to zrozumiałam  - Australijczyk próbował, jak tylko mógł naprawić to co zepsuł jego najlepszy przyjaciel, ale nikt inny oprócz samego Warda nie mógł tego zrobić. Poza tym dało się wyczuć, że naprawienie stosunków między tą dwójką nie będzie łatwe, oboje nie chcą rozmawiać o tym co było i o sobie. O ile Dagmarę dało się przycisnąć do ściany, to z rudowłosym nie było już tak łatwo. Wszystkie próby rozmowy kończyły się awanturą, a na drugi dzień było widać i czuć, gdzie Darcy spędził wieczór. Z Sealy też nie chciał rozmawiać, nawet wypominając jej, że skoro nigdy go nie lubiła to niech teraz się nim nie przejmuje. Chris w spokoju zakończył posiłek i odwiózł Polkę do domu, sam wracając do hotelu. Kiedy tylko znalazł się w niewielkim, nowocześnie urządzonym pokoju wybrał pierwszy numer z listy kontaktów i czekał, aż jego ukochana odbierze.
-Cześć kochanie i co wiesz już coś ? – spytała od razu, bo tego była najbardziej ciekawa. Jej charakter nie pozwalał jej na to, żeby obojętnie przejść obok tego co dzieje się z dwójką ludzi, którzy jeszcze niedawno byli ze sobą tacy szczęśliwi.
-Wiem i co tu dużo gadać, rudy jak zawsze nawalił i chyba kompletnie nie widzi swojego błędu. Obawiam się skarbie, że nie możemy nic więcej dla nich zrobić – sam też chciał pomóc, ale powoli tracił nadzieje na to, że Ward kiedykolwiek dorośnie i zmądrzeje. Przez chwile sprawiał takie wrażenie, ale niestety okazało się to tylko chwilowe.
-A powiedź mi, jak ona się trzyma ?  - tego pytania obawiał się najbardziej. Powiedzieć prawdę i tym samym zmartwić Brytyjkę, czy kłamać ?  W cztery oczy na pewno ta druga opcja byłaby niemożliwa,  bo Sealy zawsze wiedziała kiedy coś jest nie tak, ale przez telefon miał szanse nieco minąć się z rzeczywistością. 
-Nie najgorzej – starał się być tak przekonywujący, jak to tylko było możliwe.
-Proszę o tą prawdziwą wersję, a nie tą dla zmartwionych rodziców – niestety i przez rozmowę telefoniczną nie udało mu się opanować sztuki kłamania.
-Dobra nie jest ciekawie, Daga wygląda jakby się miała zaraz połamać i nie spała całymi nocami. Wziąłem ją na obiad i dopilnowałem, żeby wszystko zjadła, ale wątpię żeby sama też o siebie dbała.
-Wiedziałam, że tak będzie ! Darcy to chodzące kłopoty, ale ja się z nim jeszcze policzę i ty mu nie pomożesz – przez kilka kolejnych minut uspokajał dziewczynę zmieniając temat na bardziej neutralny, a później spytał o Maxa, to zawsze poprawiało humor im obojgu. Ich mały synek, kopia taty, ich małe szczęście. Szkoda, że inni nie mają go ostatnio tyle, co oni.  
            Kolejny mecz nie odjechany z powodu niezbyt dobrej aury atmosferycznej nie przeszkodził zawodnikom Poole, by jak zazwyczaj udać się do pubu na spotkanie z kibicami. Dla kapitana drużyny była to idealna sytuacja do tego, żeby trochę pogadać z przyjacielem. Może po kilku drinkach da się jakoś pociągnąć za język i powie coś więcej, niż dotychczas.
-Jeżeli myślisz, że zmieniłem zdanie i naglę postanowiłem wypłakać Ci się w rękaw to się grubo mylisz – zaczął od razu młodszy z Australijczyków widząc, jak brunet nieśmiało się do niego przysiada przysuwając szklankę z wysokoprocentowym napojem.
-Chciałem po prostu spytać, jak się trzymasz i tyle, bo Daga nie najlepiej – mówiąc to kantem oka zerkał z stronę rozmówcy próbując wyłapać jego rekcje. Był niemalże pewny, że gdy tylko usłyszał o Polce miał ochotę spytać, co u niej, ale powstrzymał się. To był znak, że wciąż o niej myślał i jeszcze nie wszystko stracone.
-Jak widać mam się całkiem dobrze – rzucił lakonicznie po czym za jednym przechyleniem opróżnił całą zawartość szklanki.
-Właśnie widzę. Nie chcę Cię do niczego nakłaniać, ani namawiać, ale przede mną nie musisz udawać, że wszystko jest dobrze. Zbyt długo Cię znam, żeby się na to nabrać. Poza tym nie wiem, jak możesz być takim durniem, ale nie będę się wtrącać to twoje życie i skoro nie chcesz być z kimś kto Cię naprawdę kocha to nie bądź – rzeczywiście czas najwyższy by Darcy sam zaczął dostrzegać swoje błędy, a przede wszystkim by sam zaczął je naprawiać.
-Gówno wiesz, dlatego tak mówisz – chyba w dzisiejszym dniu trudno będzie usłyszeć z jego ust jakieś zdanie złożone.    
-Mylisz się, bo ja w przeciwieństwie do Ciebie rozmawiałem z Dagmarą i jej wierze. Ty jednak zawsze jesteś mądrzejszy od wszystkich i nigdy nikogo nie słuchasz, a od Morrisa to na pewno niczego mądrego nie usłyszysz – ta wymiana zdań stawała się coraz bardziej szorstka, ale chyba oboje jej potrzebowali. Chris chciał by jego przyjaciel czuł, że bardzo go zawiódł, ale zawsze będzie przy nim mimo wszystko. Po prostu, jak dla swojego rodzonego brata chciał tego, co najlepsze i by w końcu nic nie zakłócało jego spokoju. To wszystko miał przy studentce, która darzyła go szczerym uczuciem nie oczekując niczego w zamian, nie chciała prezentów, pieniędzy, sławy. Chciała tylko by on był przy niej, ale i to w tej sytuacji wydawało się zbyt wiele.
-Miałeś się nie wtrącać to się nie wtrącaj. To moje życie i wiem, co robię. Nie wiem czemu czepiasz się Nicka, on w przeciwieństwie do Ciebie ma dla mnie zawsze czas.
-A ja nie mam tak ?  Czy kiedykolwiek nie odebrałem od Ciebie telefonu, czy nie byłem z Tobą kiedy potrzebowałeś kumpla ? Teraz mam rodzinę i zmieniły się moje priorytety, do cholery Sealy i Max są dla mnie ważniejsi niż imprezy i alkohol. Myślałem, że i Ty w końcu znalazłeś kogoś przy kim trochę się uspokoisz, wydoroślejesz i  zrozumiesz, co w życiu jest ważne. Masz 20 lat i całe życie przed Tobą, ale pamiętaj że w naszym świecie nie łatwo znaleźć kogoś, kto będzie z Tobą zawsze na dobre i złe – Holder dopił swojego drinka. Nie czekając na żadna odpowiedz ze strony Warda wstał i poklepując go po ramieniu skierował się do wyjścia. Po chwili Australijczyk został sam bijąc się z myślami.      
            Dźwięk dzwonka w środku nocy nigdy nie jest miła pobudka i przy okazji z reguły nie oznacza niczego miłego. Chris przecierając oczy odszukał znajdujący na szafce przy łóżku telefon i szybko nacisnął zielona słuchawkę, by leżąca obok kobieta niczego nie usłyszała i dalej smacznie spała.
-Dzień dobry Pan Chris Holder ? – usłyszał jakiś damski glos, ale kompletnie nie rozumiał, co jest grane. Czemu jakaś baba dzwoni do niego w środku nocy i jeszcze pyta, czy dobrze się dodzwoniła.
-Tak to ja, o co chodzi ?  - o tej porze nie miała siły na owijanie w bawełnę.
-Pański przyjaciel Darcy Ward został pobity i trafił do naszego szpitala, poprosił aby to właśnie Pana poinformować, stąd mój telefon – czuł, że to co usłyszy nie będzie niczym dobrym, ale czegoś takiego się nie spodziewał. Z drugiej jednak strony on pub opuścił o młodej godzinie, a drugi z kangurów musiał zabawić tam znacznie dłużej. Tylko, jak można było dać się pobić kiedy w niedziele czeka ich ciężki mecz o brązowy medal w Zielonej Górze.
-Zaraz tam będę – spytał jeszcze o dokładne namiary, po czym wstał szybko narzucając na siebie jakieś ciuchy. Nie chciał obudzić Sealy, ale niestety przez pośpiech zrzucił stojącą na komodzie lampkę i musiał wyjaśnić brunetce, co się stało i dlaczego wychodzi z domu w środku nocy.
-Jak będziesz wiedział, coś więcej to zadzwoń i chyba powinieneś też zadzwonić do Dagmary, ale to może już o normalnej godzinie – pocałowała go jeszcze na pożegnanie i położyła swoją głowę z powrotem na poduszkę.