W
przeddzień 31 grudnia Dagmara i Darcy wyruszyli w podróż do Sydney. Mieli
spędzić Sylwestra wraz z szaloną rodziną Holderów. Zaraz po tym dniu czekał ich
powrót do domu Australijczyka i ciężkie rozstanie, o którym nie potrafili
rozmawiać. Dobrze im było razem, a rudowłosemu spodobało się pokazywanie
swojego prawdziwego świata blondynce, której ewidentnie ten świat odpowiadał.
Jej oczy błyszczały, jak nigdy kiedy pierwszy raz wsiadła na motor czy pierwszy
raz surfowała w oceanie. Taka szczęśliwa podobała mu się najbardziej, bo
wiedział że w dużej mierze to jego zasługa.
-Mógłbyś tak z
łaski swojej włączyć radio, bo ja zaraz tu zasnę – mruknęła wiercąc się na
fotelu pasażera. Dziś była nieco marudna ze względu na wczesną porę, o której
musieli wstać. Chłopak śmiejąc się pod nosem z jej miny wykonał posłusznie
polecenie.
-Jak Wy tak sobie
dajecie radę po tej lewej stronie, ja cały czas mam wrażenie że coś w nas
wiedzie i skończymy żywot na drzewie – mówiła to z taką powagą, że nie zdołał
opanować śmiechu.
-Kochanie Ty
dzisiaj chyba lewą nogą wstałaś, bo wszystko Ci przeszkadza – normalny facet za
takie marudzenie by się pewnie wkurzył, a on był po prostu rozbawiony
całą sytuacją. Zależało mu na dziewczynie tak bardzo, że nawet jej wady
wydawała mu się całkiem fajne.
-Może troszeczkę,
ale tylko troszeczkę. Ja chcę już po prostu być na miejscu i zobaczyć Holderów,
bo w sumie to już trochę się za nimi stęskniłam – rzeczywiście od jakiegoś
czasu nie było jej dane widzieć się z Chrisem czy Sealy, a ich wyjazd do
ojczyzny kangura tylko utrudnił ewentualne spotkanie. Ostatnio jedynie
wymieniała wiadomości z obojgiem młodych rodziców, a w zamian dostawała mnóstwo
zdjęć i filmików z małym Maxem w roli głównej. Teraz mieli okazję by choć
trochę nadrobić czas i spędzić go wspólnie.
-Za nimi czy za
Chrisem ? – spytał podejrzliwie unosząc jedną brew. Wiedział, że to w mgnieniu
oka rozładuje nieco dziwną atmosferę i Polka zaraz wybuchnie śmiechem. Nie
mylił się, bo zrobiła dokładnie to o czym pomyślał. -Jeszcze niecała
godzina i zobaczysz swojego ulubieńca – dodał powodując u niej kolejny atak
śmiechu. Reszta drogi minęła im na podobnych rozmowach i przekomarzaniu.
Po
pokonaniu odpowiedniej ilości kilometrów znaleźli się w mieście przez wielu
uważanym za stolicę Australii. W końcu wiele osób da się złapać na pytaniu o
stolicę kraju kangurów i pierwsza, szybka odpowiedź to Sydney. Niestety nie
mogli w żaden sposób minąć centrum, żeby dotrzeć do domu mistrza świata.
-Czy Ty to
widziałeś ? Tyle sklepów ! Czy to jest raj ? – Dagmara siedziała niemalże z
przyklejonym nosem do szyby, a jej oczy wyłapywały kolejne miejsca, w których
można było wydać naprawdę sporo pieniędzy.
-Chris mnie już
ostrzegał, że tak będzie – powiedział pod nosem, bo dziewczyna i tak była
bardziej zainteresowana widokami za oknem niż tym czy on jej odpowie, czy nie.
Uspokoiła się dopiero kiedy wyjechali z centrum i znaleźli się w dzielnicy z
domkami rodzinnymi. Choć była tu po raz pierwszy od razu wiedziała, do którego
domu się kierują. Z daleka rozpoznała Holdera, który czekał na nich na
podjeździe. Kiedy tylko Darky zaparkował to brunet prawie wyciągnął ją z
samochodu i zamknął w niedźwiedzim uścisku, sprawiając że jej nogi nie dotykały
chodnika.
-Kruszyno jak
dobrze Cię widzieć – poznać ją można było jedynie po stłumionym śmiechu, bo
niezbyt dużą część jej ciała było widać. Mistrz postawił ją na ziemi dopiero
wtedy, kiedy usłyszał głośne chrząkanie przyjaciela, a później zobaczył jego
zniesmaczoną minę.
-Teraz twoja kolej
zazdrośniku – powiedział i rzucił się na rudowłosego, który nawet nie zdążył
uciec i po chwili również zatonął w uścisku Australijczyka. Przed dom wyszła
również reszta rodziny i widząc ściskających się panów mało kto potrafił
powstrzymać się od śmiechu.
-Jak ja się już za
Tobą stęskniłem Ty mój głupiutki rudzielcu – Chris poczochrał rudą czuprynę
przyjaciela i widział, jak jego twarz zaczyna przybierać czerwony kolor. Nie
widział tylko, czy to złość czy zawstydzenie. Na szczęście całą sytuację uratowała
Sealy i tak po chwili wszyscy się ze sobą witali. Mama braci zaprosiła
wszystkich do środka na przygotowany lunch, a mały Max od razu znalazł sobie
miejsce na rękach gości.
Przy posiłku było naprawdę wesoło, a to chyba za sprawą tego, że Holderów jest
aż trzech nie licząc głowy rodziny. Dagmara bawiła się świetnie prawie cały
czas się śmiejąc, ale szczerze współczuła mamie braci czasów, kiedy wszyscy
jeszcze szaleli w domu. To musiało być naprawdę intensywne życie i być może
właśnie, dlatego oboje rodziców wciąż wygląda dość młodo. Po zjedzeniu panie
udały się wspólnie do kuchni, a panowie jak to najlepiej potrafią, zasiedli
przed telewizorem.
-Wiesz kochana, że
po prostu kwitniesz ? Wyglądasz zupełnie tak, jak ja na początku ciąży –
powiedziała Sealy, kiedy dotarły do królestwa kobiet. Dagmara nieco
zgromiła ją wzrokiem nie wiedząc czy powinna podziękować, za taki dziwny
komplement.
-Nie mów, że nie
chciałabyś takiego małego, rudowłosego Warda ? – spytała.
-Ja widzę, że od tego
słońca już całkowicie Ci mózg przygrzało, potrzebujesz trochę angielskiego
deszczu – odpowiedziała jej Polka, a mama Chrisa jedynie śmiała się z wymiany
zdań obu pań.
-Jeszcze sama
zobaczysz… Dobra, ale opowiadaj jak Ci się podoba w Brisbane ? – i tak Polka w
skrócie opowiedziała przyjaciółce, co działo się przez ostatnie dni. Obie
plotkowały niczym dwie starsze panie, które spotkały się na targu z
warzywami i opowiadają sobie swoje skrócone biografie. W między czasie
oczywiście pomogły jeszcze w sprzątaniu po posiłku, bo w końcu obie mają
podzielność uwagi. Dopiero kiedy w kuchni pojawił się Darcy z Maxem na rękach
to obie zamknęły na chwilę usta.
-A Ty co już się
za Dagą stęskniłeś ? - Sealy postanowiła się trochę podroczyć z
chłopakiem, a może nawet bardziej z jego dziewczyną. Dzisiaj była zdecydowanie
w nastroju do żartów.
-Żebyś wiedziała i
przy okazji postanowiłem sprawdzić, czy jej niczego nie zrobiłaś zła kobieto,
Chris zdążył opowiedzieć o tym latającym bucie – żużlowiec pokazując coś małemu
i stanął obok blondynki, muskając ją przelotnie w szyję.
-Skarżypyta –
krzyknęła Brytyjka by w odpowiedzi usłyszeć głośny śmiech swojego ukochanego.
–Ładnie razem wyglądacie – dodała posyłając wymowne spojrzenie Polce. Ta
jedynie zgromiła ją wzrokiem wiedząc, do czego zmierzała.
-Szybko to
odkryłaś – odpowiedział jej niczego nie świadomy żużlowiec wciąż bawiąc się z
jej synkiem.
-Ale ja mówię o
tym, że ładnie Wam tak w trójkę. Może czas, żebyś i Ty się trochę postarał – Sealy
sugestywnie poruszyła brwiami i podśmiewała się przy tym z wyrazu twarzy Polki.
Wyglądała jakby zaraz miała jej zrobić krzywdę.
-Oj, ależ ja się
cały czas staram i to bardzo, bardzo intensywnie – Dagmara powoli przybierała
odcień dojrzałego pomidora, kiedy oni w najlepsze robili sobie jaja.
-O co się starasz
? - nagle w kuchni pojawił się Chris słysząc tylko ostatnie słowa
przyjaciela.
-A o małego
Juniora się stara, skarbie – Brytyjka ponownie była szybsza i odpowiedziała za
pozostałych, a jej zdanie sprawiło, że oczy bruneta przybrały wielkość
pięciozłotówek. Polka zaś czuła, że jeszcze chwila, a z jej uszu pójdzie
para. –W ogóle mówiłam Dagmarze, że wygląda tak, jak ja na początku ciąży nie
uważasz ? Taka rozpromieniona, szczęśliwa – dodała.
-Rzeczywiście, że
też ja wcześniej tego nie zauważyłem. Macie dla nas jakąś radosną nowinę ?
Jeżeli tak to naprawdę mamy, co obijać – Holder bardzo sprawnie przyjął
pałeczkę od swojej dziewczyny. Uzupełniali się doskonale.
-Żebyś wiedział.
Nowina jest taka, że …. już więcej z Wami nie gadam – dotąd stojąca spokojnie
studentka odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni zostawiając pozostałych w
niemałym osłupieniu. Przez chwilę cała trójka stała w milczeniu wymieniając
między sobą tylko spojrzenia.
Przez kolejne kilkanaście minut młoda mama próbowała załagodzić sytuację
widząc, że może faktycznie nieco przesadziła z żartami. Ale prawda była taka,
że najnormalniej w świecie udzieliło jej się przebywanie z Chrisem, który
zachowuje się tak na co dzień i gdyby był poważny to naprawdę można by było się
zacząć niepokoić. Sealy doskonale wiedziała, co podziała i od razu przeszła do
sedna proponując zakupy w centrum. Panowie nie zdążyli nawet niczego
powiedzieć, a ich partnerki już były za drzwiami.
W czasie kiedy kobiety były zajęte zakupami, żużlowcy udali się do garażu
Holderów by poszperać trochę w motorach. Chris musiał jeszcze trochę odpocząć
od jazdy by jego kontuzjowane kolano zagoiło się w pełni i żeby mógł powrócić w
nowym sezonie cały i zdrowy.
-Jak tam w domu ?
Rodzice polubili Dagmarę ? - spytał starszy kiedy w końcu mieli okazje
pogadać sami. Wcześniej towarzyszyli im pozostali członkowie rodziny i wolał
nie poruszać tego tematu.
-A jak sądzisz ? –
zaśmiał się młodszy szperając właśnie przy jednym z motocykli.
-Myślę, że
Michelle jest zachwycona synową i już oszczędza na Wasze wesele. A George jak
to George, zaakceptuje każdy twój wybór.
-Mniej więcej masz
rację, ale wyobraź sobie, że staruszek powiedział mi wczoraj, żebym za długo
nie zwlekał, bo dziewczyna mi jeszcze ucieknie. Wyobrażasz to sobie ? Wy
wszyscy to byście nas najchętniej do ołtarza zapędzili i kazali zabawiać
gromadkę dzieci, ale nam się, aż tak nie śpieszy. Jeszcze jesteśmy młodzi i na
wszystko przyjdzie czas – rudowłosego nie irytowały tak docinki o powiększeniu
rodziny, jak jego dziewczyny, ale wiedział, że oboje wiedzą czego im
najbardziej potrzeba. W tej chwili cieszyli się sobą, bo już niedługo czeka ich
długa rozłąka. Wolał nawet o tym nie myśleć, bo wiedział, jak to się skończy.
Chyba wszyscy już wiedzieli, jak Darcy znosi brak blondynki przy swoim boku.
-Mądrze gadasz,
ale wiesz że to tylko żarty. Przecież my tak na serio nie gadamy, cieszymy się
po prostu, że oboje sięgnęliście po rozum do głowy i znów jesteście razem. Poza
tym Ty się jeszcze na ojca nie nadajesz – zaśmiał się brunet poklepując
klubowego kolegę po ramieniu.
-Stary jak Ty się
nadajesz to każdy się nadaje – odgryzł się mu młodszy i tak zaczęła się mała
wojna. W ruch poszedł wąż z wodą, a sportowcy z myślą o tym, żeby nie zniszczyć
sprzętu wyszli przed dom, żeby tam w spokoju toczyć swoją bitwę. Zachowywali
się jak małe dzieci, czyli tak jak zachowują się zawsze, gdy są razem. Kiedy
wydawało się, że mają dość zabawy z wodą to na podwórko wyszedł najmłodszy z
Holderów, Jack i to na nim postanowili skupić wszelkie swoje siły zawodnicy
toruńskiej drużyny. Blondyn nawet nie zdążył się odwrócić i już był mokry. W
odwecie zawołał posiłki, ale i James nie poradził sobie z dwójką rozszalałych sportowców.
W tym samym czasie panie zupełnie zapomniały o wcześniejszych żartach i
animozjach by wspólnie wchodzić do każdego sklepu. Postanowiły poszukać sobie
jakiś kreacji na jutrzejszą imprezę, bo choć miała to być zabawa w domu w
raczej rodzinnym gronie to i tak wszyscy postanowili się odstawić, jak na bal.
Zanim jednak znalazły wymarzone sukienki zdążyły jeszcze kupić kilka
nieplanowanych „drobiazgów” jak : kilka par nowych spodni, buty, torby i inne
akcesoria, którym nie potrafi się oprzeć żadna kobieta. Kiedy jednak obie
dostały ponaglającego smsa o niemalże identycznej treści zaczęły intensywnie
poszukiwać konkretnych sukienek.
-Sealy chyba mam
dla Ciebie coś idealnego – Daga była bardzo dumna ze swojego odkrycia, bo to
była niemalże w 100 % kreacja zgodna z opisem Brytyjki. Taką właśnie chciała i
jej reakcja tylko to potwierdziła.
-Jesteś najlepsza,
właśnie o taką sukienkę mi chodziło – powiedziała zachwycona, kiedy miała już
ją na sobie w przymierzalni i okręcała się dookoła, żeby zobaczyć czy
odpowiednio leży.
-Buty już do tego
masz, biżuterię też więc teraz tylko zostaje znaleźć coś dla mnie – pokazała z
uśmiechem torby, które miały ze sobą. Od powrotu do domu dzielił je już tylko
jeden zakup, ale chyba obie jakoś bardzo się nie spieszyły. Wędrowały po
kolejnych sklepach, ale nic szczególnego nie przypadło im do gustu.
-A może ta ? –
spytała starsza pokazując wystawę mijanego właśnie przez nie sklepu. Był to
akurat salon sukienek ślubnych.
-Widzę, że Ciebie
dzisiaj naprawdę się żarty trzymają. To efekt zbyt wielu godzin spędzonych z
Chrisem, zdecydowanie odbija Ci się to na zdrowiu. A właściwie to chyba Ty
powinnaś takiej szukać nie sądzisz ? W końcu macie dziecko i tak bez ślubu – w
końcu Polka miała okazję by się odgryźć i żałowała, że nie wpadła na to
wcześniej. –Pfu, pfu, pfu nie ładnie
Sealy, nie ładnie – pogroziła jej palcem, aby później wybuchnąć śmiechem.
-Nie usłyszałam
jeszcze tego magicznego pytania, więc niestety muszę wciąż czekać.
-Oj ja już chyba
zmotywuje tego Holdera, co on sobie myśli. Pierścionek i na kolana ! Dobra
znajdziemy coś dla mnie, bo kolejna godzina, a jeden i drugi mnie zabije – w
pośpiechu weszły do kolejnego sklepu, który właściwie z początku nie wydawał
się ciekawy, a jednak w środku znalazły kilka sensownych propozycji.
-Ta jest idealna,
błyszcząca i podkreśla to co masz najlepsze – zadowolona z siebie Brytyjka
wymownie pokazała górne partie ciała, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Nie skomentuje
tego, bo już nie mam na Ciebie siły, ale bierzemy i spadamy – tak też zrobiły,
zapłaciły za ostatni zakup i mogły obładowane torbami ruszyć do auta. Droga
powrotna minęła im bardzo szybko i zanim się obejrzały, znów były na podjeździe
rodzinnego domu kapitana Poole Pirates. Kiedy tylko pojawiły się we wnętrzu nie
obyło się bez jęków i stęków związanych i czasem, które straciły buszując po
centrum. Na szczęście resztę dnia wszyscy spędzili wspólnie w ogrodzie, na
grillu.
Następnego dnia od rana czuć było
inną atmosferę. W powietrzu unosiły się piękne zapachy dań, które z pomocą
kobiecych rąk powstawały w kuchni, a dom zaczął nabierać nieco bardziej
złocistego koloru. Najbardziej było to widać w ogrodzie, w którym zawisły
kolorowe lampki, a nakryty stół już czekał na przywitanie 2013 roku. Popołudniu
wszyscy zniknęli w swoich pokojach by odpowiednio przyszykować się na tę noc, a
wieczorem rozpoczęła się zabawa. Eleganckie i błyszczące stroje sprawiały, że
naprawdę można było się poczuć jak na balu. Dodatkowo pan domu przygotował
jeszcze specjalnym parkiet, na którym nie brakowało chętnych do tańca.
Oczywiście prawdziwym królem parkietu okazał się Chris, który wywijał tak,
jakby nie doskwierała mu żadna kontuzja. Kiedy jego partnerka nie miała już
siły na kolejne, szalone obroty to najpierw podkrałd parę przyjacielowi, a
później tacie. Takim to sposobem przedstawicielki płci pięknej nie miały już
siły, a mistrzowi świata pozostało już tylko męskie towarzystwo. Jednak do
północy udało mu się jeszcze skraść kilka tańców. Kiedy do godziny zero zostały
już tylko dwie minuty wszyscy zebrali się wspólnie z kieliszkami szampana
i zaczęli odliczanie by przywitać nowy rok.
-Nasz pierwszy
wspólny Sylwester – powiedziała Daga, kiedy w objęciach rudowłosego podziwiała
piękny pokaz fajerwerków.
-I nie ostatni –
są słowa, które na pozór wydają się zwyczajne, nic nieznaczące. Jednak
wypowiedziane w odpowiedniej chwili i przez odpowiednią osobę znaczą więcej,
niż najbardziej ckliwie wyznania, tak właśnie było w tym przypadku.
Po mile spędzonych dwóch dniach
niestety czekała ich podróż powrotna i nie oznaczała tylko powrotu do Brinbane.
Przez większość trasy siedzieli w milczeniu, bo żadne z nich nie wiedziało, czy
jakiekolwiek słowa są w tej sytuacji odpowiednie. Te tysiące kilometrów
dzielące Polskę i Australię sprawiały, że rozłąka stawała się o wiele gorsza.
Bo czym jest chociażby odległość z Torunia do Poole, którą można pokonać bardzo
szybko i spędzić ze sobą chociażby weekend. W tym przypadku już niestety nie
dało się tego zrobić. Ich najbliższe spotkanie prawdopodobnie będzie miało miejsce
wtedy, gdy rozpocznie się sezon w polskiej lidze żużlowej. Oboje wiedzieli, że
teraz będzie chyba im jeszcze trudniej. Po tych miłych chwilach spędzonych
razem o wiele ciężej będzie się rozstać, niż wtedy na lotnisku w Gdańsku. Z
posępnymi minami dotarli do domu Wardów, gdzie czekały już przygotowane
walizki. Dagmara wraz z mamą jeszcze tego samego dnia miały lot do Anglii.
Polka dopiero co przytulała się na pożegnanie z członkami rodziny Chrisa, a
teraz musiała to samo uczynić z rodziną Darcyego. Trudno było jej powstrzymać
łzy, kiedy Michelle mówiła, że jest już członkiem ich rodziny i jest tu zawsze
mile widziana. Nie miała kompletnie ochoty na to, żeby wracać do Polski i do
szarej rzeczywistości, do sesji i paskudnej pogody.
Po raz kolejny tego dnia wraz z
walizkami wsiadła do samochodu, ale tym razem celem było lotnisko. Auto
prowadził Jj, który stwierdził że tak będzie bezpieczniej. Na siedzeniu
pasażera z przodu siedziała mama Dagmary, a ona z Darcym zajmowała tylną część
wozu. Ściskała mocno jego dłoń, trzymając głowę na jego ramieniu. Teraz słowa
były im zbędne. Dopiero kiedy byli już na lotnisku czekając na odprawę to
wymienili ze sobą kilka zdań. Kiedy zaczęła się już nieunikniona odprawa
pasażerów mama studentki pożegnała się z żużlowcem i jego bratem ruszając
przodem by dać jeszcze chwilę na pożegnanie parze. Jj również postanowił nieco
się odsunąć by zostawić ich samych, widział że oboje nie znoszą ten sytuacji
najlepiej.
-To chyba już czas
powiedzieć do zobaczenia – mruknęła skubiąc palcami jego białą koszulkę, a
której skupiła właśnie swój wzrok.
-Wolałbym, żeby
było inaczej… Wiesz, że będę cholernie za Tobą tęsknił ? I co ja w ogóle teraz
będę tu robił bez Ciebie ?
-To co zawsze
Darcy. Baw się dobrze, a czas szybko nam zleci zobaczysz – kiedy to mówiła
miała łzy w oczach, więc wydawało się to jednak miało wiarygodne.
-Tak, zanim się
obejrzymy znowu będziemy razem – mówił z podobnym przekonaniem, co Polka.
Chciał być dla niej silniejszy, ale to okazało się zbyt trudne. Przytulił ją
ostatni raz wiedząc, że już musi iść by nie spóźnić się na samolot. Szepnął jej
na ucho te dwa najważniejsze słowa i po raz ostatni pocałował, by potem
bezsilnie patrzeć, jak znika z zasięgu jego wzroku…