Minął rok a ona wciąż nie wierzyła, że już tyle czasu
minęło od kiedy nie jest z Darcym. Sama nie wiedziała, co tak naprawdę się
stało, a może właściwie tylko ona wiedziała, co było nie tak. Ze związku idealnego bez żadnego etapu
przejściowego od razu wskoczyli na poziom, którego oboje nie potrafili pokonać.
Kłótnia, za kłótna, aż pewnego dnia oboje powiedzieli za dużo i tak zakończył
się ich związek.
To
on pokazał jej, że umie kochać i zasługuje na to by być kochaną. Spędzili ze
sobą wspaniałe chwili i żadnej z nich nie żałowała. Wiedziała jednak, że nigdy
nie pokocha już nikogo tak bardzo jak jego. Nikt nie był tym piegowatym
Australijczykiem, który sprawiał, że serce waliło jej jak szalone. Teraz jednak
nauczyła się żyć bez niego. Po części było to życie o wiele łatwiejsze, mniej
skomplikowane. Skupiła się na nauce, znalazła pracę, a teraz również poznała
jego. Nie był to może ideał, ale potrafił sprawić, że zapominała przy nim o
problemach, odrywał ją od szarej rzeczywistości będąc przy tym wciąż blisko.
Nie musiał pokonywać tysiąca kilometrów, żeby spędzić z nią chwile, bo
wystarczyło mu 10 minut by nawet w środku nocy dotrzeć do jej mieszkania. Na
razie nie byli jeszcze parą, ale była pewna że idą w dobrym kierunku.
Od
chwili rozstania udało jej się unikać spotkań z rudowłosym. Przede wszystkim
omijała miejsca, w których on lubił bywać, a poza tym miała Chrisa, który
zawsze o wszystkim ją informował. Z nim i Sealy nie potrafiła zerwać kontaktu,
zresztą on nigdy by jej na to nie pozwolili. To właśnie od Holdera wiedziała,
że ma kogoś i jest szczęśliwy. Sama nawet o to nie pytała, bo bała się, że
właśnie to usłyszy. Jakaś jej cząstka była na tyle egoistyczna, że słowa
„Poznał kogoś i myślę, że w końcu jest szczęśliwy” sprawiały jej ból za każdym
razem, gdy w głowie odtwarzała tą rozmowę. Tylko Sealy wiedziała, że to jest
temat, na który Dagmara wciąż nie jest w stanie rozmawiać. Pozostali liczyli, że jeżeli będą przy niej
często o nim wspominać to może, coś się w ich życiu zmieni. Wtedy bardzo
żałowała, że nie powiedziała mu, co się tak naprawdę stało, że nie wypłakała
się w rękaw i dała się sobą zaopiekować. Może wtedy byliby wciąż razem, ale nie
mogła już cofnąć czasu. To było dla niej zbyt trudne.
A
teraz po roku miała go znów zobaczyć, szczęśliwego z kimś innym. Nie wiedziała,
jak sobie poradzi i czy wytrzyma to bez łez.
-Obiecaj mi, że nie
uciekniesz… Może to będzie dobra chwila, żeby mu wszystko wyznać, powiedzieć co
tak naprawdę się wtedy stało – tylko młoda Brytyjka o wszystkim wiedziała.
Tylko jej Dagmara potrafiła wyznać prawdę, bo wiedziała że tylko ona będzie
potrafiła ja zrozumieć. Tylko matka może zrozumieć kobietę, która straciła
dziecko.
-Obiecuje. Będę twoim
świadkiem przecież wiesz, ale nie oczekuj ode mnie więcej. Nie powiedziałam mu
wtedy, więc teraz też się nie odważę… - powiedziała spuszczając głowę i
przypominając sobie, jak wyglądały jej pierwsze dni i tygodnie, po tym jak
dowiedziała się, że straciła dziecko. Jego
dziecko. Maleństwo, które było owocem ich uczucia, szczerego i silnego. Na
tyle silnego, że ona wciąż kochała go tak samo, jak wtedy kiedy byli razem,
jednak wiedziała że ich związek nie ma już przyszłości. Jego już po prostu nie
ma.
Bał się dnia, w którym znów miał ją zobaczyć. Przed
innymi potrafił udawać silnego, ale wiedział, że to nie będzie łatwe spotkanie.
Cholernie żałował tego, że nie walczył o kobietę, która przecież tak bardzo
kochał. Poddał się po kolejnej kłótni i chciał zapomnieć. Teraz wiedział, że to
nigdy nie będzie możliwe, a on nigdy o niej nie zapomni, bo w jego sercu wciąż
jest miejsce tylko dla niej. Chwilowo miał przy sobie kogoś innego, ale czuł że
nigdy nie pokocha tej dziewczyny, tak jak kochał i kocha Dagmarę. Od Chrisa
wiedział, że ma kogoś i do dziś pamięta chwilę, w której przyjaciel mu o tym
powiedział. Nigdy wcześniej nie czuł takiego bólu w sercu, zupełnie tak jakby
ktoś wbił mu w nie nóż i przekręcał nim raz w prawo i raz w lewo, wciąż
powodując przeszywający skurcz. A teraz miał najnormalniej w świecie ustać obok
niej w kościele, kiedy Sealy ubrana w białą suknie przyrzeknie, że nie opuści
Chrisa aż do śmierci, a on odpowie jej tym samym. Patrząc na miłość tej dwójki
nie będzie mógł zrobić kompletnie nic, choć obok będzie stała kobieta której
mógłby bez zawahanie przyrzekać to samo.
Czuła jak jej serce przyspieszało rytmu, kiedy znalazła
się już przed kościołem. Dyskretnie rozejrzała się po zebranych gościach w
poszukiwaniu, jednego konkretnego, ale nie zauważyła go. Z lekką ulgą
zaczerpnęła świeżego powietrza i podparła się o ramie swojego partnera.
Od
razu ją zauważył i nie potrafił skupić wzroku na czymkolwiek innym. Nie widział
jej cały pieprzony rok, a ona wyglądała tak, że gdyby nie dziewczyna, która
trzyma go za rękę i facet, który stoi obok Dagmary to już dawno wziąłby ją w
ramiona i pocałował. Nie potrafił opanować złości, kiedy ktoś inny obejmował ją
w talii. Wolną dłoń zacisnął w pięść, żeby szybko rozładować złość.
-Chodź kochanie muszę
się z kimś przywitać – powiedział ciągnąc dziewczynę za sobą i nawet nie
czekając na jej opowiedz. Sam nie wiedział, czemu tam idzie, ale chciał
zachować się jak facet. Tylko czy aby na pewno ?
-Cześć Dagmara – zaczął
i sam nie rozumiał, dlaczego jego głos drży, jak u jakiegoś nastolatka.
Zupełnie nie zwracając uwagi na osoby towarzyszące swoją cała uwagę skupił na
niej, w końcu to ona zawsze była na pierwszym miejscu.
-Darcy… Miło Cię
widzieć – starała się zachować opanowanie, ale widział że jej ciało reaguje
zupełnie tak, jak jego. Coś czego oboje nie potrafili przed sobą ukryć, bo o
ile można było powiedzieć naprawdę wiele różnych rzeczy, to jednak swoich serc
i ciał nie mogli oszukać.
-Nic się nie zmieniłaś…
No może jesteś jeszcze piękniejsza – palnął, jakby obok nie było nikogo poza
nimi. Widział, jak jej twarz nabrała żywszego koloru i cieszył się, że jej
reakcje na komplementy również się nie zmieniły.
-Ty też. W sensie
naprawdę dobrze wyglądasz, zresztą jak zawsze w eleganckim wydaniu – patrząc na
tą dwójkę miało się wrażenie, że naprawdę zaraz się na siebie rzucą i uciekną
zostawiając młoda parę bez świadków. Ich
krótka rozmowę przerwał jednak Chris, który w ogromnym stresie chciał z nimi
porozmawiać. Złapał oboje za przedramiona i pociągnął za sobą z stronę
kościoła. Razem weszli do małej kapliczki, gdzie mieli poczekać, aż do
ceremonii.
-Nawet nie wiecie,
jakiego ja mam stresa. Normalnie się czuje, jakbym miał zdawać maturę –
blondynka ledwo wytrzymała, aby opanować śmiech, a w końcu w domu bożym nie
wypadało tego robić.
-Dasz radę, w końcu
powiesz tylko to, co wszyscy już wiemy, potem dasz przyzwoitego buziaka i
idziemy się bawić – wiedziała, że Ward tak stara się rozluźnić swojego
najlepszego przyjaciela. W końcu nic tak dobrze nie działa na kangura jak
„zabawa” i „alkohol”. To była cześć programu na która, na pewno czekał
najbardziej, może zaraz po nocy poślubnej.
-To jest myśl. Daga,
jako pan młody rezerwuje twój pierwszy taniec – puścił oko do Polki, co ona
przyjęła szerokim uśmiechem. Po chwili
jednak zniknął pod pretekstem rozmowy z księdzem i zostawił ich samych.
-Skurczybyk mnie
wyprzedził, sam chciałem zarezerwować pierwszy taniec – powiedział nie
spuszczając z dziewczyny wzroku. Sam nie wiedział, czemu nie potrafi utrzymać
swoich uczuć na wodzy i daje jej ewidentnie do zrozumienia, że wciąż na niego
działa.
-Zawsze możesz
zadowolić się tym drugim – odpowiedziała starając się jednak uniknąć jego
wścibskiego spojrzenia, które przeszywało ją na wskroś.
-Nigdy nie zadawala
mnie drugie miejsce, doskonale o tym wiesz. Chyba, że przez ten czas zdążyłaś
już o tym zapomnieć – zmniejszysz odległość jaka ich dzieliła. Chciał znów
poczuć, jej zapach.
-Nie zapomniałam… Sam
dobrze wiesz, że nigdy o Tobie nie zapomnę, a Ty nie zapomnisz o mnie prawda ?
– zdziwiła się swoją szczerością, ale tak długo tłumiła w sobie uczucia, że
teraz kompletnie nie potrafiła nad nimi zapanować. Wystarczyła chwila, aby
zburzyć wszystko to, co przez rok zdążyła zbudować. Jego jedno spojrzenie, a
ona czuła że płonie.
-Tak, nigdy o Tobie nie
zapomnę, nie potrafię. Co się z nami stało ? Czemu nie my dziś jesteśmy na
miejscu Holderów. Co zrobiłem źle, proszę powiedz mi ? – przyciągnął ją jak
najbliżej się dało jedną ręką obejmując w talii, a drugą przytrzymując
podbródek. Widział, że w jej oczach zbierają
się łzy.
-To nie twoja wina. To
wszystko moja… Ja po prostu – nie dane jej było dokończenie tego zdania, choć
była tak blisko powiedzenia mu całej prawdy. Przerwało im jednak głośne chrząknięcie
Chrisa, który czekał na nich w towarzystwie księdza.
Zanim
się obejrzeli oboje czekali już przy ołtarzu, aż pojawi się panna młoda. Kiedy
stanęła w drzwiach wszyscy zamarli. To był zdecydowanie jej dzień i nie było na
sali, nikogo bardziej rozpromienionego i szczęśliwego. Może za wyjątkiem
rozmarzonego Australijczyka, który wyglądał na zachwyconego widokiem swojej
przyszłej żony. W trakcie ceremonii nie brakowało wzruszeń, których nie
uniknęła nawet Sealy.
W
końcu i Dagmara padła ofiarą cieknących łez i zanim jeszcze zdążyła cokolwiek
zrobić poczuła, jak Darcy delikatnie ściera je chusteczką. Byli w tym momencie
tak zaaferowani sobą, że nawet nie zauważyli porozumiewawczych spojrzeń, Chrisa
i Sealy, a także kilku innych osób mi. Taia, Troya, Jamesa, Jacka i rodziców
trójki braci. Oni wiedzieli, że ta dwójka wciąż coś do siebie czuje. Mimo
zapewnień, że to już skończony rozdział oni nie dali się oszukać. Teraz widząc,
jak rudowłosy obejmuje dziewczynę ramieniem byli pewni, że tego wieczora jeszcze
nie jedno się wydarzy.
Trzymając
ją w ramionach czuł, że nie ma najmniejszej ochoty jej puszczać. Była taka
drobna i krucha, a on chciał się nią zaopiekować. Zupełnie zignorował fakt, że
gdzieś siedzi jego dziewczyna i jej chłopak. To go zupełnie nie obchodziło,
wystarczyło jedno słowo Dagmary, a on był w stanie rzucić wszystko. Wiedział,
że teraz się nie podda i nie zostawi jej tak bez rozmowy przez wyjazdem do
Australii. Gdy msza się skończyła, a on musiał puścić Polkę czuł, jak dłonie go
palą tęskniąc za tym, co przed chwilą jeszcze miały. Niestety musiał stanąć z
boku i przejmował kwiaty od gości, którzy gratulowali młodej parze. Właśnie
wtedy począł na sobie czyjś rozwścieczony wzrok.
-Mógłbyś z łaski swojej
trzymać ręce z dala od Dagmary ? – usłyszał koło ucha i obrzucił przybysza
ostrym spojrzeniem.
-A może Ty będziesz
trzymał z dala swoje co ? – mruknął w ogóle nie patrząc na osoby, które
przekazywały mu kwiaty.
-Jakbyś nie zauważył to
ja tu z nią przyszedłem, nie Ty – partner Polki nie miał zamiaru tak łatwo się
poddać, nie wiedział tylko, że trafił na godnego przeciwnika.
-Może i z nią
przyszedłeś, ale to ja z tej imprezy z nią wyjdę, więc daruj sobie dalsze
bezsensowne próby odsunięcia jej ode mnie – tak zakończył rozmowę udając się do
samochodu, gdzie mógł położyć wszystkie prezenty.
Wesele zaczęło się rozkręcać, kiedy na sali rozbrzmiała
muzyka. Pierwszy taniec należał oczywiście do państwa młodych, którzy wyglądali
na bardzo szczęśliwych. Nigdzie nie można było znaleźć lepiej dobranej pary od
tej dwójki. Później reszta gości przyłączyła się do zakochanych. Chris już
zmierzał w kierunku Dagmary by odebrać swój zarezerwowany taniec, ale szybciej
obok niej znalazł się Ward bezceremonialnie wyciągając dziewczynę na parkiet.
-Ej, co to ma znaczyć ?
– spytał Holder, ale było widać że jest całą sytuacją bardzo rozbawiony, a
nawet zachwycony.
-Kto pierwszy ten
lepszy przyjacielu, ta pani jest moja i nie oddam jej przez całą noc – powiedział
zupełnie spokojnie, a widząc zdziwienie na twarzy blondynki objął ją tylko w tali i przyciągnął blisko do siebie.
Kołysali się w rytm muzyki, nie rozmawiając. Na razie nie potrzebne były im
słowa.
-Chyba nie powinniśmy
tak zostawiać naszych partnerów nie sądzisz ? Twoja dziewczyna od dobrych 5
minut pożera mnie wzrokiem – powiedziała spoglądając w jego błękitne oczy. Tak
naprawdę to przy nim zapominała o reszcie, ale chyba chciała usłyszeć, że on
też to czuje.
-Szczerze powiedziawszy
to jakoś mnie to nie wzrusza, ja mam zamiar przetańczyć z Tobą całą noc, a inni
mnie nie obchodzą. Twój chłopak nawet zdążył mi już zasugerować, że mam trzymać
ręce z dala, ale jak widać nie był dość przekonywujący – zaśmiał się tak, jak
dawniej przyciskając dziewczynę mocno do siebie. Odruchowo przycisnął wargi do
jej skroni składając na jej skórze delikatny pocałunek.
-To nie jest mój
chłopak, spotykamy się, ale nie jesteśmy razem – szepnęła opierając czoło o
jego ramie. Nie spodziewała się, że tak łatwo będzie im się ze sobą rozmawiało.
Nie myślała też, że tak łatwo podda się jego urokowi. –Darcy czy moglibyśmy na
chwilę skąd wyjść, chce Ci coś powiedzieć ? – dodała, a on pokiwał ze
rozumieniem głową. Chwycił jej dłoń i wyprowadził z budynku, zajmując miejsce
na najbardziej oddalonej ławce, tak żeby nikt ich nie znalazł.
-Wiedź, że to co Ci
zaraz powiem może sprawić, że już nigdy więcej nie będziesz chciał mnie
widzieć, a ja to zrozumiem, ale muszę Ci to w końcu powiedzieć. Nie dam rady
tego dłużej w sobie dusić… - zaczęła, a on ścisnął jej dłoń, splatając ją ze
swoją. Dodał jej tym otuchy. Wzięła głęboki wdech i wiedziała, że już nie ma
odwrotu, teraz musi powiedzieć, co tak naprawdę stało się przed rokiem.
-Pamiętasz, jak
zadzwoniłeś do mnie po GP Nowej Zelandii, a ja powiedziałam Ci, że czeka Cię niespodzianka w Polsce ? – spytała
powracając do obrazów, które były dla niej tak bolesne. -Wtedy byłam taka szczęśliwa… Chciałam się
podzielić z Tobą tą nowiną, ale nie zdążyłam. Darcy… Ja wtedy chciałam Ci
powiedzieć, że jestem w ciąży, że będziemy mieli dziecko – widziała, że wyraz
jego twarzy się zmienia i targają nim sprzeczne emocje. –Ale kilka dni później
poroniłam… Straciłam nasze dziecko…- już nie mogła dłużej tłumić łez
rozklejając się na dobre.
-Skarbie czemu mi nie
powiedziałaś ? Przecież przeszlibyśmy przez to razem, a tak nie było mnie przy
Tobie kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś – to był dla niego szok, ale teraz
wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość. Te humory i krzyki wcale nie
były złośliwe, ona po prostu nie umiała się pogodzić ze stratą i nie mógł mieć
o to do niej pretensji.
-A po, co Ci ktoś taki
jak ja ? Po, co Ci jakaś zwykła dziewczyna z Polski, która nie potrafiła
utrzymać ciąży… - wciąż siebie obwiniała za to, co się stało, choć tak naprawdę
nie miała na to żadnego wpływu.
-Nawet tak nie mów…
Daga jesteś dla mnie wszystkim, zawsze byłaś, a ten rok był najgorszy w całym
moim życiu. Bez Ciebie nic już nie jest takie samo, nic nie ma sensu. Kocham
Cię i nie pozwolę Cię się obwiniać za to, że maleństwa już nie ma. Wiesz
doskonale, że takie rzeczy się zdarzają, a my nie mamy na to wpływu. Kochanie
nie płacz już proszę – uklęknął przed nią łapiąc ją za nadgarstki. –Nie pozwolę
Ci już odejść rozumiesz ? Nigdy więcej i nie przyjmuje żadnego sprzeciwu.
Zabieram Cię ze sobą do Australii, a po powrocie poszukamy jakiegoś domu dla
nas, wybierzesz co tylko będziesz chciała. – po tych kilku zdaniach szybko
zmniejszył odległość jaka ich dzieliła i
po raz pierwszy od roku poczuł smak jej ust. Ich pocałunek szybko stał się
namiętny i przepełniony tęsknotą.
-Kocham Cię i nie będę
wyrażać, żadnego sprzeciwu. Przepraszam, że Ci nic nie powiedziałam, żałuje
tego, ale tak bardzo się bałam i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Na
początku byłam przerażona tym, że jestem w ciąży, ale potem tak bardzo się
cieszyłam. W końcu to było nasze dziecko, cząstka Ciebie i mnie, byłam pewna że
też się ucieszysz, a potem powiedzieli, że… - znów słone łzy spłynęły po jej
policzku.
-Cii… Już dobrze.
Jestem z Tobą. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co musiałaś przejść. Mogę Cię o
coś spytać ? To chyba mało delikatne z mojej strony, ale chciałbym wiedzieć –
widząc jej pozwolenie wziął głęboki wdech. –Czy Ty, czy my możemy mieć jeszcze
dzieci ? – bez względu na to, jaka była odpowiedź to niczego nie zmieniało. On
i tak był pewny, że bez niej jego dalsza egzystencja nie miałaby sensu, a
szczęśliwy możemy być tylko jeżeli ona zechce z nim dzielić swoje życie.
-Tak… To poronienie nie
miało wpływu na moje zdrowie. Lekarze powiedzieli, że komórka była za słaba i
dlatego nie przetrwała, ale ja mogę dalej próbować – otarła łzy chusteczką, a
później poczuła, jak chłopak ciągnie ją w stronę samochodów. –Darcy co Ty
wyprawiasz ? – spytała widząc, jak otwiera auto Chrisa.
-Porywam Cię do siebie
i zamierzam popracować nad dzieckiem. W końcu samo się nie zrobi nie ? A my
kochanie będziemy mieć co najmniej dwójkę, a może nawet trójkę. Chyba
rozumiesz, że to trochę czasochłonne zajęcie, a my mamy sporo czasu do
nadrobienia – w tej chwili była chyba szczęśliwsza od panny młodej, znów miała
przy sobie mężczyznę, którego kochała i wiedziała, że teraz już nigdy się nie
zawaha. Choćby było naprawdę źle to ona miała na kogo liczyć.
-Nie sądzisz, że
wypadałoby chociaż powiedzieć Sealy i Chrisowi, że zamierzamy wyjść ? Wiesz
jesteśmy ich świadkami więc nie ładnie wychodzić tak bez pożegnania. Na dodatek
jeszcze odjechać cudzym samochodem… - spojrzała na niego spod przymrużonych
powiek, a potem szybko skróciła odległość dzielącą ich wargi. Długo się nie zastanawiał
i ponownie posmakował jej ust.
-No ładnie, ładnie.
Widzisz kochanie, zostawić świadków samych… - usłyszeli za sobą rozbawione
głosy i niechętnie się od siebie oderwali. –Rozumiem, że Wasze osoby
towarzyszące to już nieaktualne ? – dodał rozbawiony Chris na widok przytulonej
do Australijczyka, Polki.
-Stary to nigdy nie
było aktualne, ale skoro już tu jesteście to my mówimy bye, bye. Wszystkiego
dobrego na nowej drodze życia i takie tam… Poradzicie sobie bez nas co nie ? –
Darcy był już gotowy wsiadać do
samochodu i odjechać, ale Dagmara miała w sobie niestety za dużo przyzwoitości.
-A Wam co się tak
śpieszy ? Nie wypijecie za nasze zdrowie, nie zjecie z nami tortu ? – Holder
pozostawał nie wzruszony mimo tego, iż czuł wbijane mu przez żonę palce w
żebra.
-Chris przestań już,
nie widzisz że się pogodzili i chcą się sobą nacieszyć ? – Sealy zmroziła
spojrzeniem bruneta, a potem z uśmiechem zwróciła się do pary. –Damy sobie radę
i dziękujemy za to, że jesteście. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że
znów jest tak, jak byś powinno. Darcy opiekuj się nią i zresztą sam wiesz…
Kurczę, ale ja dziś ckliwa jestem – pociągnęła nosem przytulając się najpierw
do Polki, a później do piegusa.
-Nie martwicie się
Waszych towarzyszy biorę na siebie i elegancko ich spławie, a Wy tam domu nie
rozwalcie – tym razem to on pożegnał się z parą i tak właśnie zakończył się ich
udział w weselu…
***
To był najwyższy czas, aby zakończyć tą historię. Nie chciałam napisać czegoś, czego potem nie mogłabym przeczytać, dlatego postanowiłam już teraz to zakończyć.
Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać, ale aktualnie straciłam chęć do pisania. Zebrałam się tylko w sobie, aby napisać zakończenie. Mam nadzieje, że się Wam spodoba.
Miło mi było czytać te wszystkie komentarze i bardzo za nie dziękuje, może jeszcze kiedyś coś napiszę :)