piątek, 28 czerwca 2013

Chapter Twenty-Five

Tym razem starałam się, żeby rozdział był naprawdę dłuższy i mam nadzieje, że mi się udało. Z zaliczoną sesją, wolnym czasem i w końcu w 100% sprawnym komputerem piszę się nieco łatwiej. Nie mogę niestety obiecać, że rozdziały będą pojawiały się bardzo często, bo bardzo prawdopodobne, że od lipca zaczynam pracę, ale zobaczymy jeszcze, jak będzie. Wciąż nadrabiam zaległości u Was i mam nadzieje, że jakoś mi to wybaczycie i dacie jeszcze trochę czasu. Pozdrawiam i miłego czytania :)


W przeddzień 31 grudnia Dagmara i Darcy wyruszyli w podróż do Sydney. Mieli spędzić Sylwestra wraz z szaloną rodziną Holderów. Zaraz po tym dniu czekał ich powrót do domu Australijczyka i ciężkie rozstanie, o którym nie potrafili rozmawiać. Dobrze im było razem, a rudowłosemu spodobało się pokazywanie swojego prawdziwego świata blondynce, której ewidentnie ten świat odpowiadał. Jej oczy błyszczały, jak nigdy kiedy pierwszy raz wsiadła na motor czy pierwszy raz surfowała w oceanie.  Taka szczęśliwa podobała mu się najbardziej, bo wiedział że w dużej mierze to jego zasługa.
-Mógłbyś tak z łaski swojej włączyć radio, bo ja zaraz tu zasnę – mruknęła wiercąc się na fotelu pasażera. Dziś była nieco marudna ze względu na wczesną porę, o której musieli wstać. Chłopak śmiejąc się pod nosem z jej miny wykonał posłusznie polecenie.
-Jak Wy tak sobie dajecie radę po tej lewej stronie, ja cały czas mam wrażenie że coś w nas wiedzie i skończymy żywot na drzewie – mówiła to z taką powagą, że nie zdołał opanować śmiechu.
-Kochanie Ty dzisiaj chyba lewą nogą wstałaś, bo wszystko Ci przeszkadza – normalny facet za takie marudzenie by się pewnie wkurzył, a on był po prostu  rozbawiony całą sytuacją. Zależało mu na dziewczynie tak bardzo, że nawet jej wady wydawała mu się całkiem fajne.
-Może troszeczkę, ale tylko troszeczkę. Ja chcę już po prostu być na miejscu i zobaczyć Holderów, bo w sumie to już trochę się za nimi stęskniłam – rzeczywiście od jakiegoś czasu nie było jej dane widzieć się z Chrisem czy Sealy, a ich wyjazd do ojczyzny kangura tylko utrudnił ewentualne spotkanie. Ostatnio jedynie wymieniała wiadomości z obojgiem młodych rodziców, a w zamian dostawała mnóstwo zdjęć i filmików z małym Maxem w roli głównej. Teraz mieli okazję by choć trochę nadrobić czas i spędzić go wspólnie.
-Za nimi czy za Chrisem ? – spytał podejrzliwie unosząc jedną brew. Wiedział, że to w mgnieniu oka rozładuje nieco dziwną atmosferę i Polka zaraz wybuchnie śmiechem. Nie mylił się, bo zrobiła dokładnie to o czym pomyślał.  -Jeszcze niecała godzina i zobaczysz swojego ulubieńca – dodał powodując u niej kolejny atak śmiechu. Reszta drogi minęła im na podobnych rozmowach i przekomarzaniu.
Po pokonaniu odpowiedniej ilości kilometrów znaleźli się w mieście przez wielu uważanym za stolicę Australii. W końcu wiele osób da się złapać na pytaniu o stolicę kraju kangurów i pierwsza, szybka odpowiedź to Sydney. Niestety nie mogli w żaden sposób minąć centrum, żeby dotrzeć do domu mistrza świata.
-Czy Ty to widziałeś ? Tyle sklepów ! Czy to jest raj ? – Dagmara siedziała niemalże z przyklejonym nosem do szyby, a jej oczy wyłapywały kolejne miejsca, w których można było wydać naprawdę sporo pieniędzy.
-Chris mnie już ostrzegał, że tak będzie – powiedział pod nosem, bo dziewczyna i tak była bardziej zainteresowana widokami za oknem niż tym czy on jej odpowie, czy nie. Uspokoiła się dopiero kiedy wyjechali z centrum i znaleźli się w dzielnicy z domkami rodzinnymi. Choć była tu po raz pierwszy od razu wiedziała, do którego domu się kierują. Z daleka rozpoznała Holdera, który czekał na nich na podjeździe.  Kiedy tylko Darky zaparkował to brunet prawie wyciągnął ją z samochodu i zamknął w niedźwiedzim uścisku, sprawiając że jej nogi nie dotykały chodnika.
-Kruszyno jak dobrze Cię widzieć – poznać ją można było jedynie po stłumionym śmiechu, bo niezbyt dużą część jej ciała było widać. Mistrz postawił ją na ziemi dopiero wtedy, kiedy usłyszał głośne chrząkanie przyjaciela, a później zobaczył jego zniesmaczoną minę.
-Teraz twoja kolej zazdrośniku – powiedział i rzucił się na rudowłosego, który nawet nie zdążył uciec i po chwili również zatonął w uścisku Australijczyka. Przed dom wyszła również reszta rodziny i widząc ściskających się panów mało kto potrafił powstrzymać się od śmiechu.
-Jak ja się już za Tobą stęskniłem Ty mój głupiutki rudzielcu – Chris poczochrał rudą czuprynę przyjaciela i widział, jak jego twarz zaczyna przybierać czerwony kolor. Nie widział tylko, czy to złość czy zawstydzenie. Na szczęście całą sytuację uratowała Sealy i tak po chwili wszyscy się ze sobą witali. Mama braci zaprosiła wszystkich do środka na przygotowany lunch, a mały Max od razu znalazł sobie miejsce na rękach gości.
            Przy posiłku było naprawdę wesoło, a to chyba za sprawą tego, że Holderów jest aż trzech nie licząc głowy rodziny. Dagmara bawiła się świetnie prawie cały czas się śmiejąc, ale szczerze współczuła mamie braci czasów, kiedy wszyscy jeszcze szaleli w domu. To musiało być naprawdę intensywne życie i być może właśnie, dlatego oboje rodziców wciąż wygląda dość młodo. Po zjedzeniu panie udały się wspólnie do kuchni, a panowie jak to najlepiej potrafią, zasiedli przed telewizorem.
-Wiesz kochana, że po prostu kwitniesz ?  Wyglądasz zupełnie tak, jak ja na początku ciąży – powiedziała Sealy, kiedy dotarły do królestwa kobiet.  Dagmara nieco zgromiła ją wzrokiem nie wiedząc czy powinna podziękować, za taki dziwny komplement.
-Nie mów, że nie chciałabyś takiego małego, rudowłosego Warda ? – spytała.
-Ja widzę, że od tego słońca już całkowicie Ci mózg przygrzało, potrzebujesz trochę angielskiego deszczu – odpowiedziała jej Polka, a mama Chrisa jedynie śmiała się z wymiany zdań obu pań.   
-Jeszcze sama zobaczysz… Dobra, ale opowiadaj jak Ci się podoba w Brisbane ? – i tak Polka w skrócie opowiedziała przyjaciółce, co działo się przez ostatnie dni. Obie plotkowały niczym dwie starsze panie,  które spotkały się na targu z warzywami i opowiadają sobie swoje skrócone biografie. W między czasie oczywiście pomogły jeszcze w sprzątaniu po posiłku, bo w końcu obie mają podzielność uwagi. Dopiero kiedy w kuchni pojawił się Darcy z Maxem na rękach to obie zamknęły na chwilę usta.
-A Ty co już się za Dagą stęskniłeś ?  - Sealy postanowiła się trochę podroczyć z chłopakiem, a może nawet bardziej z jego dziewczyną. Dzisiaj była zdecydowanie w nastroju do żartów.
-Żebyś wiedziała i przy okazji postanowiłem sprawdzić, czy jej niczego nie zrobiłaś zła kobieto, Chris zdążył opowiedzieć o tym latającym bucie – żużlowiec pokazując coś małemu i stanął obok blondynki, muskając ją przelotnie w szyję.
-Skarżypyta – krzyknęła Brytyjka by w odpowiedzi usłyszeć głośny śmiech swojego ukochanego. –Ładnie razem wyglądacie – dodała posyłając wymowne spojrzenie Polce. Ta jedynie zgromiła ją wzrokiem wiedząc, do czego  zmierzała.
-Szybko to odkryłaś – odpowiedział jej niczego nie świadomy żużlowiec wciąż bawiąc się z jej synkiem.
-Ale ja mówię o tym, że ładnie Wam tak w trójkę. Może czas, żebyś i Ty się trochę postarał – Sealy sugestywnie poruszyła brwiami i podśmiewała się przy tym z wyrazu twarzy Polki. Wyglądała jakby zaraz miała jej zrobić krzywdę.
-Oj, ależ ja się cały czas staram i to bardzo, bardzo intensywnie – Dagmara powoli przybierała odcień dojrzałego pomidora, kiedy oni w najlepsze robili sobie jaja.
-O co się starasz ?  - nagle w kuchni pojawił się Chris słysząc tylko ostatnie słowa przyjaciela.   
-A o małego Juniora się stara, skarbie – Brytyjka ponownie była szybsza i odpowiedziała za pozostałych, a jej zdanie sprawiło, że oczy bruneta przybrały wielkość pięciozłotówek.  Polka zaś czuła, że jeszcze chwila, a z jej uszu pójdzie para. –W ogóle mówiłam Dagmarze, że wygląda tak, jak ja na początku ciąży nie uważasz ? Taka rozpromieniona, szczęśliwa – dodała.
-Rzeczywiście, że też ja wcześniej tego nie zauważyłem. Macie dla nas jakąś radosną nowinę ? Jeżeli tak to naprawdę mamy, co obijać – Holder bardzo sprawnie przyjął pałeczkę od swojej dziewczyny. Uzupełniali się doskonale.
-Żebyś wiedział. Nowina jest taka, że …. już więcej z Wami nie gadam – dotąd stojąca spokojnie studentka odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni zostawiając pozostałych w niemałym osłupieniu. Przez chwilę cała trójka stała w milczeniu wymieniając między sobą tylko spojrzenia.
            Przez kolejne kilkanaście minut młoda mama próbowała załagodzić sytuację widząc, że może faktycznie nieco przesadziła z żartami. Ale prawda była taka, że najnormalniej w świecie udzieliło jej się przebywanie z Chrisem, który zachowuje się tak na co dzień i gdyby był poważny to naprawdę można by było się zacząć niepokoić. Sealy doskonale wiedziała, co podziała i od razu przeszła do sedna proponując zakupy w centrum. Panowie nie zdążyli nawet niczego powiedzieć, a ich partnerki już były za drzwiami.    
             W czasie kiedy kobiety były zajęte zakupami, żużlowcy udali się do garażu Holderów by poszperać trochę w motorach. Chris musiał jeszcze trochę odpocząć od jazdy by jego kontuzjowane kolano zagoiło się w pełni i żeby mógł powrócić w nowym sezonie cały i zdrowy.
-Jak tam w domu ? Rodzice polubili Dagmarę ?  - spytał starszy kiedy w końcu mieli okazje pogadać sami. Wcześniej towarzyszyli im pozostali członkowie rodziny i wolał nie poruszać tego tematu.
-A jak sądzisz ? – zaśmiał się młodszy szperając właśnie przy jednym z motocykli.
-Myślę, że  Michelle jest zachwycona synową i już oszczędza na Wasze wesele. A George jak to George, zaakceptuje każdy twój wybór.
-Mniej więcej masz rację, ale wyobraź sobie, że staruszek powiedział mi wczoraj, żebym za długo nie zwlekał, bo dziewczyna mi jeszcze ucieknie. Wyobrażasz to sobie ? Wy wszyscy to byście nas najchętniej do ołtarza zapędzili i kazali zabawiać gromadkę dzieci, ale nam się, aż tak nie śpieszy. Jeszcze jesteśmy młodzi i na wszystko przyjdzie czas – rudowłosego nie irytowały tak docinki o powiększeniu rodziny, jak jego dziewczyny, ale wiedział, że oboje wiedzą czego im najbardziej potrzeba. W tej chwili cieszyli się sobą, bo już niedługo czeka ich długa rozłąka. Wolał nawet o tym nie myśleć, bo wiedział, jak to się skończy. Chyba wszyscy już wiedzieli, jak Darcy znosi brak blondynki przy swoim boku.
-Mądrze gadasz, ale wiesz że to tylko żarty. Przecież my tak na serio nie gadamy, cieszymy się po prostu, że oboje sięgnęliście po rozum do głowy i znów jesteście razem. Poza tym Ty się jeszcze na ojca nie nadajesz – zaśmiał się brunet poklepując klubowego kolegę po ramieniu.
-Stary jak Ty się nadajesz to każdy się nadaje – odgryzł się mu młodszy i tak zaczęła się mała wojna. W ruch poszedł wąż z wodą, a sportowcy z myślą o tym, żeby nie zniszczyć sprzętu wyszli przed dom, żeby tam w spokoju toczyć swoją bitwę. Zachowywali się jak małe dzieci, czyli tak jak zachowują się zawsze, gdy są razem. Kiedy wydawało się, że mają dość zabawy z wodą to na podwórko wyszedł najmłodszy z Holderów, Jack i to na nim postanowili skupić wszelkie swoje siły zawodnicy toruńskiej drużyny. Blondyn nawet nie zdążył się odwrócić i już był mokry. W odwecie zawołał posiłki, ale i James nie poradził sobie z dwójką rozszalałych sportowców.
            W tym samym czasie panie zupełnie zapomniały o wcześniejszych żartach i animozjach by wspólnie wchodzić do każdego sklepu. Postanowiły poszukać sobie jakiś kreacji na jutrzejszą imprezę, bo choć miała to być zabawa w domu w raczej rodzinnym gronie to i tak wszyscy postanowili się odstawić, jak na bal. Zanim jednak znalazły wymarzone sukienki zdążyły jeszcze kupić kilka nieplanowanych „drobiazgów” jak : kilka par nowych spodni, buty, torby i inne akcesoria, którym nie potrafi się oprzeć żadna kobieta. Kiedy jednak obie dostały ponaglającego smsa o niemalże identycznej treści zaczęły intensywnie poszukiwać konkretnych sukienek.
-Sealy chyba mam dla Ciebie coś idealnego – Daga była bardzo dumna ze swojego odkrycia, bo to była niemalże w 100 % kreacja zgodna z opisem Brytyjki. Taką właśnie chciała i jej reakcja tylko to potwierdziła.
-Jesteś najlepsza, właśnie o taką sukienkę mi chodziło – powiedziała zachwycona, kiedy miała już ją na sobie w przymierzalni i okręcała się dookoła, żeby zobaczyć czy odpowiednio leży.
-Buty już do tego masz, biżuterię też więc teraz tylko zostaje znaleźć coś dla mnie – pokazała z uśmiechem torby, które miały ze sobą. Od powrotu do domu dzielił je już tylko jeden zakup, ale chyba obie jakoś bardzo się nie spieszyły. Wędrowały po kolejnych sklepach, ale nic szczególnego nie przypadło im do gustu.
-A może ta ? – spytała starsza pokazując wystawę mijanego właśnie przez nie sklepu. Był to akurat salon sukienek ślubnych.
-Widzę, że Ciebie dzisiaj naprawdę się żarty trzymają. To efekt zbyt wielu godzin spędzonych z Chrisem, zdecydowanie odbija Ci się to na zdrowiu. A właściwie to chyba Ty powinnaś takiej szukać nie sądzisz ? W końcu macie dziecko i tak bez ślubu – w końcu Polka miała okazję by się odgryźć i żałowała, że nie wpadła na to wcześniej.  –Pfu, pfu, pfu nie ładnie Sealy, nie ładnie – pogroziła jej palcem, aby później wybuchnąć śmiechem.
-Nie usłyszałam jeszcze tego magicznego pytania, więc niestety muszę wciąż czekać.
-Oj ja już chyba zmotywuje tego Holdera, co on sobie myśli. Pierścionek i na kolana ! Dobra znajdziemy coś dla mnie, bo kolejna godzina, a jeden i drugi mnie zabije – w pośpiechu weszły do kolejnego sklepu, który właściwie z początku nie wydawał się ciekawy, a jednak w środku znalazły kilka sensownych propozycji.
-Ta jest idealna, błyszcząca i podkreśla to co masz najlepsze – zadowolona z siebie Brytyjka wymownie pokazała górne partie ciała, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Nie skomentuje tego, bo już nie mam na Ciebie siły, ale bierzemy i spadamy – tak też zrobiły, zapłaciły za ostatni zakup i mogły obładowane torbami ruszyć do auta. Droga powrotna minęła im bardzo szybko i zanim się obejrzały, znów były na podjeździe rodzinnego domu kapitana Poole Pirates. Kiedy tylko pojawiły się we wnętrzu nie obyło się bez jęków i stęków związanych i czasem, które straciły buszując po centrum. Na szczęście resztę dnia wszyscy spędzili wspólnie w ogrodzie, na grillu.
            Następnego dnia od rana czuć było inną atmosferę. W powietrzu unosiły się piękne zapachy dań, które z pomocą kobiecych rąk powstawały w kuchni, a dom zaczął nabierać nieco bardziej złocistego koloru. Najbardziej było to widać w ogrodzie, w którym zawisły kolorowe lampki, a nakryty stół już czekał na przywitanie 2013 roku. Popołudniu wszyscy zniknęli w swoich pokojach by odpowiednio przyszykować się na tę noc, a wieczorem rozpoczęła się zabawa. Eleganckie i błyszczące stroje sprawiały, że naprawdę można było się poczuć jak na balu. Dodatkowo pan domu przygotował jeszcze specjalnym parkiet, na którym nie brakowało chętnych do tańca. Oczywiście prawdziwym królem parkietu okazał się Chris, który wywijał tak, jakby nie doskwierała mu żadna kontuzja. Kiedy jego partnerka nie miała już siły na kolejne, szalone obroty to najpierw podkrałd parę przyjacielowi, a później tacie. Takim to sposobem przedstawicielki płci pięknej nie miały już siły, a mistrzowi świata pozostało już tylko męskie towarzystwo. Jednak do północy udało mu się jeszcze skraść kilka tańców. Kiedy do godziny zero zostały już tylko dwie minuty wszyscy zebrali się wspólnie z kieliszkami szampana i zaczęli odliczanie by przywitać nowy rok.
-Nasz pierwszy wspólny Sylwester – powiedziała Daga, kiedy w objęciach rudowłosego podziwiała piękny pokaz fajerwerków.
-I nie ostatni – są słowa, które na pozór wydają się zwyczajne, nic nieznaczące. Jednak wypowiedziane w odpowiedniej chwili i przez odpowiednią osobę znaczą więcej, niż najbardziej ckliwie wyznania, tak właśnie było w tym przypadku.
            Po mile spędzonych dwóch dniach niestety czekała ich podróż powrotna i nie oznaczała tylko powrotu do Brinbane. Przez większość trasy siedzieli w milczeniu, bo żadne z nich nie wiedziało, czy jakiekolwiek słowa są w tej sytuacji odpowiednie. Te tysiące kilometrów dzielące Polskę i Australię sprawiały, że rozłąka stawała się o wiele gorsza. Bo czym jest chociażby odległość z Torunia do Poole, którą można pokonać bardzo szybko i spędzić ze sobą chociażby weekend. W tym przypadku już niestety nie dało się tego zrobić. Ich najbliższe spotkanie prawdopodobnie będzie miało miejsce wtedy, gdy rozpocznie się sezon w polskiej lidze żużlowej. Oboje wiedzieli, że teraz będzie chyba im jeszcze trudniej. Po tych miłych chwilach spędzonych razem o wiele ciężej będzie się rozstać, niż wtedy na lotnisku w Gdańsku. Z posępnymi minami dotarli do domu Wardów, gdzie czekały już przygotowane walizki. Dagmara wraz z mamą jeszcze tego samego dnia miały lot do Anglii. Polka dopiero co przytulała się na pożegnanie z członkami rodziny Chrisa, a teraz musiała to samo uczynić z rodziną Darcyego. Trudno było jej powstrzymać łzy, kiedy Michelle mówiła, że jest już członkiem ich rodziny i jest tu zawsze mile widziana. Nie miała kompletnie ochoty na to, żeby wracać do Polski i do szarej rzeczywistości, do sesji i paskudnej pogody.
            Po raz kolejny tego dnia wraz z walizkami wsiadła do samochodu, ale tym razem celem było lotnisko. Auto prowadził Jj, który stwierdził że tak będzie bezpieczniej. Na siedzeniu pasażera z przodu siedziała mama Dagmary, a ona z Darcym zajmowała tylną część wozu. Ściskała mocno jego dłoń, trzymając głowę na jego ramieniu. Teraz słowa były im zbędne. Dopiero kiedy byli już na lotnisku czekając na odprawę to wymienili ze sobą kilka zdań. Kiedy zaczęła się już nieunikniona odprawa pasażerów mama studentki pożegnała się z żużlowcem i jego bratem ruszając przodem by dać jeszcze chwilę na pożegnanie parze. Jj również postanowił nieco się odsunąć by zostawić ich samych, widział że oboje nie znoszą ten sytuacji najlepiej.
-To chyba już czas powiedzieć do zobaczenia – mruknęła skubiąc palcami jego białą koszulkę, a której skupiła właśnie swój wzrok.
-Wolałbym, żeby było inaczej… Wiesz, że będę cholernie za Tobą tęsknił ? I co ja w ogóle teraz będę tu robił bez Ciebie ?
-To co zawsze Darcy. Baw się dobrze, a czas szybko nam zleci zobaczysz – kiedy to mówiła miała łzy w oczach, więc wydawało się to jednak miało wiarygodne.     
-Tak, zanim się obejrzymy znowu będziemy razem – mówił z podobnym przekonaniem, co Polka. Chciał być dla niej silniejszy, ale to okazało się zbyt trudne. Przytulił ją ostatni raz wiedząc, że już musi iść by nie spóźnić się na samolot. Szepnął jej na ucho te dwa najważniejsze słowa i po raz ostatni pocałował, by potem bezsilnie patrzeć, jak znika z zasięgu jego wzroku…


czwartek, 20 czerwca 2013

Chapter Twenty-Four

Sesja skończona to można coś już napisać. Niestety weny jakoś nie mam i naprawdę ciężko mi się piszę, mam na coś pomysł a potem zaraz już go nie ma. Macie jakiś rady na brak weny ? Opalanie nie pomaga i opijanie sesji również ! Także dziś ponownie krótko, ale już wracam do Was i mam nadzieje, że już łatwiej będzie doprowadzić tą historię do końca :)



            Wigilia minęła im, jak zawsze w miłej i wesołej atmosferze. Oprócz ogromnej ilości polskich specjałów nie zabrakło także, australijskich trunków, które sprawiły, że żarty nie miały wręcz końca. Dopiero w nocy wszyscy postanowili się rozstać i rozejść do swoich pokoi.  Dagmara od razu z impetem padła na łóżko rozkładając się na jego całej szerokości.

-Rozumiem, że ja dziś mam spać na podłodze ? – zapytał rozbawiony, choć zachowujący powagę rudowłosy.

-Zawsze możesz nadmuchać materac i nie będziesz już spał na podłodze – blondynka zaśmiała się głośno przewracając się na brzuch i przytulając głowę do poduszki. Przez dłuższą chwilę pomiędzy parą panowała cisza, słychać było tylko odgłos otwieranej szuflady. Po tym, jak już żużlowiec coś z niej wyjął, sprawnie wskoczył na łóżko siadając na pośladkach dziewczyny. Była lekko zdziwiona, ale właściwie nie od dziś wiedziała, że przy nim nie można tak spokojnie sobie leżeć, nigdy nie wiadomo, co przyjdzie mu do głowy. Myślała, że zaraz czekają ją tortury, na przykład w formie łaskotek, ale jej szok stał się większy, kiedy pokryte piegami dłonie położyły przed jej twarzą pudełeczko z kokardką.

-Co to ?  - zapytała od razu unosząc się na łokciach.

-Prezent – odpowiedział krótko, jakby to było najbardziej oczywiste słowo, w tej sytuacji.

-Przecież widzę, ale co to ?  - ponowiła pytanie próbując spojrzeć na jego twarz, ale w tej pozycji nie było to takie łatwe. On jakby wyczuł, co chce zrobić i zajął miejsce obok, tak żeby mogła go widzieć.

-Otwórz to się dowiesz co to, moja blondynko – cwany uśmiech, który pojawił się na jego ustach sprawił, że Polka zaczynała się powoli bać.  –Jak otworzysz ten to mam jeszcze jeden, ale tamten jest już od Nicka – powiedział spokojnie.

-Czy my czasem nie mieśmy dawać sobie prezentów jutro, na plaży ? – spytała odwiązując przy tym misternie zawiązaną kokardkę.

-Wiesz właściwe to już jest jutro, a poza tym to na plaży też dostaniesz prezent. Ten kupiłem już wcześniej, kiedy Ty byłaś w Toruniu, a ja tutaj. Mam nadzieję, że się spodoba – obserwował, jak studentka ze spokojem radzi sobie ze wstążeczką. Zanim jeszcze podniosła wieczko spojrzała mu głęboko w oczy i wzięła duży wdech.  Spojrzała na zawartość pudełka, a później na rudowłosego i tak kilka razy.

-Czy to jest to o czym, ja myślę ?  - spytała lekko zdziwiona, ale i zadowolona. Nie spodziewała się takiego prezentu, choć właściwie chyba powinna. 

-Dokładnie to, przymierz je – zachęcił dziewczynę, która od razy chwyciła za jedną z rękawic, potem wyjęła drugą i dopiero teraz, zauważyła, że w pudełku jest coś jeszcze. Było to zdjęcie. Od razu je wyciągnęła i przyjrzała się dokładnie, by po chwili znaleźć się w jeszcze większym osłupieniu.

-To twój motor, stoi w naszym garażu. Mówiłaś, że zawsze chciałaś się nauczyć to ja bardzo chętnie zostanę twoim nauczycielem – wydawał się zachwycony reakcją blondynki, która po chwili rzuciła mu się na szyje, a później złożyła słodkie pocałunek na jego ustach.

-Kupiłeś mi crossa ? Chyba zaraz padnę z wrażania – jej oczy błyszczały i dosłownie tańczyły w nich iskierki radości. Wyglądała dokładnie tak, jak małe dziecko, które dostaje swoją upragniona zabawkę.

-Tak kupiłem. Jeżeli tylko chcesz możemy jutro go wypróbować.  Poszalejesz na nim trochę, a później razem z moimi motorami poleci do Nowej Zelandii i po zawodach poleci do Europy, będziesz mogła sobie na nim jeździć, kiedy tylko zechcesz, ale najpierw Cię wszystkiego nauczę zgoda ? Żadnych głupich pomysłów beze mnie  dobrze ? – to zdanie zupełnie nie pasowała do niego. Darcy Ward mówiący komuś, że nie ma robić niczego głupiego ? To raczej niespotykane. Blondynka od razu jednak pokiwała głową, pewnie teraz zrobiła by wszystko o co prosi byleby jutro zobaczyć swoją pierwsza w życiu motorową zabawkę.  

-Dziękuje, jesteś niesamowity. Jak jeszcze przekonasz moja mamę, że nie połamie się na crossie to normalnie będziesz cudotwórcą –powiedziała z uśmiechem, ale nie pozostawiła mu szansy na żadną odpowiedz. Ponownie odnalazła jego usta łącząc się z nimi w czułych pieszczotach.

-Właściwie to już ją przekonałem, wie że nie pozwolę na to, żeby stała Ci się jakakolwiek krzywda. Nawet powiedziała, że kiedyś też by chętnie spróbowała swoich sił na motorze – oczy Dagmary wyglądały, jak dwie pięciozłotówki i przez dłuższą chwilę nie potrafiła wyksztusić z siebie nawet słowa. Tego się raczej nie spodziewała, ale to chyba ta słoneczna Australia tak działa na ludzi. –Teraz jeszcze prezent od Nicka, nie wiem co to i naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego – żeby nie przeciągać wyciągnął spod łóżka tym razem już pokaźne pudło, również zawinięte wstążką.

-Tego prezentu boje się chyba bardziej – zaśmiała się zdejmując kokardę.

-Ja też boje się jego zawartości, a Morra za żadne skarby nie pozwolił mi do niego zaglądać – blondynka czuła, że jej ciekowość została już wystarczająco rozbudzona, dlatego zajrzała do środka. Z początku zobaczyła tylko ładny różowy papier, a gdy go odsłoniła miała ochotę się roześmiać. Dokładnie tego się spodziewała. Ward  siedział w takiej odległości, że jeszcze nie widział, co jest w środku. Daga najpierw wyjęła małą, białą karteczkę i zaczęła czytać :

„Dla najpiękniejszej dziewczyny mojego kumpla

Mam nadzieje, że trafiłem z rozmiarem i będzie Ci się dobrze nosić. Przy okazji spraw trochę frajdy naszemu stęsknionemu rudzielcowi.

Seksowny Nick”

Po przeczytaniu tego na głos zaczęła się głośno śmiać, nie mogąc się powstrzymać nawet ze względu na późną porę.

-Co tam jest do cholery ? – Darky zaczął się już niecierpliwić niewiele rozumiejąc z liściku i reakcji swojej dziewczyny. Ona podsunęła mu pudło, sama ocierając łzy z kącików. Jego oczom ukazała się dwa kuse komplety bielizny, jeden był czarny a drugi biały. Choć jego również to rozbawiło to jednak musiał oddać Morrisowi, że wie co podoba się facetom. To była ewidentnie zasługa jego kolekcji czasopism dla panów, które zapełniały jego pokój.

-Czarny wersja hard, a biały soft ? – Polka dalej się śmiała. Zupełnie nie rozumiała czemu kiedyś tak źle oceniła tego chłopaka, którego teraz naprawdę szczerze lubiła.  –Trzeba jednak mu przyznać, że ma gust,  to w końcu bielizna victoria's secret.

-Chyba powinnaś sprawdzić, czy pasuje – zaproponował posyłając jej spojrzenie, które bardzo dobrze znała. Ono oznaczało tylko jedno. Kiedy Polka zniknęła na chwilę w łazience, bo później zademonstrować mu prezent w pełnej okazałości słyszała tylko, jak głośno przełyka ślinę.

-Ja tego Nicka to chyba ozłocę ­­­ - próbował mówić spokojnie, ale w obecności blondynki to wcale nie było takie proste…   

            Kolejny dzień spędzili na plaży zgodnie z australijską tradycją. Miło było w grudniu cieszyć się promieniami słońca i zanurzyć w ciepłej wodzie. Nie obyło się bez pierwszych w życiu lekcji surfingu. Później wszyscy obdarowali się prezentami. Na kocu pojawiła się niezliczona ilość ubrań, kosmetyków, dodatków i śmiesznych gadżetów. Większość zabawnych przedmiotów przypadła rudowłosemu zawodnikowi toruńskiej drużyny, który bawił się zupełnie,  jak małe dziecko. Najbardziej podobała mu się jednak koszulka od dziewczyny z napisem "Najlepszy chłopak na świecie" i trampki, które próbował kupić już od jakiegoś czasu, ale nigdzie nie mógł ich dostać.

            Po udanym poranku i popołudniu przyszedł czas na to, aby Dagmara po raz pierwszy wsiadła na swój bożonarodzeniowy prezent. Na tor postanowili się wybrać wszyscy by zobaczyć, jak Darcy odnajdzie się w roli nauczyciela, a blondynka w roli uczennicy. Na początku oczywiście musiała się przebrać w odpowiedni strój, który również należał do części prezentu.  Później przyszedł czas na teoretyczne instrukcję, pokazanie wszystkich istotnych części motoru.

-Dobra, a teraz wskakuj – na te słowa Daga czekała najbardziej. Pierwsza przejażdżka nie była do końca samodzielna, bo żużlowiec jechał razem ze swoja dziewczyną w razie potrzeby korygując jej niedociągnięcia. Po kilku wspólnych kółkach, Polka w końcu doczekała się momentu, w którym mogła przejechać trasę całkowicie sama.  

-Tylko ostrożnie i nie za szybko – widziała przerażenie w oczach Warda, kiedy przeszła ta nieunikniona chwila.

-Spokojnie synu, sam widziałeś, że Daga radzi sobie świetnie – po części ojciec rozumiał, co teraz czuje jego syn, w końcu sam kiedyś był na jego miejscu. Musiał z oddali obserwować, jak jego dziecko szaleje na motorze, a on właściwie mógł się tylko przyglądać. Nikt jednak nie spodziewał się, że Darcy który sam uwielbia wyczyniać różne dziwne rzeczy na wszelkich pojazdach z dwoma kołami, tak bardzo przejmie się tym, jak jego dziewczyna zasiądzie na motorze.

            Dagmara z początku jechała spokojnie tak, jak obiecała nie za szybko, ale z każdym kolejnym kółkiem miała ochotę dodać gazu i to też robiła. To była jej pierwsza w życiu przygoda z takim sprzętem, dlatego nie szalała z jakimiś ewolucjami, bo po prostu nie chciała sobie robić krzywdy nie mając kompletnie żadnego doświadczenia.  Sama prędkość i maszyna dawała jej tak niesamowita frajdę, że mogłaby tak jeździć bez końca. Nie chciała jednak nadwyrężać cierpliwości reszty, która towarzyszyła jej tylko w roli obserwatorów. Dokończyła ostatnie kółko i zatrzymała się niedaleko busa, którym przyjechali.

-Miało być nie za szybko – usłyszała od razu kiedy tylko zdjęła kask.

-Darky to najlepszy prezent na świecie – powiedziała podbiegając do chłopaka i kompletnie ignorując to, co przed chwilą powiedział. Wiedziała, jak go szybko udobruchać. Kiedy zarzuciła mu dłonie na kark i pocałowała czule w usta po złości nie było już nawet śladu.

-Widzę, że Dagamra ma na Ciebie sposób – zaśmiała się jego mama, kiedy on przytulał do siebie dziewczynę.

-Żeby tylko jeden.