środa, 4 września 2013

Chapter Twenty-Seventh

Musiałyście trochę naczekać się na nowość... Strasznie mi z tego powodu przykro, ale niestety mam taką pracę, że po niej nie mam już siły na nic. Wolnego czasu mam, jak na lekarstwo, a jak już go mam to wtedy nadrabiam zaległości w śnie. Nie mogę się doczekać końca września i powrotu na studia, wtedy dopiero odetchnę. Trzymajcie się ciepło i mam nadzieje, że spodoba się Wam ten rozdział :)




               Rozmowa była nieunikniona, bo przecież musiała dać chłopakowi szanse na to by się jakoś wyjaśnić. Ociągała się, ale w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę na wyświetlaczu i przystawiła telefon do ucha. Nie odezwała się i po drugiej stronie na początku również panowała cisza. Słychać było jedynie jego ciężki oddech.  Nie wiedziała, czy to ona powinna cokolwiek powiedzieć, wolała żeby to jednak on zaczął.
-Myślałem, że już nie odbierzesz – westchnął po kilku sekundach milczenia, które dla obojga były, jak długie minuty.
-Przeszło mi to przez myśl, ale inaczej pewnie cała Australia zaśmieciłaby mi całą skrzyknę odbiorczą smsami i kto wie czym jeszcze – mruknęła z całych sił starając się, żeby zabrzmiało to szorstko. W gruncie rzeczy wiedziała, że nie będzie potrafiła długo wytrzymać bez jego głosu, bez rozmów z nim. Był dla niej, jak narkotyk, a ona nie potrafiła z niego zrezygnować.
-Rozumiem, że nie chciałaś rozmawiać ze mną, ale Nick i Chris przecież nic nie zrobili. Po prostu martwiłem się o Ciebie, oni zresztą też – nie potrafiła zrozumieć, dlaczego po tych słowach zrobiło jej się cieplej na sercu. Jego troskliwa strona działała na nią niesamowicie, ale starała się pamiętać, że Darcy ma również tą niepokorną i złą stronę.
-I tylko po to dzwonisz ? – cieszyła się, że tym razem rozmawiają przez telefon, a nie na skype, bo pewnie widząc jego twarz nie potrafiłaby być taka twarda.
-Nie, chciałem ci wytłumaczyć co się stało. To, co przeczytałaś nie do końca jest prawdą. Cóż nie brałem żadnych narkotyków, nie miałem żadnych przy sobie. Trochę przesadziliśmy z chłopakami, wypaliliśmy po joincie i wygłupialiśmy się za domem na motorach. Pech chciał, że była tam policja i trochę spanikowałem. Wróciłem do domu, ale oni przyjechali do nas więc przyznałem się, że paliłem i tyle. To cała prawda – powiedział to na jednych tchu i dało się wyczuć, że mu ulżyło.
-Rozumiem, ale ośmielę się spytać czy widzisz coś złego w swoim zachowaniu czy nie ?  Powiedź szczerze- była ciekawa tego , co usłyszy. Zastanawiała się czy do niego kiedykolwiek dotrze, że czasem naprawdę lepiej pomyśleć zanim się coś zrobi.
-Wiem, że przesadziłem. Nie powinienem był palić, a już w ogóle wsiadać na motor. Czasu nie cofnę, ale wiem że Cię rozczarowałem i nie tylko Ciebie, siebie również. Myślałem, że lepiej poradzę sobie po twoim wyjeździe, ale tak nie jest. Wolałbym żebyś była obok, przy Tobie takie głupoty nie przychodzą mi do głowy – zastanawiała się czy przy niej jest wciąż sobą czy musi się hamować, żeby nie zrobić jakiegoś głupstwa. Nie chciała go przecież ograniczać i sprawiać, że musi udawać kogoś kim nie jest.  Musiała o to spytać.
-Nie wiem czy przy mnie jesteś sobą czy tylko udajesz, bo kiedy nie jesteśmy razem zachowujesz się zupełnie inaczej. Teraz nie wiem, co mam o tym myśleć….
-Jestem sobą skarbie i niczego nie udaje. Ty po prostu mnie uspokajasz, wiem że mam kogoś na kogo zawsze mogę liczyć, kto mnie kocha takim, jakim jestem. Gdy Cie nie ma wszystko zaczyna tracić sens i wtedy się gubię. Nie umiem być tak daleko od Ciebie. Chcę żeby już ruszył sezon i to wcale nie ze względu na miłość do sportu, a ze względu na miłość do Ciebie - chyba żadna dziewczyna nie potrafiłaby przejść obojętnie, kiedy ktoś mówi jej takie rzeczy. Czuła, że powinna go jeszcze pomęczyć, żeby wiedział, że ona nie pochwala takiego zachowania, ale czuła jak z sekundy na sekundę mięknie i brakuje jej sił.
-To dlaczego mi nie ufasz ? Skoro wiesz, że kocham Cię takiego, z twoimi zaletami i z wadami to, dlaczego nie zadzwoniłeś czy nie napisałeś, co się dzieje ? Czemu wszystkiego muszę się dowiadywać z internetu. Myślisz, że to przyjemnie tak czytać o najważniejszej dla mnie osobie jakieś idiotyczne artykuły. Nie sądzisz, że wolałabym od Ciebie usłyszeć co się dzieje ? - teraz to ona na jednym tchu wyrzuciła z siebie wszystko, co leżało jej na sercu. Bo przecież to właśnie ją ubodło najbardziej. Sama też był przecież młoda i wiedziała, że czasem robi się naprawdę niezrozumiałe dla innych rzeczy, ale szczerość w związku była przecież najważniejsza. Bez niej nie da się zbudować żadnej zdrowej i trwałej relacji, bo prędzej czy później wszystko posypie się, jak domek z kart pod ciężarem tajemnic i kłamstw.
-Ja po prostu nie chciałem po raz kolejny Cię zawieść tak, jak wtedy kiedy przez moją głupotę się rozstaliśmy i tak, jak wtedy kiedy przez moją nieodpowiedzialność zabrakło mnie w meczu o brąz. Wiem, że już nie raz Cię rozczarowałem i nie chciałem się przyznać do tego, że zrobiłem to kolejny raz - wydawał się bardzo szczery, a zarazem przygnębiony. Wiedział, że takie wybryki nie pomogą w związku, który aktualnie przechodzi próbę odległości i wszystko nagle może zniknąć.
-Tyle, że zawiodłeś mnie bardziej tym, że nic mi nie powiedziałeś niż tym, że coś tam zrobiłeś. Darcy znam Cię i wiem, że jakbyś czegoś nie stworzył to już nie byłbyś sobą, taka już twoja natura. Ale do jasnej cholery czy nie można było mi powiedzieć ? Czy ja jestem, aż tak straszna ? - miała podniesiony głos, ale dało się wyczuć w nim również nutkę nadziei na to, że wybaczy kangurowi.
-Tak troszeczkę - powiedział spokojnie, a ona wiedziała, że teraz szczerzy się jak głupi do komórki wiedząc, że wygrał i ona mu zaraz ulegnie. -Nie lubię , jak się gniewasz, jak nie ma mnie w pobliżu, bo nie mogę Cię jakoś ładnie udobruchać - już ona wiedziała, co miał na myśli i jak próbowałby ją przekonać do siebie.
-Darcy... - mruknęła czując, że już całkowicie opadła z sił i naprawdę nie da rady dalej przekonywać, że jest zła.
-Kocham Cię i przepraszam. Obiecuje, że już zawsze będę Ci o wszystkim mówił, chyba że będę mieć dla Ciebie jakaś niespodziankę to wtedy już nie powiem.
-Jeżeli mówisz o niespodziankach to mogę mieć pewność, że coś knujesz wiesz o tym ? - kolejny raz poczuła, że na jego twarzy teraz gości cwany uśmiech.
-Może i tak, ale nic Ci nie powiem. Muszę się przede wszystkim dowiedzieć czy Ty też mnie kochasz i chcesz dalej mnie znosić ? Dasz sobie radę z takim nieuleczalnym przypadkiem ? - miała ochotę go trochę nastraszyć, przez chwilę się wahała, ale postanowiła jeszcze go pomęczyć.
-Nie wiem... Nie mam pojęcia czy potrafię Ci jeszcze ufać, po tym jak o twoim życiu dowiaduje się z internetu - starała się, żeby zabrzmieć jak najbardziej poważnie. Inaczej po prostu by jej nie uwierzył.
-Daj mi szansę i mnie nie zostawiaj ! Wiesz, że kolejny raz bez Ciebie nie wytrzymam i wtedy dopiero zacznę robić głupoty. Poza tym będę Cię tak długo dręczył, aż mi w końcu wybaczysz, a pamiętaj, że potrafię być niemalże tak samo upierdliwy, jak Chris - teraz to już nie dała rady zachować powagi. Odsunęła trochę telefon od twarzy i zaczęła się głośno śmiać, nie potrafiąc powstrzymać przy tym płynących z jej oczu łez.
-Ten ostatni argument chyba mnie przekonał - mówiła dalej nie potrafiąc powstrzymać chichotu.
-Wiedziałem, że to podziała. To jak kochasz mnie jeszcze choć troszeczkę ?
-Tak troszeczkę, ale tylko troszeczkę. Jak się postarasz to może się to zmieni w "trochę bardziej" - rozmawiali ze sobą jeszcze chwilę, wiedząc że wyszli obronną ręką z kolejnej kłótni. Oboje wiedzieli, że nie tak łatwo można ich poróżnić. Po rozstaniu było wręcz oczywiste to, że kochają się na tyle, aby zaakceptować swoje wady, wspierać na dobre i na złe.  

Minęło trochę czasu, a Dagmarę czekała trudna sesja. Większość czasu spędzała nad notatkami i podręcznikami. Chciała zaliczyć wszystkie egzaminy za pierwszym razem, żeby już nie musieć wracać do tych wszystkich przytłaczających informacji. Tak też pokonywała kolejne dni, aby w efekcie przystąpić do pierwszego testu. 
Po udanych czterech egzaminach został jej tylko jeden, który miał skończyć się odrobiną wytchnienia. W przypadku jego zaliczenia przypadałby jej małe ferie, w których w końcu mogłaby trochę odespać ten stresujący czas. Od samego rana chodziła spięta i poddenerwowana. Nie za wiele udało jej się przełknąć przed wyjściem na uczelnie, dlatego po drodze kupiła jeszcze drożdżówkę, którą miała zamiar dostarczyć sobie trochę kalorii zaraz po  wysiłku umysłowym. Nerwy opuściły ją dopiero po oddaniu kartki, kiedy opatulona ciepłą kurtką wracała do domu. Napisała jeszcze krótkiego smsa do rudowłosego, który przeżywał razem z nią całą sesję. Po wejściu do mieszkania od razu nastawiła wodę na kawę i przebrała się w wygodne ciuchy. W momencie, w którym czajnik zaczął głośno gwizdać rozległo się też pukanie do drzwi. Pospiesznie wyłączyła gaz by sprawdzić, kto się tak do niej dobija. Kiedy zobaczyła kto stoi na korytarzu zamarła. Dziękowała Bogu, że nie trzyma nic w dłoniach, bo to na pewno znalazłoby się teraz na podłodze. Po krótkiej chwili szoku rzuciła się w objęcia uśmiechniętego od ucha do ucha żużlowca i objęła go nogami w biodrach. 
-Ja chyba śnię... - szepnęła mu do ucha, gdy chłopak trzymając ją mocno przekroczył z nią próg jej mieszkania. 
-Jak chcesz to tym razem ja mogę Cię uszczypnąć, ale znam znacznie przyjemniejszy sposób na udowodnienie, że to nie sen - nie czekał zbyt długo na jej reakcje, bo sam szybko odnalazł jej usta i zachłannie połączył je ze swoimi. Trwali tak do momentu, aż obojgu nie zabrakło tchu. 
-Tak w ogóle to, co Ty tu robisz ? - spytała, kiedy już pierwszy szok minął. Wciąż jednak nie wierzyła, że Darcy stoi obok niej i trzyma ją w ramionach. Już stęskniła się za tym cwanym uśmiechem.
-Przyjechałem trochę tu potrenować, ale tak szczerze to tylko dobry pretekst do tego, żeby zobaczyć Ciebie. Już się stęskniłem i nie dałbym rady dłużej wytrzymać sam - czule pogłaskał ją po głowie, by później przyciągnąć się ponownie do siebie i schować w swoich objęciach. 
-Tak bardzo się cieszę, że jesteś - zdecydowanie to jego potrzebowała teraz najbardziej. Po tym stresującym okresie jego towarzystwo było bardziej wskazane niż sen. 
-Mała coś marnie wyglądasz wiesz ?  Czy Ty coś dzisiaj jadłaś przed tym egzaminem ? - spytał nieco zmartwiony na widok jej bladej i zmęczonej twarzy. Widząc jej zawstydzoną minę od razu ruszył do kuchni. Doskonale znał rozkład jej królestwa i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć to on zrobił już talerz kanapek i zalał jej przygotowany kubek wodą. Sam również zrobił kawę i dla siebie. 
-A teraz siadaj i jedź. Odpuszczę Ci dopiero, jak to wszystko zniknie - tutaj wskazał dłonią na przygotowane przez siebie kanapki. Blondynka dość długo nie mogła się uporać z tak dużą porcją i jakimś cudem udało jej się wcisnąć trzy kawałki chleba rudowłosemu. 
-Grzeczna dziewczynka - powiedział, kiedy już na talerzu nie było niczego. -A teraz chodź do mnie, muszę się Tobą nacieszyć - wyciągnął w jej stronę ręce, w którym po chwili utonęła. Siedziała na jego kolanach, a on gładził ją po włosach.
            Przez kolejne dwa dni nie odstępowali się niemalże nawet na krok. Dagmara towarzyszyła mu na stadionie przyglądając się, jak inni zawodnicy trenują na Motoarenie. Pogoda nie była najlepsza, ale ona nie miała zamiaru tracić czasu bez niego. Znacznie lepsze od siedzenia w domu było oglądanie chłopaków w akcji. Kiedy już wszyscy zakończyli swoje zmagania z motorami Darcy dołączył do dziewczyny. Chwytając ją za dłoń prowadził na parking, gdzie czekało na nich auto.
-Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedział z tak szerokim uśmiechem, jakiego jeszcze chyba nie widziała. To oznaczało, że chłopak przygotował coś naprawdę ciężkiego kalibru.
-Widząc twoja minę zaczynam się bać – westchnęła wsiadając do samochodu.
-Zupełnie niepotrzebnie, zobaczysz spodoba Ci się to co wymyśliłem – więcej nie powiedział i wszelkie próby wyciągnięcia z niego czegokolwiek kończyły się fiaskiem. Milczał wciąż szczerząc się do blondynki, czym nieco wyprowadzał ją z równowagi. Jeszcze bardziej spanikowała kiedy zobaczyła, że wcale nie wracają do jej mieszkania, a wyjeżdżają z miasta.
-Darcy, gdzie Ty mnie wieziesz co ? Chyba nie masz zamiaru mnie zabić i porzucić moich zwłok, gdzieś w ciemnym lesie ? – spytała wiedząc, że to go rozbawi.
-Całkiem kusząca możliwość, ale nie tym razem kochanie – zaśmiał się wiedząc jej zniesmaczoną minę. Żeby uniknąć kolejnych pytań o cel ich podróży włączył radio. Tak pokonywali kolejne kilometry, a po dobrej godzinie spędzonej na siedzeniu dziewczyna zasnęła. Prędzej czy później zmęczenie musiało dać o sobie znać, a rudowłosy nawet liczył że tak się właśnie stanie. Mógł spokojnie prowadzić i łamiąc nieco przepisy dotyczące prędkości zmniejszyć czas pozostały do realizacji niespodzianki.
            Studentka obudziła się dopiero, kiedy za oknem było już naprawdę ciemno, a oni wciąż jechali. Nawet nie wiedziała ile czasu już minęło, ale na pewno nie był to krótki okres.
-Gdzie my jesteśmy ? – spyta.
-Jeszcze niecałe dwie godziny i będziemy na miejscu. Możesz jeszcze trochę sobie pospać, bo w nocy przyda Ci się trochę siły – jego wymowne spojrzenie mówiło wszystko i nietrudno było się domyśleć, co chłopak miał na myśli. Toruniankę jedynie to rozbawiło i nie miała już zamiaru dłużej drzemać. Wolała obserwować to, co ją otacza. Po niedługim czasie domyśliła się, gdzie zmierzają i ucieszyła się na myśl o tym, że spędzi choć jeden dzień w górach razem z Wardem.
-To jesteśmy na miejscu – powiedział, kiedy już zatrzymali się przed uroczym hotelem.  Górski klimat był tu zauważalny nawet o tak później porze. Świeże powietrze, mnóstwo świateł i śnieg tego im teraz było trzeba.
-Wariat z Ciebie wiesz ? – spytała zarzucając mu ręce na karku, kiedy już stali na pewnym gruncie. –Mamy tylko jeden problem – dodała po chwili muskając nosem jego zmarznięty policzek.
-Niby jaki ? – zdziwił się nie bardzo wiedząc, o co chodzi dziewczynie.
-Nie mamy odpowiednich ciuchów na pobyt w górach, a ja nawet nie mam odpowiedniego obuwia – wymownie wskazała mu swoje zimowe buty na wysokim obcasie. Australijczyk zaczął się śmiać, co wprowadziło ją w konsternacje. Zupełnie nie wiedziała, co było takiego śmiesznego w tym co właśnie powiedziała.
-Tu się akurat mylisz – kiedy już się trochę opanował otworzył bagażnik, w którym leżały dwie walizki. Jedna należała do dziewczyny, a druga do zawodnika toruńskiej drużyny. –Spakowałem nam wszystko to czego będziemy potrzebować, a teraz ruszaj kobieto do środka, bo już tyłek mi odmarza – wykonała jego polecenie patrząc, jak próbuje sobie poradzić z dwoma bagażami. To było nawet całkiem zabawne, jak poślizgnął się i niemalże wylądował głową w śniegu.
 
 


Moje ulubione zdjęcie z http://darcyward.blog.onet.pl 
Mimo braku zarysowanych mięśni ma to coś :D