czwartek, 12 grudnia 2013

Epilog



            Minął rok a ona wciąż nie wierzyła, że już tyle czasu minęło od kiedy nie jest z Darcym. Sama nie wiedziała, co tak naprawdę się stało, a może właściwie tylko ona wiedziała, co było nie tak.  Ze związku idealnego bez żadnego etapu przejściowego od razu wskoczyli na poziom, którego oboje nie potrafili pokonać. Kłótnia, za kłótna, aż pewnego dnia oboje powiedzieli za dużo i tak zakończył się ich związek.
To on pokazał jej, że umie kochać i zasługuje na to by być kochaną. Spędzili ze sobą wspaniałe chwili i żadnej z nich nie żałowała. Wiedziała jednak, że nigdy nie pokocha już nikogo tak bardzo jak jego. Nikt nie był tym piegowatym Australijczykiem, który sprawiał, że serce waliło jej jak szalone. Teraz jednak nauczyła się żyć bez niego. Po części było to życie o wiele łatwiejsze, mniej skomplikowane. Skupiła się na nauce, znalazła pracę, a teraz również poznała jego. Nie był to może ideał, ale potrafił sprawić, że zapominała przy nim o problemach, odrywał ją od szarej rzeczywistości będąc przy tym wciąż blisko. Nie musiał pokonywać tysiąca kilometrów, żeby spędzić z nią chwile, bo wystarczyło mu 10 minut by nawet w środku nocy dotrzeć do jej mieszkania. Na razie nie byli jeszcze parą, ale była pewna że idą w dobrym kierunku.
Od chwili rozstania udało jej się unikać spotkań z rudowłosym. Przede wszystkim omijała miejsca, w których on lubił bywać, a poza tym miała Chrisa, który zawsze o wszystkim ją informował. Z nim i Sealy nie potrafiła zerwać kontaktu, zresztą on nigdy by jej na to nie pozwolili. To właśnie od Holdera wiedziała, że ma kogoś i jest szczęśliwy. Sama nawet o to nie pytała, bo bała się, że właśnie to usłyszy. Jakaś jej cząstka była na tyle egoistyczna, że słowa „Poznał kogoś i myślę, że w końcu jest szczęśliwy” sprawiały jej ból za każdym razem, gdy w głowie odtwarzała tą rozmowę. Tylko Sealy wiedziała, że to jest temat, na który Dagmara wciąż nie jest w stanie rozmawiać.  Pozostali liczyli, że jeżeli będą przy niej często o nim wspominać to może, coś się w ich życiu zmieni. Wtedy bardzo żałowała, że nie powiedziała mu, co się tak naprawdę stało, że nie wypłakała się w rękaw i dała się sobą zaopiekować. Może wtedy byliby wciąż razem, ale nie mogła już cofnąć czasu. To było dla niej zbyt trudne.
A teraz po roku miała go znów zobaczyć, szczęśliwego z kimś innym. Nie wiedziała, jak sobie poradzi i czy wytrzyma to bez łez.
-Obiecaj mi, że nie uciekniesz… Może to będzie dobra chwila, żeby mu wszystko wyznać, powiedzieć co tak naprawdę się wtedy stało – tylko młoda Brytyjka o wszystkim wiedziała. Tylko jej Dagmara potrafiła wyznać prawdę, bo wiedziała że tylko ona będzie potrafiła ja zrozumieć. Tylko matka może zrozumieć kobietę, która straciła dziecko. 
-Obiecuje. Będę twoim świadkiem przecież wiesz, ale nie oczekuj ode mnie więcej. Nie powiedziałam mu wtedy, więc teraz też się nie odważę… - powiedziała spuszczając głowę i przypominając sobie, jak wyglądały jej pierwsze dni i tygodnie, po tym jak dowiedziała się, że straciła dziecko. Jego dziecko. Maleństwo, które było owocem ich uczucia, szczerego i silnego. Na tyle silnego, że ona wciąż kochała go tak samo, jak wtedy kiedy byli razem, jednak wiedziała że ich związek nie ma już przyszłości. Jego już po prostu nie ma.

            Bał się dnia, w którym znów miał ją zobaczyć. Przed innymi potrafił udawać silnego, ale wiedział, że to nie będzie łatwe spotkanie. Cholernie żałował tego, że nie walczył o kobietę, która przecież tak bardzo kochał. Poddał się po kolejnej kłótni i chciał zapomnieć. Teraz wiedział, że to nigdy nie będzie możliwe, a on nigdy o niej nie zapomni, bo w jego sercu wciąż jest miejsce tylko dla niej. Chwilowo miał przy sobie kogoś innego, ale czuł że nigdy nie pokocha tej dziewczyny, tak jak kochał i kocha Dagmarę. Od Chrisa wiedział, że ma kogoś i do dziś pamięta chwilę, w której przyjaciel mu o tym powiedział. Nigdy wcześniej nie czuł takiego bólu w sercu, zupełnie tak jakby ktoś wbił mu w nie nóż i przekręcał nim raz w prawo i raz w lewo, wciąż powodując przeszywający skurcz. A teraz miał najnormalniej w świecie ustać obok niej w kościele, kiedy Sealy ubrana w białą suknie przyrzeknie, że nie opuści Chrisa aż do śmierci, a on odpowie jej tym samym. Patrząc na miłość tej dwójki nie będzie mógł zrobić kompletnie nic, choć obok będzie stała kobieta której mógłby bez zawahanie przyrzekać to samo.

            Czuła jak jej serce przyspieszało rytmu, kiedy znalazła się już przed kościołem. Dyskretnie rozejrzała się po zebranych gościach w poszukiwaniu, jednego konkretnego, ale nie zauważyła go. Z lekką ulgą zaczerpnęła świeżego powietrza i podparła się o ramie swojego partnera.
Od razu ją zauważył i nie potrafił skupić wzroku na czymkolwiek innym. Nie widział jej cały pieprzony rok, a ona wyglądała tak, że gdyby nie dziewczyna, która trzyma go za rękę i facet, który stoi obok Dagmary to już dawno wziąłby ją w ramiona i pocałował. Nie potrafił opanować złości, kiedy ktoś inny obejmował ją w talii. Wolną dłoń zacisnął w pięść, żeby szybko rozładować złość.
-Chodź kochanie muszę się z kimś przywitać – powiedział ciągnąc dziewczynę za sobą i nawet nie czekając na jej opowiedz. Sam nie wiedział, czemu tam idzie, ale chciał zachować się jak facet. Tylko czy aby na pewno ?    
-Cześć Dagmara – zaczął i sam nie rozumiał, dlaczego jego głos drży, jak u jakiegoś nastolatka. Zupełnie nie zwracając uwagi na osoby towarzyszące swoją cała uwagę skupił na niej, w końcu to ona zawsze była na pierwszym miejscu.
-Darcy… Miło Cię widzieć – starała się zachować opanowanie, ale widział że jej ciało reaguje zupełnie tak, jak jego. Coś czego oboje nie potrafili przed sobą ukryć, bo o ile można było powiedzieć naprawdę wiele różnych rzeczy, to jednak swoich serc i ciał nie mogli oszukać.
-Nic się nie zmieniłaś… No może jesteś jeszcze piękniejsza – palnął, jakby obok nie było nikogo poza nimi. Widział, jak jej twarz nabrała żywszego koloru i cieszył się, że jej reakcje na komplementy również się nie zmieniły.
-Ty też. W sensie naprawdę dobrze wyglądasz, zresztą jak zawsze w eleganckim wydaniu – patrząc na tą dwójkę miało się wrażenie, że naprawdę zaraz się na siebie rzucą i uciekną zostawiając młoda parę bez świadków.  Ich krótka rozmowę przerwał jednak Chris, który w ogromnym stresie chciał z nimi porozmawiać. Złapał oboje za przedramiona i pociągnął za sobą z stronę kościoła. Razem weszli do małej kapliczki, gdzie mieli poczekać, aż do ceremonii.
-Nawet nie wiecie, jakiego ja mam stresa. Normalnie się czuje, jakbym miał zdawać maturę – blondynka ledwo wytrzymała, aby opanować śmiech, a w końcu w domu bożym nie wypadało tego robić.
-Dasz radę, w końcu powiesz tylko to, co wszyscy już wiemy, potem dasz przyzwoitego buziaka i idziemy się bawić – wiedziała, że Ward tak stara się rozluźnić swojego najlepszego przyjaciela. W końcu nic tak dobrze nie działa na kangura jak „zabawa” i „alkohol”. To była cześć programu na która, na pewno czekał najbardziej, może zaraz po nocy poślubnej.
-To jest myśl. Daga, jako pan młody rezerwuje twój pierwszy taniec – puścił oko do Polki, co ona przyjęła szerokim uśmiechem.  Po chwili jednak zniknął pod pretekstem rozmowy z księdzem i zostawił ich samych.
-Skurczybyk mnie wyprzedził, sam chciałem zarezerwować pierwszy taniec – powiedział nie spuszczając z dziewczyny wzroku. Sam nie wiedział, czemu nie potrafi utrzymać swoich uczuć na wodzy i daje jej ewidentnie do zrozumienia, że wciąż na niego działa.
-Zawsze możesz zadowolić się tym drugim – odpowiedziała starając się jednak uniknąć jego wścibskiego spojrzenia, które przeszywało ją na wskroś.
-Nigdy nie zadawala mnie drugie miejsce, doskonale o tym wiesz. Chyba, że przez ten czas zdążyłaś już o tym zapomnieć – zmniejszysz odległość jaka ich dzieliła. Chciał znów poczuć, jej zapach.
-Nie zapomniałam… Sam dobrze wiesz, że nigdy o Tobie nie zapomnę, a Ty nie zapomnisz o mnie prawda ? – zdziwiła się swoją szczerością, ale tak długo tłumiła w sobie uczucia, że teraz kompletnie nie potrafiła nad nimi zapanować. Wystarczyła chwila, aby zburzyć wszystko to, co przez rok zdążyła zbudować. Jego jedno spojrzenie, a ona czuła  że płonie.
-Tak, nigdy o Tobie nie zapomnę, nie potrafię. Co się z nami stało ? Czemu nie my dziś jesteśmy na miejscu Holderów. Co zrobiłem źle, proszę powiedz mi ? – przyciągnął ją jak najbliżej się dało jedną ręką obejmując w talii, a drugą przytrzymując podbródek. Widział, że w jej oczach zbierają  się łzy.
-To nie twoja wina. To wszystko moja… Ja po prostu – nie dane jej było dokończenie tego zdania, choć była tak blisko powiedzenia mu całej prawdy. Przerwało im jednak głośne chrząknięcie Chrisa, który czekał na nich w towarzystwie księdza.
Zanim się obejrzeli oboje czekali już przy ołtarzu, aż pojawi się panna młoda. Kiedy stanęła w drzwiach wszyscy zamarli. To był zdecydowanie jej dzień i nie było na sali, nikogo bardziej rozpromienionego i szczęśliwego. Może za wyjątkiem rozmarzonego Australijczyka, który wyglądał na zachwyconego widokiem swojej przyszłej żony. W trakcie ceremonii nie brakowało wzruszeń, których nie uniknęła nawet Sealy.
W końcu i Dagmara padła ofiarą cieknących łez i zanim jeszcze zdążyła cokolwiek zrobić poczuła, jak Darcy delikatnie ściera je chusteczką. Byli w tym momencie tak zaaferowani sobą, że nawet nie zauważyli porozumiewawczych spojrzeń, Chrisa i Sealy, a także kilku innych osób mi. Taia, Troya, Jamesa, Jacka i rodziców trójki braci. Oni wiedzieli, że ta dwójka wciąż coś do siebie czuje. Mimo zapewnień, że to już skończony rozdział oni nie dali się oszukać. Teraz widząc, jak rudowłosy obejmuje dziewczynę ramieniem byli pewni, że tego wieczora jeszcze nie jedno się wydarzy.
Trzymając ją w ramionach czuł, że nie ma najmniejszej ochoty jej puszczać. Była taka drobna i krucha, a on chciał się nią zaopiekować. Zupełnie zignorował fakt, że gdzieś siedzi jego dziewczyna i jej chłopak. To go zupełnie nie obchodziło, wystarczyło jedno słowo Dagmary, a on był w stanie rzucić wszystko. Wiedział, że teraz się nie podda i nie zostawi jej tak bez rozmowy przez wyjazdem do Australii. Gdy msza się skończyła, a on musiał puścić Polkę czuł, jak dłonie go palą tęskniąc za tym, co przed chwilą jeszcze miały. Niestety musiał stanąć z boku i przejmował kwiaty od gości, którzy gratulowali młodej parze. Właśnie wtedy począł na sobie czyjś rozwścieczony wzrok.
-Mógłbyś z łaski swojej trzymać ręce z dala od Dagmary ? – usłyszał koło ucha i obrzucił przybysza ostrym spojrzeniem.
-A może Ty będziesz trzymał z dala swoje co ? – mruknął w ogóle nie patrząc na osoby, które przekazywały mu kwiaty.
-Jakbyś nie zauważył to ja tu z nią przyszedłem, nie Ty – partner Polki nie miał zamiaru tak łatwo się poddać, nie wiedział tylko, że trafił na godnego przeciwnika.
-Może i z nią przyszedłeś, ale to ja z tej imprezy z nią wyjdę, więc daruj sobie dalsze bezsensowne próby odsunięcia jej ode mnie – tak zakończył rozmowę udając się do samochodu, gdzie mógł położyć wszystkie prezenty.
            Wesele zaczęło się rozkręcać, kiedy na sali rozbrzmiała muzyka. Pierwszy taniec należał oczywiście do państwa młodych, którzy wyglądali na bardzo szczęśliwych. Nigdzie nie można było znaleźć lepiej dobranej pary od tej dwójki. Później reszta gości przyłączyła się do zakochanych. Chris już zmierzał w kierunku Dagmary by odebrać swój zarezerwowany taniec, ale szybciej obok niej znalazł się Ward bezceremonialnie wyciągając dziewczynę na parkiet.
-Ej, co to ma znaczyć ? – spytał Holder, ale było widać że jest całą sytuacją bardzo rozbawiony, a nawet zachwycony.
-Kto pierwszy ten lepszy przyjacielu, ta pani jest moja i nie oddam jej przez całą noc – powiedział zupełnie spokojnie, a widząc zdziwienie na twarzy blondynki objął ją  tylko w tali i przyciągnął blisko do siebie. Kołysali się w rytm muzyki, nie rozmawiając. Na razie nie potrzebne były im słowa.
-Chyba nie powinniśmy tak zostawiać naszych partnerów nie sądzisz ? Twoja dziewczyna od dobrych 5 minut pożera mnie wzrokiem – powiedziała spoglądając w jego błękitne oczy. Tak naprawdę to przy nim zapominała o reszcie, ale chyba chciała usłyszeć, że on też to czuje.
-Szczerze powiedziawszy to jakoś mnie to nie wzrusza, ja mam zamiar przetańczyć z Tobą całą noc, a inni mnie nie obchodzą. Twój chłopak nawet zdążył mi już zasugerować, że mam trzymać ręce z dala, ale jak widać nie był dość przekonywujący – zaśmiał się tak, jak dawniej przyciskając dziewczynę mocno do siebie. Odruchowo przycisnął wargi do jej skroni składając na jej skórze delikatny pocałunek.
-To nie jest mój chłopak, spotykamy się, ale nie jesteśmy razem – szepnęła opierając czoło o jego ramie. Nie spodziewała się, że tak łatwo będzie im się ze sobą rozmawiało. Nie myślała też, że tak łatwo podda się jego urokowi. –Darcy czy moglibyśmy na chwilę skąd wyjść, chce Ci coś powiedzieć ? – dodała, a on pokiwał ze rozumieniem głową. Chwycił jej dłoń i wyprowadził z budynku, zajmując miejsce na najbardziej oddalonej ławce, tak żeby nikt ich nie znalazł.  
-Wiedź, że to co Ci zaraz powiem może sprawić, że już nigdy więcej nie będziesz chciał mnie widzieć, a ja to zrozumiem, ale muszę Ci to w końcu powiedzieć. Nie dam rady tego dłużej w sobie dusić… - zaczęła, a on ścisnął jej dłoń, splatając ją ze swoją. Dodał jej tym otuchy. Wzięła głęboki wdech i wiedziała, że już nie ma odwrotu, teraz musi powiedzieć, co tak naprawdę stało się przed rokiem.
-Pamiętasz, jak zadzwoniłeś do mnie po GP Nowej Zelandii, a ja powiedziałam Ci, że czeka  Cię niespodzianka w Polsce ? – spytała powracając do obrazów, które były dla niej tak bolesne.  -Wtedy byłam taka szczęśliwa… Chciałam się podzielić z Tobą tą nowiną, ale nie zdążyłam. Darcy… Ja wtedy chciałam Ci powiedzieć, że jestem w ciąży, że będziemy mieli dziecko – widziała, że wyraz jego twarzy się zmienia i targają nim sprzeczne emocje. –Ale kilka dni później poroniłam… Straciłam nasze dziecko…- już nie mogła dłużej tłumić łez rozklejając się na dobre.
-Skarbie czemu mi nie powiedziałaś ? Przecież przeszlibyśmy przez to razem, a tak nie było mnie przy Tobie kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś – to był dla niego szok, ale teraz wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość. Te humory i krzyki wcale nie były złośliwe, ona po prostu nie umiała się pogodzić ze stratą i nie mógł mieć o to do niej pretensji.
-A po, co Ci ktoś taki jak ja ? Po, co Ci jakaś zwykła dziewczyna z Polski, która nie potrafiła utrzymać ciąży… - wciąż siebie obwiniała za to, co się stało, choć tak naprawdę nie miała na to żadnego wpływu.
-Nawet tak nie mów… Daga jesteś dla mnie wszystkim, zawsze byłaś, a ten rok był najgorszy w całym moim życiu. Bez Ciebie nic już nie jest takie samo, nic nie ma sensu. Kocham Cię i nie pozwolę Cię się obwiniać za to, że maleństwa już nie ma. Wiesz doskonale, że takie rzeczy się zdarzają, a my nie mamy na to wpływu. Kochanie nie płacz już proszę – uklęknął przed nią łapiąc ją za nadgarstki. –Nie pozwolę Ci już odejść rozumiesz ? Nigdy więcej i nie przyjmuje żadnego sprzeciwu. Zabieram Cię ze sobą do Australii, a po powrocie poszukamy jakiegoś domu dla nas, wybierzesz co tylko będziesz chciała. – po tych kilku zdaniach szybko zmniejszył  odległość jaka ich dzieliła i po raz pierwszy od roku poczuł smak jej ust. Ich pocałunek szybko stał się namiętny i przepełniony tęsknotą.
-Kocham Cię i nie będę wyrażać, żadnego sprzeciwu. Przepraszam, że Ci nic nie powiedziałam, żałuje tego, ale tak bardzo się bałam i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Na początku byłam przerażona tym, że jestem w ciąży, ale potem tak bardzo się cieszyłam. W końcu to było nasze dziecko, cząstka Ciebie i mnie, byłam pewna że też się ucieszysz, a potem powiedzieli, że… - znów słone łzy spłynęły po jej policzku.
-Cii… Już dobrze. Jestem z Tobą. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co musiałaś przejść. Mogę Cię o coś spytać ? To chyba mało delikatne z mojej strony, ale chciałbym wiedzieć – widząc jej pozwolenie wziął głęboki wdech. –Czy Ty, czy my możemy mieć jeszcze dzieci ? – bez względu na to, jaka była odpowiedź to niczego nie zmieniało. On i tak był pewny, że bez niej jego dalsza egzystencja nie miałaby sensu, a szczęśliwy możemy być tylko jeżeli ona zechce z nim dzielić swoje życie.
-Tak… To poronienie nie miało wpływu na moje zdrowie. Lekarze powiedzieli, że komórka była za słaba i dlatego nie przetrwała, ale ja mogę dalej próbować – otarła łzy chusteczką, a później poczuła, jak chłopak ciągnie ją w stronę samochodów. –Darcy co Ty wyprawiasz ? – spytała widząc, jak otwiera auto Chrisa.
-Porywam Cię do siebie i zamierzam popracować nad dzieckiem. W końcu samo się nie zrobi nie ? A my kochanie będziemy mieć co najmniej dwójkę, a może nawet trójkę. Chyba rozumiesz, że to trochę czasochłonne zajęcie, a my mamy sporo czasu do nadrobienia – w tej chwili była chyba szczęśliwsza od panny młodej, znów miała przy sobie mężczyznę, którego kochała i wiedziała, że teraz już nigdy się nie zawaha. Choćby było naprawdę źle to ona miała na kogo liczyć.
-Nie sądzisz, że wypadałoby chociaż powiedzieć Sealy i Chrisowi, że zamierzamy wyjść ? Wiesz jesteśmy ich świadkami więc nie ładnie wychodzić tak bez pożegnania. Na dodatek jeszcze odjechać cudzym samochodem… - spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, a potem szybko skróciła odległość dzielącą ich wargi. Długo się nie zastanawiał i ponownie posmakował jej ust.
-No ładnie, ładnie. Widzisz kochanie, zostawić świadków samych… - usłyszeli za sobą rozbawione głosy i niechętnie się od siebie oderwali. –Rozumiem, że Wasze osoby towarzyszące to już nieaktualne ? – dodał rozbawiony Chris na widok przytulonej do Australijczyka, Polki.
-Stary to nigdy nie było aktualne, ale skoro już tu jesteście to my mówimy bye, bye. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i takie tam… Poradzicie sobie bez nas co nie ? – Darcy był  już gotowy wsiadać do samochodu i odjechać, ale Dagmara miała w sobie niestety za dużo przyzwoitości.
-A Wam co się tak śpieszy ? Nie wypijecie za nasze zdrowie, nie zjecie z nami tortu ? – Holder pozostawał nie wzruszony mimo tego, iż czuł wbijane mu przez żonę palce w żebra.
-Chris przestań już, nie widzisz że się pogodzili i chcą się sobą nacieszyć ? – Sealy zmroziła spojrzeniem bruneta, a potem z uśmiechem zwróciła się do pary. –Damy sobie radę i dziękujemy za to, że jesteście. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że znów jest tak, jak byś powinno. Darcy opiekuj się nią i zresztą sam wiesz… Kurczę, ale ja dziś ckliwa jestem – pociągnęła nosem przytulając się najpierw do Polki, a później do piegusa.
-Nie martwicie się Waszych towarzyszy biorę na siebie i elegancko ich spławie, a Wy tam domu nie rozwalcie – tym razem to on pożegnał się z parą i tak właśnie zakończył się ich udział w weselu…




***

To był najwyższy czas, aby zakończyć tą historię. Nie chciałam napisać czegoś, czego potem nie mogłabym przeczytać, dlatego postanowiłam już teraz to zakończyć. 
Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać, ale aktualnie straciłam chęć do pisania. Zebrałam się tylko w sobie, aby napisać zakończenie. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. 

Miło mi było czytać te wszystkie komentarze i bardzo za nie dziękuje, może jeszcze kiedyś coś napiszę :)

poniedziałek, 28 października 2013

Chapter Twenty-Nine



Tym razem jestem z siebie zadowolona udało mi się coś napisać, w krótkim okresie czasu i chyba już wiem, jak powoli zakończyć tą historię. 
Miłego czytania :)


           Czas, który spędzali razem płynął w zawrotnym tempie. Nawet nie czuli, że już minęło kilka dni i Darcy musi już wracać, nie tylko do Torunia, a gdzieś znacznie dalej. Dagmara z całych sił próbowała podtrzymać dobrą atmosferę, uśmiechając się do rudowłosego i co jakiś czas dotykając swoimi wargami jego warg. Niestety to nie pomogło i chłopak z miną naburmuszonego dziecka wkładał ich bagaże do samochodu.
-Hej przestań się dąsać, w końcu spędziliśmy tu kilka naprawdę cudownych dni – zatrzymała się obok auta i próbowała jakoś zwrócić jego uwagę. Na szczęście się jej udało i zatrzymał się spoglądając na nią.
-Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego, bo czas już zejść na ziemie i wrócić do rzeczywistości – burknął krzyżując swoje ręce. Blondynka znała już go na tyle by wiedzieć, co zrobić aby odzyskał choć cień dobrego humoru.
-Darcy przecież jedziesz do Nowej Zelandii, aby jeździć w Grand Prix. Masz prawie 21 lat i już jeździsz wśród najlepszych zawodników na świecie. Czy to nie jest powód do dumy i do radości ?  Ja jestem z Ciebie cholernie dumna i wiem, że stać Cię na to aby ścigać się na równi z czołówką – musiała lekko podnieść głos, aby jej słowa zabrzmiały bardziej dobitnie. Inaczej mógłby zacząć udawać, że niczego nie słyszy.
-Przecież cieszę się, że będę jeździł w GP, wiem że mam coś do udowodnienia wszystkim tym, którzy we mnie nie wierzą, ale nie będzie tam Ciebie. Będą tam wszyscy ważni dla mnie ludzie, ale nie będzie tej najważniejszej osoby więc z czego mam się cieszyć ? Jak Ty jesteś obok to wiem, że mam dla kogo jeździć, a tak to po prostu mi się nie chce – doskonale go rozumiała i też ubolewała nad tym, że nie może jechać tam z nim, zobaczyć jego pierwsze zawody w cyklu jako pełnoprawnego uczestnika.
-Masz dla kogo jeździć i musisz mi obiecać, że w Auckland dasz z siebie wszystko. Ja przecież będę oglądać, może nie na stadionie, ale nie zmrużę oka nawet na chwilę. Mam przecież komu kibicować. A już na kolejnym GP będę z Tobą, nawet mogę zostać w parku maszyn obiecuje – nigdy tego nie robiła, bo nie chciała go rozpraszać przed zawodami i nie chciała przeszkadzać jego mechanikom swoją obecności, ale wiedziała, że to dobry argument. W końcu rudowłosy zawsze nalegał, żeby została w jego boksie lub była gdzieś blisko.
-Wolałbym, żebyś była obok i w Nowej Zelandii… Ale zgoda przestanę się dostać, ale tylko pod warunkiem, że w Bydgoszczy zostajesz w parku bez żadnych wymówek, że nie chcesz przeszkadzać. Nie chce nawet o tym słyszeć i dodatkowo dasz mi zaraz najdłuższego buziaka na świecie, a jak przyjadę do Torunia to zrobisz mi to swoje cudowne ciasto czekoladowe i broń boże nie mów Nickowi, że je robisz, bo na bank się do mnie przydupi – i jak ona miała zachować powagę przy tym szalonym kangurze. Tylko on potrafił ją rozbawić będąc przy tym całkowicie poważnym.
-Czy nie uważasz, że stawiasz zdecydowanie za dużo warunków ? Ale niech stracę – zaśmiała się wspinając się na palcach, żeby dosięgnąć do jego ust. Jedną obietnice miała już z głowy.
-Kochana to miał być najdłuższy pocałunek, ja ci zaraz pokaże o co mi chodziło – nim zdążyła zaprotestować i przypomnieć mu o tym, że naprawdę powinni już ruszać w drogę powrotną jej wargi był już skutecznie powstrzymane przed mówieniem.
-Dobra lepiej już wracajmy, bo zaraz jeszcze zabiorę Cię z powrotem do pokoju i na pewno szybko z niego nie wyjdziemy – czym prędzej pomógł swojej rozbawionej dziewczynie zająć miejsce pasażera, by później samemu zając swoje miejsce za kierownicą.

           Tym razem pożegnali się już w Toruniu. Oboje nie znosili najlepiej tych momentów, dlatego postanowili, że powiedzą sobie „do zobaczenia” na trochę bardziej neutralnym gruncie. Dzięki temu miało obyć się bez łez. Chwilę zajęło im jednak oderwanie się z silnego uścisku, w którym trawli dobrych kilka minut.
-Pokaż wszystkim, że jesteś najlepszy. Będę trzymać za Ciebie cały czas kciuki, a Ty daj mi znać jak dotrzesz już do Auckland – z całych sił walczyła ze zbierającymi się łzami i jak na razie wygrywała tą walkę. Nigdy nie sądziła, że pokocha kogoś tak bardzo jak jego. Chris nie raz śmiał się z tego, jak można kochać kogoś rudego i tak nieogarniętego, ale prawda była taka, że sam nie wyobrażał sobie życia bez swojego najlepszego przyjaciela. Tego wariata nie dało się nie lubić i wszyscy, którzy znali go choć trochę lepiej, doskonale o tym wiedzieli.
-Będę dzwonił, a Ty uważaj na siebie. Nie zrób sobie żadnej krzywdy, nie wpadaj na drzwi i różne inne przedmioty. I pamiętaj, co mi obiecałaś – po raz ostatni dotknął jej ust by po chwili iść w stronę wyjścia z jej mieszkania. W ostatniej chwili jednak się zatrzymał i szybko odwrócił. –Kocham Cię kruszyno – uśmiechnął się do niej szeroko i po chwili sam otrzymał taki uśmiech w zamian. 
-Ja Ciebie też piegusie – takie chwile lubiła najbardziej. Może i nie będzie go teraz wiedzieć przez najbliższe dni, ale wie że jego uczucia są szczere i odwzajemnione, a ona kocha i jest kochana.      
 
Tak jak obiecał skontaktował się z Dagmara od razu, jak tylko znalazł się w hotelu.  Nawet śmiechy jego kumpli i brata nie przeszkodziły mu w tym. Z jednej strony nawet rozumiał ich rozbawienie, bo on Darcy Ward, kochający dobrą zabawę i imprezy, ale na pewno nie szukający miłości zakochał się na amen i wiedział, że to ta kobietą z którą chciałby spędzić całe życie. A wszystko zaczęło się tak niepozornie, bo przecież jak długo bronił się przed tym, żeby przyznać się, co tak naprawdę czuje do dziewczyny. Nie spodziewał się, że uczucie do drugiej osoby może tak zaskoczyć. W końcu nigdy nie czuł czegoś takiego i nawet podśmiewał się ze swoich znajomych czy nawet z Chrisa, który tak tęsknił za domem, jak był na zawodach. Teraz to rozumiał, on tęsknił za Toruniem, ale może nie zupełnie dlatego że lubił to miasto. Tęsknił za nim, bo to miejsce kojarzyło mu się z nią. Powoli stawało się jego domem, jak Australia, bo była tam osoba, którą kochał.
-Już Romeo daj spać tej biednej Dagmarze, bo w Polsce jest teraz noc – poczuł klepnięcie w plecy i zobaczył twarz swojego przyjaciela. Wiedział, że chłopak ma racje, bo słyszał że jego dziewczyna bardziej ziewa do telefonu niż mówi.
-Doba chyba faktycznie powinienem dać Ci już spać co ? Mam tylko nadzieje, że jesteś cała i zdrowa – jak na zawołanie usłyszał głośny huk po drugiej stronie. Przestraszył się nie na żarty i jego znajomi zresztą też widząc jego minę.   
-Dagmara jesteś tam ?  - spytał naprawdę przestraszony.
-Yyyy… już tak – mruknęła ciesząc się, że on jej teraz nie widzi. –Nie martw się ja tylko spadłam z łóżka i przewróciłam przy tym lampkę od Chrisa. Myślisz, że mnie zabije jak mu powiem, że ją niechcący zbiłam ? – spytała ze smutkiem spoglądając na zbity przedmiot.
-Nie myślę, że Holder ci to jakoś wybaczy – zaśmiał się głośno i przekazał pozostałym, co stworzyła Polka.
-To dobrze, dobra ja już kończę, bo muszę posprzątać, a Ty zaraz zapłacisz majątek. Także do zobaczenia na skypie i wiesz skop tam wszystkim tyłki, no może z wyjątkiem Golloba, Kasprzaka i mego ulubieńca Holdera.
-Jesteś wredna, ale i tak Cię kocham – wiedział, że dziewczyna żartuje dlatego pożegnał się z nią z uśmiechem na ustach. Zawsze szczerzył się jak głupi, gdy tylko słyszał jej głos.  
-Panowie mówiłem Wam, że mojego brata dopadła strzała amora, a Wy nie do końca wierzyliście. Teraz macie dowód. Widzicie ten rozanielony uśmiech – Jj postanowił podtrzymać dobrą atmosferę i rozbawił tym siedzących w hotelowym pokoju panów, a zawodnikowi toruńskiej drużyny było wszystko jedno z kogo się śmieją. Najważniejsze było to, że za dwa dni czekają go ważne zawody, a on ma dla kogo pojechać, jak tylko najlepiej potrafi. 

            Chyba każdy kibic czarnego sportu z niecierpliwością czekał na rozpoczęcie nowego żużlowego sezonu. Co prawda polska pogoda nie wskazywała na to, że ekstraliga zacznie się szybko, ale tych najbardziej wiernych fanów mógł pocieszyć fakt, że już 23 marca mogą zobaczyć swoich ulubieńców w akcji. Dla osób, które kochają ten sport zima jest naprawdę ciężka, a przetrwanie tylu niedzieli bez ryku silnika sprawia, że nawet godzina o której emitowane są zawody z Auckland nie mogła odstraszyć tych najbardziej stęsknionych.  Do nich należała również Dagmara, która dodatkowo miała dla kogo oglądać te zawody. Budzik nastawiła już na godzinę przed rozpoczęciem, aby jeszcze napisać kilka wiadomości do chłopaka i z kubkiem kawy zasiąść w salonie przed telewizorem. Miała szczęście, że mieszkała sama i nikomu nie przeszkadzało światło rozpalone o 3 nad ranem i włączony telewizor. Z pewnym zdenerwowaniem oglądała studio już nie mogąc się doczekać kiedy zobaczy zawodników. To zabawne, że kiedyś oglądała Darcego w niejednej transmisji bez większego skupienia na jego osobie, a teraz czuła się zupełnie inaczej. Dziwnie było oglądać swojego chłopaka na ekranie.  Jednak nie miała zamiaru przegapić choćby sekundy z tych zawodów. Z dumą przyglądała się prezentacji. Numerek 15 był dla niej tym najważniejszym, ale kciuki trzymała oczywiście również za numer 1 na świecie. Z początku mówiąc szczerze zawody były nieco nudne. Mało było akcji, które każdy kibic tak kocha. Mijanki stały się niestety na żużlu rzadkością, mało torów pozwalało na naprawdę zaciętą walkę, a sławetne tłumiki zdecydowanie nie ułatwiały sprawy. Każdy wyścig Warda wywoływał jednak u blondynki duże emocje szczególnie, kiedy już w pierwszym biegu przywiózł 3 oczka. Z uśmiechem na ustach oglądała jego pewna jazdę. W drugiej serii było podobnie choć tym razem można było oglądać starcie Turbo Twinsów. Lepiej spod taśmy wyszedł młodszy z kangurów i bez problemów pokonał swojego przyjaciela przywożąc kolejne, ważne 3 punkty.  W kolejnym biegu nie było już tak kolorowo i mimo zawziętych ataków rudowłosy zdołał wydrzeć tylko jedno oczko,  co i tak bardzo cieszyło studentkę. Pierwsze jego zawody kiedy jest stałym uczestnikiem cyklu, a on już tak genialnie się prezentuje. Zupełnie jakby nie było różnicy wieku i przede wszystkim doświadczenia pomiędzy nim i pozostałymi zawodnikami. W przed ostatniej serii udało mu się jeszcze przywieźć 1 punkt, ponieważ Woffinden i Jonsson okazali się lepsi. Został już tylko jeden bieg i Dagmara zaciskała mocno kciuki w oczekiwaniu na ostatnia gonitwę przed półfinałem. Kiedy się już doczekała nie mogła wyjść z podziwu. Zdecydowanie to było to na, co kibice czekali, była walka i mijanki. Darcy z trzeciej pozycji wyszedł na pierwszą i później do samego koca mijał się z Emilem, aby w ostateczności minąć metę na pierwszej pozycji. To oznaczało, że dostał się do półfinału. Dziewczyna prawie podskakiwała ze szczęście na kanapie i od razu napisała wiadomość do piegusa. Wiedziała, że przeczyta ją później, ale nie potrafiła się powstrzymać.
            Niestety półfinał okazał się mało szczęśliwy zarówno dla Warda, jak i dla Holdera. Było jej przykro ze względu na tą dwójkę, ale wiedziała że taki jest sport. Jako Polka mogła się cieszyć z hymnu, który zabrzmiał w Auckland, a jako dziewczyna żużlowca bardzo cieszyła się z jego 12 zdobytych oczek, które były przecież świetnym dorobkiem.

            Rudowłosy zaraz po zawodach udzielił kilku wywiadów i czym prędzej ruszył pod prysznic. Był zadowolony z dzisiejszego występu, choć liczył że da radę wejść do finału. Musiał jednak zadowolić się tym, co udało mu się osiągnąć. Kiedy przebrał się już w swoje codziennie ciuchy odczytał wiadomości od Polki, które podczas meczu mu napisała. Od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech. Czuł, że ma w niej wsparcie i ona naprawdę w niego wierzy. Bez zastanowienia od razu nacisnął zieloną słuchawkę by połączyć się z dziewczyną.
-Witam mojego bohatera – usłyszał jej radosny głos, co sprawiło że jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. To zadziwiające, jak ona na niego działała.
-Czy Ty aby trochę nie przesadzasz ? W końcu nie stanąłem dziś na podium – w jego tonie dało się wyczuć odrobinę żalu.
-Może finału nie było, ale był półfinał i przede wszystkim najpiękniejszy bieg dzisiejszego wieczoru należał do Ciebie ! Jak Ty to robisz to ja nie wiem, ale jesteś w tym genialny – nie potrafił opisać tego co poczuł słysząc te słowa. To było dla niego bardzo ważne, że ona tak bardzo cieszy się z jego mniejszych czy większych sukcesów, że rozumie że ten sport zabiera większość jego czasu, ale przede wszystkim że ona też go kocha, tak jak on. Ktoś kto bez reszty poświęca się swojej pasji może być szczęśliwi tylko z takim partnerem, który rozumie jego hobby i je akceptuje. A kiedy w jakimś stopniu również podziela to zainteresowanie to więcej już naprawdę nie można oczekiwać.
-Dobra już koniec tych komplementów, bo jeszcze woda sodowa uderzy mi do głowy. Wiesz, że już niedługo się zobaczymy ? Jutro mam samolot do Wielkiej Brytanii, a stamtąd udało mi się zarezerwować lot do Bydgoszczy – mówił z równie dużym podekscytowaniem, jak wtedy kiedy rozmawia o żużlu.
-Nie chcesz dłużej zostać z rodziną ?  - z jednej strony cieszyła się, że zobaczy go tak szybko, ale z drugiej wiedziała jak bardzo tęskni za bliskimi będąc tyle kilometrów od nich.
-Oni już mają mnie dość i sami wysyłają do Europy. Podobno bez ciebie jestem nie do zniesienia więc pomoże mi tylko terapia ciastem czekoladowym, które sama zrobisz – czuł, że blondynka zaraz zacznie się śmiać i po raz kolejny okazało się, że dobrze ją zna.
-Spokojnie pamiętam, co Ci obiecałam i ciasto będzie gotowe na twój przyjazd. Będzie bardzo, bardzo czekoladowe, a ja już na Ciebie czekam. Poza tym mam też dla ciebie niespodziankę, ale nie powiem Ci nic więcej musisz cierpliwie czekać...