Wybaczcie mi tak długą nieobecność, ale cóż sesja tuż, tuż i ostatnio na głowie mam same koła i zaliczenia. Ty samym nie obiecuj szybko nowości, bu naprawdę dużo nauki przede mną. Ten rozdział jest trochę nie do końca dopracowany, ale chciałam Wam w końcu coś dodać i mam nadzieję, że chociaż kogoś to ucieszy :)
Wydawało
by się, że po ostatnich wydarzeniach zazdrość Darcego całkowicie przejdzie do
historii, ale tak się nie stało. Radość po wejściu do play off’ów szybko
zamieniała się w narastające frustracje i złość. Ważnym powodem złego
samopoczucia Australijczyka, była jego postawa w meczu o wejście do finału z
Tarnowem. Choć anioły odniosły na terenie gospodarzy dość dobry wynik tracąc
tylko, albo aż 6 punktów to on sam do tego rezultatu dorzucił skromne 4 punkty.
I tak właśnie zaczęły się problemy. Dagmara próbując jakoś go pocieszyć
znalazła się o złej godzinie w jego pokoju. W napadzie złości zazwyczaj
bezkonfliktowego kangura, usłyszała kilka nieprzyjemnych słów i bez pożegnania
wróciła do swojego miasta. To była ich pierwsza kłótnia i Polka po części
rozumiejąc jego frustracje, nie mogła niestety pojąć jego napadu, a już tym
bardziej tego jak bez żalu wyrzucił ją z pokoju. Nie napisał nawet żadnej
wiadomości, a tym bardziej nie przeprosił. Jak już jednak łaskawie zjawił się
Toruniu to pierwsze, co zrobił to broń Boże nie był żaden całus, ani
przeprosiny. Od razu urządził awanturę wypluwając z siebie wszystkie żale na
temat Dawida. Studentka, jakoś próbowała go uspokoić mówiąc, że to przecież
zwykły kolega z pracy, którą na dodatek kończy już niedługo, bo na koniec
września. Nie za wiele to dało, bo nawet po tym padło pod adresem chłopaka
wiele nieprzyjemnych słów.
Z
początku łagodna Dagmara z czasem również dała się ponieść emocjom i wyrzuciła
chłopaka za drzwi, mówiąc że dopóki jej nie przeprosi za ostatnie zachowanie ma
się jej na oczy nie pokazywać. I tak właśnie Australijczyk wylądował w
hotelowym pokoju, mając za ścianą przyjaciela. Dał mu znać, że jest obok i
dosłownie po niecałej minucie nie był już sam. Holder był bardzo zdziwiony tym,
że Ward zameldował się w hotelu, bo od dłuższego czasu nocował u blondynki.
Śmiał się nawet z niego czasami mówiąc, że on już właściwie powinien się
zameldować w Toruniu, a może nawet zmienić obywatelstwo.
-Możesz mi powiedzieć, co Ty tu robisz
tak w ogóle ? - takie właśnie słowa usłyszał na wstępie, gdy wpuścił
bruneta do swojego pokoju.
-Stoję nie widać - burknął pokazując mu
swoją pozycję i posyłając mało przyjazne spojrzenie. Od meczu w Tarnowie był
opryskliwy, ale z racji tego że Chris nie spędził z nim zbyt dużo czasu myślał,
że już mu przeszło. Wszystko jednak wskazywało na to, że tak się jednak nie
stało.
-Gadaj, co jest grane i nie rób z
siebie idioty - w takich sytuacjach brunet również przyjmował groźny ton,
wiedząc że czasem musi sprowadzić na ziemie młodszego przyjaciela. Między nimi
była różnica 5 lat i choć nie wydaje się to dużo to teraz, kiedy starszy z nich
założył już własną rodzinę to czuł, że trzeba jakoś wpłynąć na zachowanie
rudowłosego, który zdecydowanie za szybko wyfrunął z rodzinnego gniazda i
brakowało mu rodzicielskiej kontroli. W taki właśnie sposób udało mu się
właśnie wyciągnąć z niego wszelkie informacje, które przybrały formę prawie
godzinnej opowieści. Holder jednak słuchał bardzo uważnie czując, jak z minuty
na minutę narasta w nim złość. Mimo ogromnej sympatii, wręcz braterskiej
miłości jaka ich łączyła czasami kompletnie nie potrafił pojąć zachowania
Darcego. On często wybierał rozwiązania, których brunet nawet nie dostrzegał i
wcale to nie były te dobre decyzję, a wręcz przeciwnie. Po tylu latach widział
już kilka impulsywnych zachowań piegusa, ale ostatnimi czasy naprawdę bardzo
się uspokoił i wydoroślał, a przynajmniej tak mu się wydawało. Potrafił spędzać
czas na zabawie, ale nie była to już zabawa w klubie do białego rana. Większość
zawdzięczał Dagmarze, która zajmowała cały jego wolny czas i pozytywnie
wpływała na jego zachowanie i nastawienie. Teraz jednak wrócił ten młody,
niedojrzały i nieodpowiedzialny chłopak z Queensland,
który dał się ponieść złości i zazdrości, a na pewno nie są to uczucia, którymi
powinniśmy się kierować.
-Czy ja Ci nie mówiłem, żebyś dał spokój z
tym kolesiem ? Przecież ona nie ma najmniejszego wpływu na to, jak ktoś na nią
patrzy czy nie patrzy ! Myślisz, że w ogóle cokolwiek zauważyła ? Jesteś
naprawdę kompletnym durniem, bo to jedyna dziewczyna, która z Tobą wytrzymuje,
ba nawet świata poza tobą nie widzi, a Ty odwalasz takie numery - takie słowa w
ustach najlepszego przyjaciela brzmią naprawę groźnie, bo nie słyszy się ich
często. Jeżeli jednak coś wpłynie na taka reakcje to musi to być naprawę
poważna sprawa.
-Ale wyrzucać za drzwi to mnie nie musiała
nie sądzisz ? - Ward dalej obstawał przy swoim uparcie sądząc, że to on w tej
całej sytuacji miał racje, a nie Polka.
-A Ty co zrobiłeś tydzień temu ? Pewnie nawet
nie wiesz, że wtedy jak ją wygoniłeś z pokoju to po nocy wracała do Torunia,
sama pociągiem ! Jak ja to usłyszałem to myślałem, że krew mnie zaleje ze
złości na twoją głupotę, ale później pomyślałem, że na pewno już sobie wszystko
wyjaśniliście, ale jak widać było inaczej...
-Jak to wracała pociągiem ? Skąd Ty to wiesz
? - zdziwił się, bo o niczym nie wiedział. Szczerze powiedziawszy nawet nie
zastanawiał się na tym, gdzie wtedy poszła jego dziewczyna, ale teraz wydawało
się to całkiem logiczne.
-Słyszałem, jak rozmawiała z Sealy na Skype.
Stary, ja też czasami mam gorszy dzień czy to z powodu słabego wyniku,
zmęczenie czy czegokolwiek innego. Zdarzy mi się wtedy powiedzieć, coś zupełnie
nieświadomie, ale potem zawsze przepraszam. Kocham Sealy i nie chciałbym jej
nigdy stracić, dlatego nauczyłem się tego, że do błędu należy się przyznać, a
ona moje złe nastroje zawsze puszcza w niepamięć. Jeżeli Ty kochasz Dagę to też
powinieneś to zrobić, bo to Ty nabroiłeś i musisz po sobie posprzątać -
niewątpliwie starszy z Australijczyków miał rację i ten młodszy o tym doskonale
widział. Problemem, jak zawsze było to, że nikt nie lubi się przyznawać do
tego, że coś zrobił źle. Ale po raz kolejny Chris miła racje, bo przecież
miłość wiąże się z kompromisami, a on właśnie na taki musiał pójść. W przeciwnym
wypadku oboje by tak trwali w konflikcie nie rozmawiając ze sobą, a któreś z
nich musiało wyciągnąć rękę na zgodę i w tym przypadku miał to być właśnie zawodnik
toruńskich aniołów.
-Myślisz, że jak kupie wielki bukiet i padnę
na kolana to mi wybaczy ? - spytał po dłuższym namyślę, który spędził
przemierzając swój niewielki pokój. Zapewne gdyby tylko było to możliwe, to
zrobiłby w nim od tego krążenia dziurę w podłodze.
-Jeżeli powiesz do tego jeszcze
"przepraszam jestem największym dupkiem na świecie " to na pewno.
Doba nie chodź tak, tylko rusz tyłek i idziemy po te kwiaty, bo same do Ciebie
przecież nie przyjdą - zmobilizowany do działania podążył za przyjacielem.
Z pomocą
taksówkarza w przeciągu półgodziny znaleźli kwiaciarnie, w której ktoś w końcu
ich zrozumiał, bo w dwóch pierwszych nie było tak łatwo. W pierwszej pani
kompletnie nie znała języka, a w drugim miejscu była tak podniecona ich
widokiem, że nie w głowie było jej układanie kwiatów. Do trzech razy sztuka i
faktycznie tym razem trafili dobrze.
-Tylko proszę niech to będzie naprawdę duży
bukiet - powiedział poddenerwowany, gdy kobieta zabierała się za układanie.
-Rozumiem, że mocno Pan nabroił - uśmiechnęła
się delikatnie widząc jego zakłopotanie. Przyjaciel jednak postanowił go
wyręczyć w odpowiedzi.
-Oj nabroił i miejmy nadzieje, że to pomoże,
bo jak nie to ja z nim zwariuje - ekspedientka mocno zaciskała usta, żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Tylko oni z poważnych sytuacji potrafili uczynić coś
śmiesznego, a przynajmniej jeden z nich. Przez kolejne 20 minut Holder tak się
rozgadał, że wszystko było jasne i młoda florystka, dokładnie wiedziała, co tak
naprawdę zrobił Darcy. Właściwie to nawet mogłaby powiedzieć, że już dobrze zna
relacje Polki i Australijczyka.
Na szczęście udało
mu się jakoś dotrwać do samego końca opowieści przyjaciela i z pięknym, dużym
bukietem opuścił niewielką kwiaciarnie. Wyszedł z niej tak szybko, że Chris
musiał go dogonić.
-Poczekał byś na mnie, a nie - mruknął, gdy
już znalazł się z nim na równi. Rudowłosy, jednak całkowicie zignorował jego
wypowiedź rozglądając się w poszukiwaniu postoju taksówek. Na horyzoncie w
końcu pojawiła się jedna, dlatego przyspieszył kroku.
-Co Ty wyprawiasz ? - zdziwił się, kiedy
Holder również wpakował swoje cztery litery do auta.
-Jak to co ? Chyba nie myślałeś, że odpuszczę
sobie to, jak przepraszasz na kolanach - szeroki uśmiech bruneta wcale nie
poprawił mu nastroju. On żył w niepewności i w obawie, że blondynka może nie
okazać mu zrozumienia, ba nawet może go nie wysłuchać, nie otwierając mu drzwi,
a kompan z drużyny najnormalniej w świecie miał z tego wszystkiego niezły ubaw.
W duchu przysiągł sobie, że gdy doczeka jakiegoś małego kryzysu w związku
kumpla to odwdzięczy mu się tym samym. Naprawdę czasami zadziwiało go to, jak
szybko się zaprzyjaźnili zwarzywszy na to, jak się w niektórych kwestiach
różnią. Może wspólne podróże i poczucie humoru odegrały tu największą rolę,
połączyły ich tak, jak wspólna pasja. Hobby to coś, co naprawdę potrafi
połączyć ludzi i często rodzą się z tego naprawdę piękne przyjaźnie, ale
również i głębsze uczucia. Droga do mieszkania młodej studentki minęła mu na
rozmyślaniu o tym, co jej powie, gdy ja zobaczy. Dokładnie przeanalizował sobie
to, co powinien wyrazić słowami, ale wiadomo że w decydującym momencie i tak zapominamy, co chcieliśmy powiedzieć. Poddenerwowany
zapłacił za kurs i wysiadł z taksówki. Wolnym krokiem ruszył w stronę bloku, w
którym mieszkała jego dziewczyna, a Chris wiernie dotrzymywał mu kroku. Chyba wyczuł,
że lepiej w tej sytuacji się już nie odzywać, bo od złapania taryfy nie
powiedział już ani słowa.
Kiedy
znalazł się pod odpowiednimi drzwiami jego stres sięgnął zenitu, a strach czuć
było na odległość. Jako człowiek raczej niedoświadczony w długotrwałych
związkach nie przywykł do przepraszania. Wcześniej dziewczyny pojawiały się i
znikały, nie zostawiając w jego życiu jakiegoś większego śladu. Teraz już było
inaczej, a Dagmara nie należała do tych, które zwracają uwagę na jego nazwisko
i na to, że z racji uprawianego sportu ma nieco więcej pieniędzy niż przeciętny
Kowalski. Zasługiwała tym samym na szacunek i na to, aby usłyszeć to jedno
ważne słowo. Przed zapukaniem do jej drzwi wziął jeszcze jeden głęboki wdech i
przyłożył dłoń do drewna. Minęło kilka sekund, zanim zobaczył w nich Polkę, ale
dla niego te sekundy były, jak długie, niekończące się tortury. Widok
dziewczyny w krótkim szlafroku nie ułatwiał mu sytuacji, bo trudno było mu się
skupić na wygłoszeniu przygotowanej przemowy, gdy aż ręce świerzbiły go, aby go
z niej ściągnąć. Szybko odgonił od siebie wszystkie niepotrzebne myśli i
przyjął pozycję, którą tak bardzo chciał zobaczyć Holder. Z bukietem kwiatów
zwróconym w stronę dziewczyny i klęcząc, zaczął nieskładnie ją przepraszać.
-Bo ja naprawdę nie chciałem… Jestem
największym durniem na świecie, ale Cię kocham i wygadywałem same bzdury, ale
wcale tak nie myślę. I wcale nie chciałem Cię wtedy wyrzucić z pokoju i
przepraszam, wybaczysz takiemu idiocie, jak ja ? – spojrzał na nią błagalnym
wzrokiem, bo jej twarz wciąż nie wyrażała żadnych emocji. On skończył już
mówić, ale wyglądało na to, że Dagmarze nie śpieszy się do tego, aby cokolwiek
powiedzieć. Uważnie mierzyła go wzrokiem, który wydawał się trochę chłodny, a
to nie wróżyło najlepiej. Później spojrzała za plecy rudowłosego Australijczyka,
gdzie stał jego rodak z minimalnym uśmiechem na ustach. Pokazał jej uniesiony
do góry kciuk, tak żeby zauważyła to tylko ona. Po naprawdę długiej i nieprzyjemnej
dla niego chwili Polka najnormalniej w świcie zaczęła się głośno śmiać, jakby
to była najnaturalniejsza z ludzkich reakcji. Darcy zdezorientowany spojrzał to
na dziewczynę to na bruneta i kompletnie nie widział, co ten „atak rozbawienia”
może oznaczać dla niego.
-Wstawaj z tych kolan wariacie – powiedziała wciąż
się szczerząc, a on jej oczywiście posłuchał. Poczekał na jej ruch, bo wciąż
nie wiedział na czym stoi. Dopiero, gdy poczuł jej ciepłe wargi na swoich
wiedział, że przeprosiny zostały przyjęte. Przycisnął ją mocno do siebie tak
jakby obawiał się, że zaraz mu ucieknie.
-Kochani ja tu wciąż jestem, jakbyście mieli
jakieś wątpliwości – rzekł Holder już nieco zniecierpliwionym czułościami,
jakie wymieniali między sobą jego przyjaciele.
-Jakże moglibyśmy o Tobie zapomnieć brodaczu –
zaśmiała się blondynka, wpuszczając żużlowców do mieszkania, bo wcześniej cały
czas stali w progu. Po wejściu do środka, poszukała jakiegoś wazonu, który
nadawałby się do przechowania tak wielkiego bukietu kwiatów. Ward wiernie jej w
tym towarzyszył przytulając się do jej pleców.
-Masz coś w lodówce ? – brunet nagle również
pojawił się w kuchni i nie czekając na odpowiedz otworzył sobie lodówkę. Przyjrzał
się dokładnie jej zawartości, a później zwrócił wzrok w stronę pary, przyjaciel
obdarzył do karcącym spojrzeniem. –No co przez to całe szukanie kwiaciarni
zgłodniałem i burczy mi w brzuszku – pogłaskał się po nim układając usta w
kształt podkowy.
-Nie krępuj się bierz, co chcesz, a jak
chcesz to mogę Ci coś zrobić.
-Naprawdę ? Mówiłem Ci już, że jesteś the
best ? Widzisz chłopie lepszej dziewczyny to Ty nie znajdziesz. Toleruje twoją
głupotę i jeszcze zrobi mi coś do jedzenia ! – radość 25-latka nie miała
granic, a oni odpowiedzieli mu tylko głośnym śmiechem. Tak właśnie zakończyła się ich pierwsza kłótnia,
na przygotowywaniu posiłku, dla dwóch jak się później okazało wygłodniałych Australijczyków.
Po
godzinie żużlowcy byli już najedzeni, a Dagmara przyglądała się im popijając herbatę.
Siedziała na skórzanej kanapie, gdzie później pojawił się również Darcy. Przytulił
się do niej wdychając zapach, jej świeżo umytych włosów, które pachniały
truskawkami. Już miał zamiar pocałować jej szyje, kiedy miejsce obok nich zajął
Chris.
-Czy Ty nie wybierasz się już czasem do
hotelu ? – spytał z nadzieją, że zaraz zostanie z blondynką sam i nadrobi ten
głupio stracony czas. Nie często miał przecież okazję do tego, by nawet najnormalniej
w świecie poleżeć obok niej w łóżku i porozmawiać o tym, jak jej minął czas bez
niego.
-Nie Daga ma bardzo wygodną kanapę i
zamierzam tu dziś spać. Chyba nie masz nic przeciwko prawda ? Przecież nie będę
się nudził sam w pokoju, jak mogę miło spędzić czas z Wami, moimi ukochanymi
gołąbeczkami – mina 20-latka mówiła wszystko i w tym przypadku nie potrzebne
były naprawdę żadne słowa. Na jej widok zarówno blondynka, jak i brunet
wybuchnęli śmiechem.
-Wybacz stary, syna spłodzisz kiedy indziej –
Holder poklepał go pocieszająco po plecach i wychylił się po leżącego nieopodal
pilota by po chwili skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś interesującego.
Był
już październik, a sytuacja dla drużyny Unibaxu była już niemalże jasna. Po
całym zamieszaniu związanym z rewanżowym meczem z Tarnowem kibicie przez chwilę
żyli tym, że Toruń bez żadnej walki jest już w finale. To jednak nie potrwało
długo, bo 23 września odbył się mecz na Motoarenie, który zakończył się
remisem. Oznaczało to, że pozostawała tylko walka o brąz, a apetyt na złoto był
naprawę wielki. Na szczęście miasto miało czym żyć, a mianowicie kończącą się
rundą Grand Prix, która w tym decydującym momencie miała się skończyć właśnie w
grodzie Kopernika. Przygotowania do tej imprezy trwały już od bardzo dawana,
ale takie zauważalne dla oka fana działania rozpoczęły się w poniedziałek, 5
dni przed samymi zawodami. Sytuacja była tym bardziej interesująca ze względu
na to, że liderem w cyklu był Chris Holder, zawodnik miejscowego klubu, darzony
niezwykła sympatią. Nie raz na meczu ligowym kibice pokazywali swoje wsparcie
dla niego i jego dwóch rodaków przychodząc na stadion z Australijskimi flagami.
W tą żużlową sobotę nie było inaczej. Choć pogoda nie dopisała to prawdziwi
fanatycy speedwaya nie zawiedli. Licznie przyszli najpierw do strefy dla
kibica, czekając na autografy swoich ulubieńców, a później przenieśli się na
jeden z najpiękniejszych, żużlowych obiektów. Atmosfera była niesamowita, każdy
kto interesuje się tym sportem chyba chciałby ją poczuć. Gdy rozbrzmiał hymn, a
wszyscy kibice śpiewali go razem to można było poczuć przyjemne dreszcze spowodowane
tymi emocjami, ta atmosferą. Mimo deszczu, który towarzyszył zawodnikom podczas
prezentacji kibice rozgrzewali się w ten chłodny październikowy wieczór
głośnymi okrzykami. Wśród nich chyba największym dopingiem mógł cieszyć się
właśnie Chris, wspierany przez licznie przybyłych kibiców miejscowego Unibaxu.
Niestety
zawody rozpoczęły się z lekkim opóźnieniem, ale padający prawie cały dzień
deszcz nie pozwolił na ich rozpoczęcie zgodnie z czasem. Najważniejsze było to,
że organizatorzy stanęli na wysokości zadania, a tor był doskonale przygotowany
i w końcu można było zobaczyć pierwszy bieg wieczoru. Mimo gorącego dopingu dla
polskiego reprezentanta nie udało mu się przywieźć żadnych punktów, ale nikt
nie mógł mieć żalu czy pretensji do Jarosława Hampela. Po tak ciężkiej
kontuzji, która na dość długo wykluczyła go z rywalizacji, cieszył choćby jeden
mały punkcik. Już w drugiej odsłonie Polacy cieszyli się ze zwycięstwa Golloba,
który zawsze dobrze czuł się na toruńskim owalu. On dostał głośny doping, zaś
Pedersen sporą porcję gwizdów, które towarzyszyły mu już do samego końca. Pierwszą
serie zakończyło efektywne zwycięstwo lidera klasyfikacji. Po drugiej serii
startów było widać, jak bardzo Australijczyk jest zmobilizowany do zdobycia
upragnionego tytułu. Dobrze prezentował się również Tomek, który do trzech oczek dorzucił jeszcze dwa. W kolejnych odsłonach swoją sytuacje poprawił
nieco wicelider zdobywając pierwszą tego wieczora trójkę. W biegu 13 doszło już
do spotkania dwóch najważniejszych tego wieczora zawodników. Lider klasyfikacji
zmierzył się w z depczącym mu po piętach wiceliderem wygrywając to starcie
bezapelacyjnie. Z biegu na bieg czuć było narastające emocje, a doping stawał
się chyba coraz głośniejszy. Na pewno nikt, kto znalazł się w tym dniu na
Motoarenie nie mógł powiedzieć, że to były nudne zawody. Po pierwsze to w SGP
było wręcz nie możliwe, a po drugie dzisiaj wszystko miało stać się jasne, kto
zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. Fani doczekali się półfinałów, które
zasiliło dwóch Polaków : Gollob i Janowski, a także Holder, Vaculik, Hancock,
Pedersen, Sajfutdinow oraz Lindbaeck. W pamięci tych osób, które
widziały na tym stadionie pierwsze GP na pewno było to wspaniałe polskie
podium, które w tym momencie było już nie realne. Ważne jednak było, że mamy w
półfinałach swoich reprezentantów. Niestety obaj musieli się spotkać w jednym
biegu. Mianowicie pod taśma znaleźli się Tomasz, Maciej, Martin i Greg. Start okazał
się nierówny i trzeba było go powtórzyć, ale dla biało-czerwonych istotne było
to, że kapitan naszej reprezentacji pewnie dostał się do ścisłego finału zdobywając
trzy oczka. Drugi z Polaków musiał się niestety obejść smakiem i cieszyć z
sukcesu kolegi z drużyny, który dojechał do mety jako drugi. Teraz na kibiców
czekało prawdziwe starcie gigantów, które mogło zadecydować o wszystkim. Wystarczyło
by Nicki nie wszedł do finału, a puchar znalazłby się u najmłodszego w historii.
Oczywiste było, że walka będzie ostra, ale gdy doszło do upadku nikt nie
przypuszczał, że zakończy się to właśnie w taki sposób. Sytuacja była trudna,
bo obaj walczyli o to najważniejsze trofeum i obaj zrobili to trochę zbyt agresywnie.
Pedersen czekał tylko na decyzje sędziego licząc na wykluczenie swojego
największego rywala, ale nie doczekał się tego. W przypływie wszystkim znanej
agresji podszedł do młodszego kolegi i powiedział mu coś, co na pewno nie było
przyjemne. Kibice obserwowali całą sytuacje na telebimie, a gdy doszło do
szarpaniny głośne gwizdy rozniosły się po całym stadionie. Duńczyk przez całe
spotkanie był właśnie tak witany pod taśmą, ale teraz gdy prowokował pupila
publiczności wszystko wezbrało jedynie na sile. Nikt nie spodziewał się, aż
takich emocji i to już nawet niesportowych. Dla załagodzenia sprawy kończący
swoje występy w GP Crump postanowił wziąć na bok rodaka i uspokoić, by z czystą
od agresji głową stanął pod taśmą i pokazał na torze, kto jest tak naprawdę
lepszy. Czwórka zawodników ponownie stanęła pod taśmą i już po kilku metrach
stadion oszalał. Wszystko wskazywało na to, że tytuł zdobędzie Holder, bo Nicki jechał na trzeciej pozycji, co nie
dawało mu już szansy na walkę. Kiedy Chris skończył ostatnie kółko radość była
niesamowita. Cieszył się nowy mistrz, jego team, jego rodzina, inni zawodnicy,
kibice. W oczach niektórych można nawet było zauważyć łzy szczęścia. To była
chwila, dla której warto wydać każde pieniądze. Najmłodszy mistrz w historii został
podrzucony przez innych do góry, a później ściskany przez wszystkich których
spotkał na swojej drodze. Po jego minie widać było, że jeszcze w to nie
wierzył, jeszcze to do niego nie dotarło. Wszystko działo się tak szybko, że
miał do tego prawo. Był już zwycięzcą, ale miał przed sobą ostatni bieg, do
którego trzeba było się przygotować. Zwarty i gotowy po raz ostatni tego dnia
staną pod taśmą i wystrzelił z niej, jak z katapulty. Chciał przypieczętować
swój trumf stając tego dnia dwa razy na podium. Wszystko wskazywało na to, że się
uda ale w pewnym momencie niestety sprzęt pokrzyżował mu plany. Trochę
zawiedzony zjechał na trawę machając do kibiców. Chyba szybko zapomniał o
takiej sprzętowej porażce w obliczu tego, co teraz przednim. Razem z Gregiem
przejechał honorowe kółko dziękując za tak, głośny doping, a później przyszedł
czas na dekoracje triumfatorów tego wieczoru. Holder chciał dzielić go z
najważniejszymi osobami w swoim życiu więc z parku wyszedł trzymając na rękach
małego Maxa. Trzymając synka delektował się okrzykami, które brzmiały : „CHRIS,
CHRIS, CHRIS HOLDER” .