sobota, 12 stycznia 2013

Chapter Fourteen

Wybaczcie mi tak długą nieobecność, ale cóż sesja tuż, tuż i ostatnio na głowie mam same koła i zaliczenia. Ty samym nie obiecuj szybko nowości, bu naprawdę dużo nauki przede mną. Ten rozdział jest trochę nie do końca dopracowany, ale chciałam Wam w końcu coś dodać i mam nadzieję, że chociaż kogoś to ucieszy  :)


Wydawało by się, że po ostatnich wydarzeniach zazdrość Darcego całkowicie przejdzie do historii, ale tak się nie stało. Radość po wejściu do play off’ów szybko zamieniała się w narastające frustracje i złość. Ważnym powodem złego samopoczucia Australijczyka, była jego postawa w meczu o wejście do finału z Tarnowem. Choć anioły odniosły na terenie gospodarzy dość dobry wynik tracąc tylko, albo aż 6 punktów to on sam do tego rezultatu dorzucił skromne 4 punkty. I tak właśnie zaczęły się problemy. Dagmara próbując jakoś go pocieszyć znalazła się o złej godzinie w jego pokoju. W napadzie złości zazwyczaj bezkonfliktowego kangura, usłyszała kilka nieprzyjemnych słów i bez pożegnania wróciła do swojego miasta. To była ich pierwsza kłótnia i Polka po części rozumiejąc jego frustracje, nie mogła niestety pojąć jego napadu, a już tym bardziej tego jak bez żalu wyrzucił ją z pokoju. Nie napisał nawet żadnej wiadomości, a tym bardziej nie przeprosił. Jak już jednak łaskawie zjawił się Toruniu to pierwsze, co zrobił to broń Boże nie był żaden całus, ani przeprosiny. Od razu urządził awanturę wypluwając z siebie wszystkie żale na temat Dawida. Studentka, jakoś próbowała go uspokoić mówiąc, że to przecież zwykły kolega z pracy, którą na dodatek kończy już niedługo, bo na koniec września. Nie za wiele to dało, bo nawet po tym padło pod adresem chłopaka wiele nieprzyjemnych słów. 
Z początku łagodna Dagmara z czasem również dała się ponieść emocjom i wyrzuciła chłopaka za drzwi, mówiąc że dopóki jej nie przeprosi za ostatnie zachowanie ma się jej na oczy nie pokazywać. I tak właśnie Australijczyk wylądował w hotelowym pokoju, mając za ścianą przyjaciela. Dał mu znać, że jest obok i dosłownie po niecałej minucie nie był już sam. Holder był bardzo zdziwiony tym, że Ward zameldował się w hotelu, bo od dłuższego czasu nocował u blondynki. Śmiał się nawet z niego czasami mówiąc, że on już właściwie powinien się zameldować w Toruniu, a może nawet zmienić obywatelstwo.
-Możesz mi powiedzieć, co Ty tu robisz tak w ogóle ?  - takie właśnie słowa usłyszał na wstępie, gdy wpuścił bruneta do swojego pokoju.
-Stoję nie widać - burknął pokazując mu swoją pozycję i posyłając mało przyjazne spojrzenie. Od meczu w Tarnowie był opryskliwy, ale z racji tego że Chris nie spędził z nim zbyt dużo czasu myślał, że już mu przeszło. Wszystko jednak wskazywało na to, że tak się jednak nie stało. 
-Gadaj, co jest grane i nie rób z siebie idioty - w takich sytuacjach brunet również przyjmował groźny ton, wiedząc że czasem musi sprowadzić na ziemie młodszego przyjaciela. Między nimi była różnica 5 lat i choć nie wydaje się to dużo to teraz, kiedy starszy z nich założył już własną rodzinę to czuł, że trzeba jakoś wpłynąć na zachowanie rudowłosego, który zdecydowanie za szybko wyfrunął z rodzinnego gniazda i brakowało mu rodzicielskiej kontroli. W taki właśnie sposób udało mu się właśnie wyciągnąć z niego wszelkie informacje, które przybrały formę prawie godzinnej opowieści. Holder jednak słuchał bardzo uważnie czując, jak z minuty na minutę narasta w nim złość. Mimo ogromnej sympatii, wręcz braterskiej miłości jaka ich łączyła czasami kompletnie nie potrafił pojąć zachowania Darcego. On często wybierał rozwiązania, których brunet nawet nie dostrzegał i wcale to nie były te dobre decyzję, a wręcz przeciwnie. Po tylu latach widział już kilka impulsywnych zachowań piegusa, ale ostatnimi czasy naprawdę bardzo się uspokoił i wydoroślał, a przynajmniej tak mu się wydawało. Potrafił spędzać czas na zabawie, ale nie była to już  zabawa w klubie do białego rana. Większość zawdzięczał Dagmarze, która zajmowała cały jego wolny czas i pozytywnie wpływała na jego zachowanie i nastawienie. Teraz jednak wrócił ten młody, niedojrzały i nieodpowiedzialny chłopak z Queensland, który dał się ponieść złości i zazdrości, a na pewno nie są to uczucia, którymi powinniśmy się kierować.
-Czy ja Ci nie mówiłem, żebyś dał spokój z tym kolesiem ? Przecież ona nie ma najmniejszego wpływu na to, jak ktoś na nią patrzy czy nie patrzy ! Myślisz, że w ogóle cokolwiek zauważyła ? Jesteś naprawdę kompletnym durniem, bo to jedyna dziewczyna, która z Tobą wytrzymuje, ba nawet świata poza tobą nie widzi, a Ty odwalasz takie numery - takie słowa w ustach najlepszego przyjaciela brzmią naprawę groźnie, bo nie słyszy się ich często. Jeżeli jednak coś wpłynie na taka reakcje to musi to być naprawę poważna sprawa.
-Ale wyrzucać za drzwi to mnie nie musiała nie sądzisz ? - Ward dalej obstawał przy swoim uparcie sądząc, że to on w tej całej sytuacji miał racje, a nie Polka.
-A Ty co zrobiłeś tydzień temu ? Pewnie nawet nie wiesz, że wtedy jak ją wygoniłeś z pokoju to po nocy wracała do Torunia, sama pociągiem ! Jak ja to usłyszałem to myślałem, że krew mnie zaleje ze złości na twoją głupotę, ale później pomyślałem, że na pewno już sobie wszystko wyjaśniliście, ale jak widać było inaczej...
-Jak to wracała pociągiem ? Skąd Ty to wiesz ? - zdziwił się, bo o niczym nie wiedział. Szczerze powiedziawszy nawet nie zastanawiał się na tym, gdzie wtedy poszła jego dziewczyna, ale teraz wydawało się to całkiem logiczne.
-Słyszałem, jak rozmawiała z Sealy na Skype. Stary, ja też czasami mam gorszy dzień czy to z powodu słabego wyniku, zmęczenie czy czegokolwiek innego. Zdarzy mi się wtedy powiedzieć, coś zupełnie nieświadomie, ale potem zawsze przepraszam. Kocham Sealy i nie chciałbym jej nigdy stracić, dlatego nauczyłem się tego, że do błędu należy się przyznać, a ona moje złe nastroje zawsze puszcza w niepamięć. Jeżeli Ty kochasz Dagę to też powinieneś to zrobić, bo to Ty nabroiłeś i musisz po sobie posprzątać - niewątpliwie starszy z Australijczyków miał rację i ten młodszy o tym doskonale widział. Problemem, jak zawsze było to, że nikt nie lubi się przyznawać do tego, że coś zrobił źle. Ale po raz kolejny Chris miła racje, bo przecież miłość wiąże się z kompromisami, a on właśnie na taki musiał pójść. W przeciwnym wypadku oboje by tak trwali w konflikcie nie rozmawiając ze sobą, a któreś z nich musiało wyciągnąć rękę na zgodę i w tym przypadku miał to być właśnie zawodnik toruńskich aniołów.
-Myślisz, że jak kupie wielki bukiet i padnę na kolana to mi wybaczy ? - spytał po dłuższym namyślę, który spędził przemierzając swój niewielki pokój. Zapewne gdyby tylko było to możliwe, to zrobiłby w nim od tego krążenia dziurę w podłodze.
-Jeżeli powiesz do tego jeszcze "przepraszam jestem największym dupkiem na świecie " to na pewno. Doba nie chodź tak, tylko rusz tyłek i idziemy po te kwiaty, bo same do Ciebie przecież nie przyjdą - zmobilizowany do działania podążył za przyjacielem.
Z pomocą taksówkarza w przeciągu półgodziny znaleźli kwiaciarnie, w której ktoś w końcu ich zrozumiał, bo w dwóch pierwszych nie było tak łatwo. W pierwszej pani kompletnie nie znała języka, a w drugim miejscu była tak podniecona ich widokiem, że nie w głowie było jej układanie kwiatów. Do trzech razy sztuka i faktycznie tym razem trafili dobrze.
-Tylko proszę niech to będzie naprawdę duży bukiet - powiedział poddenerwowany, gdy kobieta zabierała się za układanie.
-Rozumiem, że mocno Pan nabroił - uśmiechnęła się delikatnie widząc jego zakłopotanie. Przyjaciel jednak postanowił go wyręczyć w odpowiedzi.
-Oj nabroił i miejmy nadzieje, że to pomoże, bo jak nie to ja z nim zwariuje - ekspedientka mocno zaciskała usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Tylko oni z poważnych sytuacji potrafili uczynić coś śmiesznego, a przynajmniej jeden z nich. Przez kolejne 20 minut Holder tak się rozgadał, że wszystko było jasne i młoda florystka, dokładnie wiedziała, co tak naprawdę zrobił Darcy. Właściwie to nawet mogłaby powiedzieć, że już dobrze zna relacje Polki i Australijczyka.
Na szczęście udało mu się jakoś dotrwać do samego końca opowieści przyjaciela i z pięknym, dużym bukietem opuścił niewielką kwiaciarnie. Wyszedł z niej tak szybko, że Chris musiał go dogonić.
-Poczekał byś na mnie, a nie - mruknął, gdy już znalazł się z nim na równi. Rudowłosy, jednak całkowicie zignorował jego wypowiedź rozglądając się w poszukiwaniu postoju taksówek. Na horyzoncie w końcu pojawiła się jedna, dlatego przyspieszył kroku.
-Co Ty wyprawiasz ? - zdziwił się, kiedy Holder również wpakował swoje cztery litery do auta.
-Jak to co ? Chyba nie myślałeś, że odpuszczę sobie to, jak przepraszasz na kolanach - szeroki uśmiech bruneta wcale nie poprawił mu nastroju. On żył w niepewności i w obawie, że blondynka może nie okazać mu zrozumienia, ba nawet może go nie wysłuchać, nie otwierając mu drzwi, a kompan z drużyny najnormalniej w świecie miał z tego wszystkiego niezły ubaw. W duchu przysiągł sobie, że gdy doczeka jakiegoś małego kryzysu w związku kumpla to odwdzięczy mu się tym samym. Naprawdę czasami zadziwiało go to, jak szybko się zaprzyjaźnili zwarzywszy na to, jak się w niektórych kwestiach różnią. Może wspólne podróże i poczucie humoru odegrały tu największą rolę, połączyły ich tak, jak wspólna pasja. Hobby to coś, co naprawdę potrafi połączyć ludzi i często rodzą się z tego naprawdę piękne przyjaźnie, ale również i głębsze uczucia. Droga do mieszkania młodej studentki minęła mu na rozmyślaniu o tym, co jej powie, gdy ja zobaczy. Dokładnie przeanalizował sobie to, co powinien wyrazić słowami, ale wiadomo że w decydującym momencie i tak zapominamy, co chcieliśmy powiedzieć. Poddenerwowany zapłacił za kurs i wysiadł z taksówki. Wolnym krokiem ruszył w stronę bloku, w którym mieszkała jego dziewczyna, a Chris wiernie dotrzymywał mu kroku. Chyba wyczuł, że lepiej w tej sytuacji się już nie odzywać, bo od złapania taryfy nie powiedział już ani słowa.
            Kiedy znalazł się pod odpowiednimi drzwiami jego stres sięgnął zenitu, a strach czuć było na odległość. Jako człowiek raczej niedoświadczony w długotrwałych związkach nie przywykł do przepraszania. Wcześniej dziewczyny pojawiały się i znikały, nie zostawiając w jego życiu jakiegoś większego śladu. Teraz już było inaczej, a Dagmara nie należała do tych, które zwracają uwagę na jego nazwisko i na to, że z racji uprawianego sportu ma nieco więcej pieniędzy niż przeciętny Kowalski. Zasługiwała tym samym na szacunek i na to, aby usłyszeć to jedno ważne słowo. Przed zapukaniem do jej drzwi wziął jeszcze jeden głęboki wdech i przyłożył dłoń do drewna. Minęło kilka sekund, zanim zobaczył w nich Polkę, ale dla niego te sekundy były, jak długie, niekończące się tortury. Widok dziewczyny w krótkim szlafroku nie ułatwiał mu sytuacji, bo trudno było mu się skupić na wygłoszeniu przygotowanej przemowy, gdy aż ręce świerzbiły go, aby go z niej ściągnąć. Szybko odgonił od siebie wszystkie niepotrzebne myśli i przyjął pozycję, którą tak bardzo chciał zobaczyć Holder. Z bukietem kwiatów zwróconym w stronę dziewczyny i klęcząc, zaczął nieskładnie ją przepraszać.
-Bo ja naprawdę nie chciałem… Jestem największym durniem na świecie, ale Cię kocham i wygadywałem same bzdury, ale wcale tak nie myślę. I wcale nie chciałem Cię wtedy wyrzucić z pokoju i przepraszam, wybaczysz takiemu idiocie, jak ja ? – spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, bo jej twarz wciąż nie wyrażała żadnych emocji. On skończył już mówić, ale wyglądało na to, że Dagmarze nie śpieszy się do tego, aby cokolwiek powiedzieć. Uważnie mierzyła go wzrokiem, który wydawał się trochę chłodny, a to nie wróżyło najlepiej. Później spojrzała za plecy rudowłosego Australijczyka, gdzie stał jego rodak z minimalnym uśmiechem na ustach. Pokazał jej uniesiony do góry kciuk, tak żeby zauważyła to tylko ona. Po naprawdę długiej i nieprzyjemnej dla niego chwili Polka najnormalniej w świcie zaczęła się głośno śmiać, jakby to była najnaturalniejsza z ludzkich reakcji. Darcy zdezorientowany spojrzał to na dziewczynę to na bruneta i kompletnie nie widział, co ten „atak rozbawienia” może oznaczać dla niego.
-Wstawaj z tych kolan wariacie – powiedziała wciąż się szczerząc, a on jej oczywiście posłuchał. Poczekał na jej ruch, bo wciąż nie wiedział na czym stoi. Dopiero, gdy poczuł jej ciepłe wargi na swoich wiedział, że przeprosiny zostały przyjęte. Przycisnął ją mocno do siebie tak jakby obawiał się, że zaraz mu ucieknie.
-Kochani ja tu wciąż jestem, jakbyście mieli jakieś wątpliwości – rzekł Holder już nieco zniecierpliwionym czułościami, jakie wymieniali między sobą jego przyjaciele.
-Jakże moglibyśmy o Tobie zapomnieć brodaczu – zaśmiała się blondynka, wpuszczając żużlowców do mieszkania, bo wcześniej cały czas stali w progu. Po wejściu do środka, poszukała jakiegoś wazonu, który nadawałby się do przechowania tak wielkiego bukietu kwiatów. Ward wiernie jej w tym towarzyszył przytulając się do jej pleców.
-Masz coś w lodówce ? – brunet nagle również pojawił się w kuchni i nie czekając na odpowiedz otworzył sobie lodówkę. Przyjrzał się dokładnie jej zawartości, a później zwrócił wzrok w stronę pary, przyjaciel obdarzył do karcącym spojrzeniem. –No co przez to całe szukanie kwiaciarni zgłodniałem i burczy mi w brzuszku – pogłaskał się po nim układając usta w kształt podkowy.
-Nie krępuj się bierz, co chcesz, a jak chcesz to mogę Ci coś zrobić.
-Naprawdę ? Mówiłem Ci już, że jesteś the best ? Widzisz chłopie lepszej dziewczyny to Ty nie znajdziesz. Toleruje twoją głupotę i jeszcze zrobi mi coś do jedzenia ! – radość 25-latka nie miała granic, a oni odpowiedzieli mu tylko głośnym śmiechem.  Tak właśnie zakończyła się ich pierwsza kłótnia, na przygotowywaniu posiłku, dla dwóch jak się później okazało wygłodniałych Australijczyków.
            Po godzinie żużlowcy byli już najedzeni, a Dagmara przyglądała się im popijając herbatę. Siedziała na skórzanej kanapie, gdzie później pojawił się również Darcy. Przytulił się do niej wdychając zapach, jej świeżo umytych włosów, które pachniały truskawkami. Już miał zamiar pocałow jej szyje, kiedy miejsce obok nich zajął Chris.
-Czy Ty nie wybierasz się już czasem do hotelu ? – spytał z nadzieją, że zaraz zostanie z blondynką sam i nadrobi ten głupio stracony czas. Nie często miał przecież okazję do tego, by nawet najnormalniej w świecie poleżeć obok niej w łóżku i porozmawiać o tym, jak jej minął czas bez niego.
-Nie Daga ma bardzo wygodną kanapę i zamierzam tu dziś spać. Chyba nie masz nic przeciwko prawda ? Przecież nie będę się nudził sam w pokoju, jak mogę miło spędzić czas z Wami, moimi ukochanymi gołąbeczkami – mina 20-latka mówiła wszystko i w tym przypadku nie potrzebne były naprawdę żadne słowa. Na jej widok zarówno blondynka, jak i brunet wybuchnęli śmiechem.
-Wybacz stary, syna spłodzisz kiedy indziej – Holder poklepał go pocieszająco po plecach i wychylił się po leżącego nieopodal pilota by po chwili skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś interesującego.         
 
            Był już październik, a sytuacja dla drużyny Unibaxu była już niemalże jasna. Po całym zamieszaniu związanym z rewanżowym meczem z Tarnowem kibicie przez chwilę żyli tym, że Toruń bez żadnej walki jest już w finale. To jednak nie potrwało długo, bo 23 września odbył się mecz na Motoarenie, który zakończył się remisem. Oznaczało to, że pozostawała tylko walka o brąz, a apetyt na złoto był naprawę wielki. Na szczęście miasto miało czym żyć, a mianowicie kończącą się rundą Grand Prix, która w tym decydującym momencie miała się skończyć właśnie w grodzie Kopernika. Przygotowania do tej imprezy trwały już od bardzo dawana, ale takie zauważalne dla oka fana działania rozpoczęły się w poniedziałek, 5 dni przed samymi zawodami. Sytuacja była tym bardziej interesująca ze względu na to, że liderem w cyklu był Chris Holder, zawodnik miejscowego klubu, darzony niezwykła sympatią. Nie raz na meczu ligowym kibice pokazywali swoje wsparcie dla niego i jego dwóch rodaków przychodząc na stadion z Australijskimi flagami. W tą żużlową sobotę nie było inaczej. Choć pogoda nie dopisała to prawdziwi fanatycy speedwaya nie zawiedli. Licznie przyszli najpierw do strefy dla kibica, czekając na autografy swoich ulubieńców, a później przenieśli się na jeden z najpiękniejszych, żużlowych obiektów. Atmosfera była niesamowita, każdy kto interesuje się tym sportem chyba chciałby ją poczuć. Gdy rozbrzmiał hymn, a wszyscy kibice śpiewali go razem to można było poczuć przyjemne dreszcze spowodowane tymi emocjami, ta atmosferą. Mimo deszczu, który towarzyszył zawodnikom podczas prezentacji kibice rozgrzewali się w ten chłodny październikowy wieczór głośnymi okrzykami. Wśród nich chyba największym dopingiem mógł cieszyć się właśnie Chris, wspierany przez licznie przybyłych kibiców miejscowego Unibaxu.
            Niestety zawody rozpoczęły się z lekkim opóźnieniem, ale padający prawie cały dzień deszcz nie pozwolił na ich rozpoczęcie zgodnie z czasem. Najważniejsze było to, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania, a tor był doskonale przygotowany i w końcu można było zobaczyć pierwszy bieg wieczoru. Mimo gorącego dopingu dla polskiego reprezentanta nie udało mu się przywieźć żadnych punktów, ale nikt nie mógł mieć żalu czy pretensji do Jarosława Hampela. Po tak ciężkiej kontuzji, która na dość długo wykluczyła go z rywalizacji, cieszył choćby jeden mały punkcik. Już w drugiej odsłonie Polacy cieszyli się ze zwycięstwa Golloba, który zawsze dobrze czuł się na toruńskim owalu. On dostał głośny doping, zaś Pedersen sporą porcję gwizdów, które towarzyszyły mu już do samego końca. Pierwszą serie zakończyło efektywne zwycięstwo lidera klasyfikacji. Po drugiej serii startów było widać, jak bardzo Australijczyk jest zmobilizowany do zdobycia upragnionego tytułu. Dobrze prezentował się również Tomek, który do  trzech oczek dorzucił jeszcze dwa.  W kolejnych odsłonach swoją sytuacje poprawił nieco wicelider zdobywając pierwszą tego wieczora trójkę. W biegu 13 doszło już do spotkania dwóch najważniejszych tego wieczora zawodników. Lider klasyfikacji zmierzył się w z depczącym mu po piętach wiceliderem wygrywając to starcie bezapelacyjnie. Z biegu na bieg czuć było narastające emocje, a doping stawał się chyba coraz głośniejszy. Na pewno nikt, kto znalazł się w tym dniu na Motoarenie nie mógł powiedzieć, że to były nudne zawody. Po pierwsze to w SGP było wręcz nie możliwe, a po drugie dzisiaj wszystko miało stać się jasne, kto zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. Fani doczekali się półfinałów, które zasiliło dwóch Polaków : Gollob i Janowski, a także Holder, Vaculik, Hancock, Pedersen, Sajfutdinow oraz Lindbaeck. W pamięci tych osób, które widziały na tym stadionie pierwsze GP na pewno było to wspaniałe polskie podium, które w tym momencie było już nie realne. Ważne jednak było, że mamy w półfinałach swoich reprezentantów. Niestety obaj musieli się spotkać w jednym biegu. Mianowicie pod taśma znaleźli się Tomasz, Maciej, Martin i Greg. Start okazał się nierówny i trzeba było go powtórzyć, ale dla biało-czerwonych istotne było to, że kapitan naszej reprezentacji pewnie dostał się do ścisłego finału zdobywając trzy oczka. Drugi z Polaków musiał się niestety obejść smakiem i cieszyć z sukcesu kolegi z drużyny, który dojechał do mety jako drugi. Teraz na kibiców czekało prawdziwe starcie gigantów, które mogło zadecydować o wszystkim. Wystarczyło by Nicki nie wszedł do finału, a puchar znalazłby się u najmłodszego w historii. Oczywiste było, że walka będzie ostra, ale gdy doszło do upadku nikt nie przypuszczał, że zakończy się to właśnie w taki sposób. Sytuacja była trudna, bo obaj walczyli o to najważniejsze trofeum i obaj zrobili to trochę zbyt agresywnie. Pedersen czekał tylko na decyzje sędziego licząc na wykluczenie swojego największego rywala, ale nie doczekał się tego. W przypływie wszystkim znanej agresji podszedł do młodszego kolegi i powiedział mu coś, co na pewno nie było przyjemne. Kibice obserwowali całą sytuacje na telebimie, a gdy doszło do szarpaniny głośne gwizdy rozniosły się po całym stadionie. Duńczyk przez całe spotkanie był właśnie tak witany pod taśmą, ale teraz gdy prowokował pupila publiczności wszystko wezbrało jedynie na sile. Nikt nie spodziewał się, aż takich emocji i to już nawet niesportowych. Dla załagodzenia sprawy kończący swoje występy w GP Crump postanowił wziąć na bok rodaka i uspokoić, by z czystą od agresji głową stanął pod taśmą i pokazał na torze, kto jest tak naprawdę lepszy. Czwórka zawodników ponownie stanęła pod taśmą i już po kilku metrach stadion oszalał. Wszystko wskazywało na to, że tytuł zdobędzie Holder,  bo Nicki jechał na trzeciej pozycji, co nie dawało mu już szansy na walkę. Kiedy Chris skończył ostatnie kółko radość była niesamowita. Cieszył się nowy mistrz, jego team, jego rodzina, inni zawodnicy, kibice. W oczach niektórych można nawet było zauważyć łzy szczęścia. To była chwila, dla której warto wydać każde pieniądze. Najmłodszy mistrz w historii został podrzucony przez innych do góry, a później ściskany przez wszystkich których spotkał na swojej drodze. Po jego minie widać było, że jeszcze w to nie wierzył, jeszcze to do niego nie dotarło. Wszystko działo się tak szybko, że miał do tego prawo. Był już zwycięzcą, ale miał przed sobą ostatni bieg, do którego trzeba było się przygotować. Zwarty i gotowy po raz ostatni tego dnia staną pod taśmą i wystrzelił z niej, jak z katapulty. Chciał przypieczętować swój trumf stając tego dnia dwa razy na podium. Wszystko wskazywało na to, że się uda ale w pewnym momencie niestety sprzęt pokrzyżował mu plany. Trochę zawiedzony zjechał na trawę machając do kibiców. Chyba szybko zapomniał o takiej sprzętowej porażce w obliczu tego, co teraz przednim. Razem z Gregiem przejechał honorowe kółko dziękując za tak, głośny doping, a później przyszedł czas na dekoracje triumfatorów tego wieczoru. Holder chciał dzielić go z najważniejszymi osobami w swoim życiu więc z parku wyszedł trzymając na rękach małego Maxa. Trzymając synka delektował się okrzykami, które brzmiały : „CHRIS, CHRIS, CHRIS HOLDER” .                        
  

środa, 2 stycznia 2013

Chapter Thirteen

Miało się coś dziać i się dzieje, choć przyznam się szczerze, że w trakcie pisania zmieniłam nieco swoje plany. Dzięki temu mam już pomysł na kolejną odsłonę i chyba na resztę opowiadania, ale mam jeszcze pewne wątpliwości do tego, czy tak to rozwinę. Dobra koniec gadania i miłego czytania :)


            Zdarza się tak, że gdy przez dłuższy okres czasu spotykają nas same pozytywne rzeczy, czekamy tylko na to, aż to co dobre się skończy. Niejedni mówią, że po każdej burzy wychodzi słońce, ale czy po słońcu nie pojawia się też burza ?  Nie ma chyba nikogo, którego życie byłoby usłane pasmem wiecznych zwycięstw, pozbawione jakichkolwiek porażek. Darcy doświadczył nie jednej przegranej w zawodach żużlowych, ale nie ominęły go także zawody miłosne, czy rozczarowanie druga osobą. Tym razem na jego drodze pojawił się inny problem – zazdrość. Sam nie potrafił wytłumaczyć tego, kiedy do tego doszło, ale zaczęło mu przeszkadzać to, że Dagmara spędza tak dużo czasu z Mają i Dawidem. O ile dziewczyna nie stanowiła źródła jego negatywnych emocji to chłopak już tak. Za każdym razem, gdy on był w Anglii lub w Szwecji, nie mogąc spędzić czasu ze swoją dziewczyną to dzwonił do niej, kiedy tylko była na to chwila. Wiadomości i telefony były jedyną formą, dzięki której tacy sportowcy, jak on mogą się komunikować z najbliższymi, nie mogąc im w danej sytuacji towarzyszyć. Nie byłoby w tym nic złego, ale za każdym razem, gdy rozmawiał z Polką słyszał w tle głosy. Zawsze pytał, co porabia i szczerze odpowiadała, że akurat siedzi u koleżanki z pracy, a to trójką wyskoczyli na kręgle, czy piwo. Niepokoił go fakt, że tak dużo czasu spędzą z innym facetem, w dodatku miał nieodparte wrażenie, że on nie patrzy na nią, jak na zwykła koleżankę. Parę razy już go widział i za każdym razem w jego stronę posyłał pogardliwe spojrzenia, a w blondynkę wpatrzony był, jak w obrazek. Swoimi spostrzeżeniami podzieli się oczywiście z Chrisem, bo on był mu najbliższy i na jego pomoc zawsze mógł liczyć. Tym razem jednak Holder według niego zbagatelizował sprawę mówiąc jedynie, że ma piękną dziewczynę i inni będą się za nią oglądać, a on musi się z tym pogodzić, najważniejsze jest to, że ona chce być z nim. Zapominał jednak o tym, że w ich sportowym życiu nie ma za wiele czasu dla rodziny i bliskich, a inni mając trochę nie do końca czyste zamiary mogą tą sytuację wykorzystać. Postawił przed sobą pewne zadanie – musi porozmawiać o swoich uczuciach ze swoją dziewczyną.

            Nadszedł dzień, w którym w końcu mogli się zobaczyć i jak zazwyczaj była to żużlowa niedziela. Tym razem mecz miał mieć miejsce w Toruniu, dlatego Darcy już wcześnie rano pojawił się w mieszkaniu blondynki, z dwoma tekturowymi kubkami kawy i świeżymi rogalikami. Dziewczyna była trochę zaspana, ale na jego widok od razu się rozpromieniła, jak zawsze powitała go czułym całusem, który sprawiał, że przez chwilę zapominał o wszystkim. Tylko przy niej potrafił od tak wypędzić z głowy te wszystkie sportowe emocję, wątpliwości i presję. Wystarczyło mu, że mógł siedzieć obok niej, trzymać za rękę, cieszyć się ciepłem jej ciała i uśmiechem, który w jego obecności nigdy nie znikał z jej twarzy.
-Proponuje wziąć tą niesamowicie pachnąca kawę i to, co chowasz w tej torebce i położyć się do łóżka co Ty na to ?  - raczej nie czekała na jego odpowiedź, bo pociągnęła go za sobą do swojej sypialni. Pierwsza zajęła miejsce na materacu, a zaraz potem dołączył do niej chłopak. Przytulając się jedli wspólnie śniadanie popijać je ulubionym, ciepłym napojem.
-Jak dobrze byłoby Cię tak mieć na co dzień – zrobiła smutna minę układając głowę, na jakiego klatce piersiowej, która równomiernie unosiła się i opadała.
-Odbijemy to sobie obiecuje i uwierz, że ja też wolałbym być z Tobą – w ramach uwiarygodnienia swoich słów złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Z każda chwilą stawał się on coraz bardziej namiętny i trudno było mu w tej chwili skupić się na czymkolwiek innym. Jego dłoń swobodnie wsunęła się pod luźna koszulkę Polki badając poszczególne fragmenty jej ciała. Dziewczyna nie była mu dłużna, bo szybko pozbawiła go koszulki, która wylądowała na podłodze, gdzieś w roku pokoju. W taki sposób plan rozmowy z Dagmarą przynajmniej na jakiś czas został przełożony na później, bo w końcu są ważniejsze rzeczy, a to mogło poczekać. 
    Przez pozostałą cześć dnia, również nie pojawiła się odpowiednia sytuacja do poruszenia tego tematu. Darcy wolał w miłej atmosferze spacerować po Bulwarze, aniżeli zepsuć to wszystko niepotrzebną rozmową. Dodatkowo przyznanie się tej drugiej osobie, że jest się zazdrosnym wcale nie było takie łatwe. Może faktycznie najlepszym rozwiązanie było posłuchanie Chrisa i po prostu pozostawienie wszystkiego naturalnemu biegowi, bo to jego właśnie Polką trzymała za dłoń. To jego miała zamiar dopingować w dzisiejszym meczu i przy nim miała dziś zasnąć.
-Kochanie czy Ty się dobrze czujesz ? Trochę dziwnie się dziś zachowujesz – spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem. Darcy szedł obok niej jedząc loda, tak jak ona, ale wydawał się trochę nieobecny. Zachowywał się tak, jakby coś go dręczyło.  
-Dziwnie ? Wydaje Ci się, może trochę stresuje się dzisiejszym meczem, ale jak już ubiorę kevlar to wszystko będzie w porządku.
-Na pewno ? – uniosła jedną brew do góry próbując coś z niego wyciągnąć.
-Potrzebujesz dowodu ? – na jego ustach pojawił się cwany uśmieszek, ale Polka niestety tego nie zauważyła. Domyśliła się, co jest grane dopiero, gdy zimne lody znalazły się na jej nosie i policzku.
-Ty wredna mendo - krzyknęła ruszając w pogoń za uciekającym rudzielcem. Jak na sportowca nie biegał, aż tak szybko bo dziewczyna bez trudu go dogoniła. Wskoczyła mu na plecy i nie tracąc czasu przyozdobiła jego piegowaty nos czekoladowymi lodami. -Teraz jesteśmy kwita - zaśmiała się widząc jego nadąsaną minę.
-Musisz to zlizać, bo inaczej nie zabiorę Cię na mecz - wykorzystanie małego szantażu zawsze było dobrym sposobem na to, żeby znów poczuć jej usta na swojej skórze. Nic nie działało na niego tak kojąco, jak ta niezwykle przyjemna czynność.
-Jak Ty mnie nie zabierzesz to zrobi to Chris - zaśmiała się głośno zaskakując z jego pleców i ponownie dotykając stabilnej powierzchni.
-Tak zapomniałem, że owinęłaś sobie wokół palca nie tylko mnie, ale również mojego przyjaciela, Sealy, a nawet Maxa - wciąż udawał poważnego, ale tak naprawdę w duchu skalał z radości, że może się z nią trochę podroczyć i powygłupiać. Zawsze wtedy towarzyszył jej taki uśmiech, którego na samym początku ich znajomości nie widział u młodej studentki.
-Taki mój urok skarbie - rozbawiona całą sytuacją zatrzymała się w miejscu zarzucając mu dłonie na szyi. Z racji tego, że miała na swoich nogach trampki musiała wspiąć się na palcach, aby dotknąć językiem jego nosa, a później wbić się w jego usta. 

                Mimo tego, że oboje woleliby dłużej cieszyć się tym dniem tylko razem, to czas jednak płynął nieubłaganie. Wolnym krokiem dotarli na stadion, gdzie już byli wszyscy zawodnicy, a przede wszystkim jego mechanicy, którzy przygotowywali sprzęt. Musiał już do nich dołączyć, bo przecież nie mógł zrzucić wszelkich obowiązków, tylko na ich barki. Niektóre czynności musiał wykonać sam, najlepiej wiedząc jakie ustawienia odpowiadają mu najbardziej. Dziewczyna w tym czasie przespacerowała się przez park maszyn witając ze wszystkimi członkami ekipy aniołów, którzy już doskonale ją znali. Udało jej się przez chwilę poplotkować z Chrisem, który pokazał jej kilka zabawnych zdjęć synka. Zganił ją też za to, że rzadko odzywa się do Sealy, która się już za nią stęskniła, a ona obiecała poprawę. Z uśmiechem na ustach pożegnała się z nim i ruszyła na trybunę znajdującą się nad parkiem. Tam siedziała na każdym meczu, wolała się nie kręcić obok zdenerwowanych zawodników i śpieszących się mechaników, bo mogłaby tylko tam niepotrzebnie przeszkadzać.  Zazwyczaj miejsce obok zajmowała Natalia, ale teraz gdy opalała tyłek w Hiszpanii miejsce było puste. Pomyślała przez chwilę, że może zadzwoni do Majki i zaproponuje jej wspólne oglądanie meczu, ale w ostatniej chwili przypomniała sobie, że koleżanka w tą niedziele pojechała w rodzinne strony odwiedzić rodziców i braci. Zdążyła się już pogodzić z myślą, że samotnie będzie dopingować swoją ukochaną drużynę, gdy rozdzwonił jej telefon.
-Witam fankę Unibaxu. Już na stadionie ? – po drugiej stronie odezwał się męski, sympatyczny głos Dawida.
-Żebyś wiedział fanie Chelsea Londyn. Już wygodnie się usadowiłam i podziwiam piękne widoki, sam też byś lepiej ruszył tyłek i poczuł tą adrenalinę  - zaśmiała się na samą myśl o tym, że chłopak mógłby się pojawić na stadionie. Lubił ten sport i często zdażało mu się oglądać Grand Prix, ale jakoś niezbyt często pojawiał się na Motoarenie. Tłumaczył to brakiem czasu i sił, ale przecież dla prawdziwego kibica to nie jest żaden argument.
-Tak się składa, że za 5 minut będę na miejscu i zastanawiam się czy nie ma tam czasem jakiegoś wolnego miejsca obok Ciebie, czy muszę udać się na strefę zieloną, gdzie już tylko zostały wolne siedzenia. Przygarniesz zbłąkanego wędrowca ? – ich rozmowy zawsze mniej więcej tak wyglądały. Lubili z siebie nawzajem żartować i na szczęście żadne nie czuło się przez to urażone, co pozwoliło im uniknąć jakiś niechcianych fochów.
-Jakie Ty masz dziś szczęście drogi współpracowniku. Tak się składa, że krzesełko po mej lewicy jest samotne, a ja mam taką fajną kartę, która pozwolić Ci je zająć – tak umówili się za 5 minut przy bramie, bo blondynka musiała mu jakoś przekazać wejściówkę. Gdy znalazła się w wyznaczonym miejscu brunet już na nią czekał i na szczęście bez żadnego problemu, ani też bez długiego oczekiwania dostał się do środka i razem ruszyli na swoje miejsca.
-Ładnie się ustawiłaś, stałe miejsce, dobry widok  - zaśmiał się, gdy siedzieli już na trybunach.
-Wiesz ma się te znajomości – puściła mu oczko śmiejąc się głośno. –A Ty cwaniaczku chociaż wiesz, w jakich kolorach kasków jeżdżą nasi czy potrzebna Ci mała instrukcja – widząc, jego oburzoną minę wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem zwracając na siebie uwagę. Jeden nieco już starszy pan spojrzał na nią spod byka i rozumiejąc, co może być takie śmieszne.
-Przepraszam za koleżankę, to z radości że w końcu zobaczy swoją australijską miłość – powiedział Dawid w stronę mężczyzny, który machnął na nich ręką ignorując ich dziecinne zachowanie. Dagmara szturchnęła chłopaka w bok, po czym wstała i podeszła do barierki ze swoim aparatem. Bardzo łatwo odszukała swoich dwóch ulubionych kangurów. Po kilku minutach i oni się zorientowali, że są na celowniku i jak zawsze w takich sytuacjach zaczęli pozować do wspólnych fotografii. Oczywiście nigdy nie były to normalne zdjęcia, bo gdy tych dwóch żużlowców znajduje się obok siebie to nic nie może być zwyczajne. Brunet zaintrygowany śmiechem koleżanki również dołączył do niej, aby zobaczyć co ją tak bawi. Wygłupy obcokrajowców skończyły się, gdy Darcy zobaczył obok swojej dziewczyny obiekt, który wzbudza w nim naprawdę negatywne emocje. Momentalnie zacisnął pięści i zmarszczył twarz w grymasie, który miał przypominać uprzejmy uśmiech.
-Spokojnie stary, bo Ci zaraz jakaś żyłka pęknie – Chris starał się jakoś pocieszyć kumpla poklepując go przy typ po ramieniu, ale po części go rozumiał. Też w końcu był facetem i jak każdy zdrowy mężczyzna byłby zirytowany, gdyby inny przedstawiciel płci brzydkiej znajdowałby się obok jego narzeczonej.  
-Mnie zaraz coś trafi, a nie pęknie – mruknął próbując skupić się na tym, co najważniejsze i odgonić głupie myśli, które właśnie kłębiły się w jego głowie.
-Tą złość wykorzystaj pozytywnie na torze i utrzesz gościowi nosa – taki właśnie miał plan. Zdobyć kilka cennych i ważnych punktów, pomóc drużynie w osiągnięciu zwycięstwa, a później wrócić z Dagmara do domu, gdzie tylko on będzie mógł się nią nacieszyć.
                To był bardzo istotny mecz dla drużyny z Torunia, który miał zdecydować o tym czy przechodzą dalej i będą walczył w play off’ach o upragniony tytuł, czy skończą poza pierwszą czwórką. Kibice przed rozpoczęciem spotkania mogli podziwiać walkę Częstochowian z Lesznem na telebimie. Chyba każdy kibic aniołów trzymał mocno kciuki za częstochowskie lwy, które nie zawiodły. To oznaczało, że torunianom wystarczy tylko remis z Gorzowem, aby wyeliminować byki z walki o podium. Radość kibiców, ale i samych zawodników była ogromna i dawała im dodatkowego kopa do działania. Teraz już wszystko zależało od nich i od tego, jak się dzisiaj spiszą.
             Dwa pierwsze biegi były wprost wymarzonym początkiem, ponieważ wygrane 5:1 przez gospodarzy dawały im już ośmiopunktową przewagę. W kolejnym gorzowianie odrobili dwa punkty za sprawą dobrej postawy  Zagara. Czwarta gonitwa rozpoczęła się obiecująco, ponieważ aniołom udało się wygrać start, jednak później na dystansie błąd Chrisa spowodował, że dwójka gości minęła go z łatwością, a on już nie zdołał odzyskać pozycji. Sytuację uratowały trzy punkty przywiezione przez Emila.  W kolejnym wyścigu rywalom ponownie udało się odrobić dwa punkty z już topniejącej do czterech punktów przewagi. Były zawodnik Unibaxu - Michael pokazał, że nie zapomniał jak się jeździ na Motoarenie. Humory toruńskich fanów speedwaya nieco się pogorszyły, gdy po raz kolejny drużynie przyjezdnej udało się zmniejszyć punktową zaliczkę do dwóch oczek. Już niewiele dzieliło ich od objęcia przewagi nad rywalem na jego własnym torze. Siódmy wyścig mógł się jednak podobać publiczności zgromadzonej na obiekcie, bo do końca można było podziwach walkę dwóch dobrych zawodników. Darcy do samego końca starał się jakoś wyprzedzić reprezentanta Polki, ale Tomasz okazał się bezbłędny nie po raz pierwszy popisując się świetną jadą na toruńskim owalu. Przed kolejną odsłoną pojawił się problem z oświetleniem, który jednak szybko udało się naprawić i nie wpłynęło to negatywnie na żużlowców, którzy dowieźli drugi z rzędu remis. Bieg dziewiąty pokazał świetną dyspozycję pary Miedziński –Ward, a Australijczyk był zdecydowanie głodny walki walcząc w swoim każdym biegu do samego końca, do samej mety. Tym razem udało mu się obronić swoją druga pozycję i dzięki temu fani mogli cieszyć się z wygranej 5:1. Obie drużyny prowadziły wyrównaną walkę, dlatego nikt chyba nie mógł narzekać na brak emocji. Oczywiście pewnie każdy kibic chciałby pewnego wejścia do play off’ów swojej drużyny, ale jaka jest przyjemność z oglądania jednostronnego widowiska ? Czy właśnie nie lepiej jest oglądać tą zaciętą rywalizację do samego końca i zwycięstwo tego, który po prostu w danym dniu okaże się lepszy ? Przed samymi biegami nominowanymi sytuacja wciąż nie była jasna, bo anioły miały tylko 2 punktową przewagę, a to dawało szansę na wygraną zarówno jednaj, jak i drugiej stronie. Wszystko miały wyjaśnić te dwa najważniejsze i najsilniejsze biegi, w który Toruń mieli reprezentować  :  Holder –Ward, Sullivan – Miedziński.
           Dagmara miała zamiar te ostatnie, decydujące gonitwy obejrzeć na stojąco tak, jak i większość innych kibiców. Emocje sięgały zenitu, a jej zaciśnięte kciuki zaczynały powoli boleć. Gardło od krzyków również, nie wydawało z siebie takich dźwięków, jak wcześniej. Nie miało to jednak znaczenia w obliczu tego, co miało stać się za chwilę. A wszystko za sprawą znanym wielu fanom, jako TurboTwins, Australijczyków. Pewna wygraną dali swojej drużynie awans do pierwszej czwórki Enea Ekstraligi, a cały stadion oszalał z radości w tym i ona, drobna studentka.  Nie mogła się doczekać kiedy wtuli się w jego ramiona i pogratuluje wygranej. Jakoś musiała wytrzymać do samego końca i cieszyć się również z ostatniego wygranego przez drużynę biegu, który zakończył mecz rezultatem 50:40. Po całym tym zamieszaniu, pomieszanym z radością i śpiewami zadowolonych z wygranej i awansu fanów,  jakoś udało jej się razem z Dawidem dotrzeć do parku maszyn. Nie chciała go tak zostawiać samego, a on sam wyraził chęć pogratulowania zawodnikom więc poszła tam razem z nim. Zanim jednak mogła w końcu zobaczyć tego, który najbardziej ją interesował musiało upłynąć trochę czasu. W końcu nieco znudzona wypatrzyła go na horyzoncie i energicznie podbiegła w jego stronę tonąc w jego silnym uścisku. Darcy kątem oka dostrzegł stojącego niedaleko bruneta, dlatego postanowił szybko i skutecznie się go pozbyć. Wciąż obejmując blondynkę uniósł są trochę do góry składając na jej ustach namiętny pocałunek, który doskonale pokazywał, co oboje do siebie czują. Całkowicie zapomnieli o ludziach, którzy cały czas kręcili się po parku maszyn. Dopiero słysząc gwizdy i oklaski kolegów z drużyny kangur odsunął się minimalnie od Polki.      
  -Kamil i Emil, dzieci nasze już możecie patrzeć dorośli przestali już świntuszyć – zaśmiał się Chris, który zawsze pojawiał się o odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.
-Czuje się mega zdemoralizowany – do żartów postanowił się dołączyć również Adrian przybijając przysłowiowego żółwika z Holderem.
-Trzeba było zasłonić oczy tak, jak wtedy, gdy oglądasz horrory – Ward nie pozostawał dłużny kolegom lekko się im odgryzając i po chwili chowając nos pomiędzy szyją i ramieniem dziewczyny, wdychając jej delikatny zapach.
-Już nigdy więcej z Wami nic nie obejrzę – obudził się Miedziak po czym ruszył do swojego boksu, by pomóc mechanikom w pakowaniu sprzętu.
-I masz babo placek Adi się nam obraził idę go udobruchać – Chrispy pomachał do nich po czym zniknął z ich pola widzenia, a rudowłosy miał zamiar nadal cieszyć się z wygranej sam zdobywając własną nagrodę, a było nią doprowadzanie do dreszczy blondynki. Jej czułym punktem była szyja, o czym chłopak doskonale wiedział i bezwstydnie to właśnie wykorzystywał. Z ledwością udało jej się od niego oderwać odnajdując w sobie resztki zdrowego rozsądku. Trzymając się za ręce podeszli do wciąż stojącego niedaleko Dawida, który jednak nie miał już tak pogodnej miny, jak wcześniej, a przynajmniej tak się wydawało sportowcowi. Po raz kolejny tego miał powód do radości, bo po gratulacjach i szorstkim uściśnięciu dłoni, kolega Dagmary szybko opuścił stadion tłumacząc, że już musi uciekać. Australijczyk dopiął swego dającemu do zrozumienia, że nie ma z nim kompletnie żadnych szans, bo to on skradł serce tej małej studentce.