poniedziałek, 26 listopada 2012

Chapter Five




                Upłynęło trochę czasu, a dokładniej dwa miesiące. Oni wciąż utrzymywali ze sobą kontakt i ani jedno ani drugie, nawet przez chwile nie pomyślało, że mogłoby być inaczej. Ich spotkanie nie były już tak częste ze względu na zawody w lidze angielskiej i szwedzkiej, ale były jeszcze smsy i maile. Kto by pomyślał, że wypadek przyczyni się do zawiązania pięknej przyjaźni, bo w ich przypadku można było to już tak nazwać. Narodziła się między nimi specyficzna więź i zdarzało się, że nie potrzebowali słów, aby się zrozumieć. Nawet Chris przebywając w ich towarzystwie, często nie rozumiał ich nagłych wybuchów śmiechu, gdy powiedział coś, co według niego wcale śmieszne nie było.
                Cała sytuacja zmieniła się w jedną z czerwcowych niedziel. Dagmara przerwała intensywną naukę do egzaminów, by dopingować swoją ukochaną drużynę. Od poznania Warda nie opuściła już żadnego meczu, poza tym pierwszym z Gorzowem. Tego również nie miała zamiaru przegapić i zasiadła na trybunach nad parkiem maszyn. Towarzyszyła jej Natalia, która tego dnia mecz przeżywała chyba najmocniej ze wszystkich kibiców. Dla blondynki było to trochę niezrozumiała, bo w końcu dla fanów aniołów było wręcz oczywiste, że ich zawodnicy pokonają gości z Wrocławia.
-Kobieto wdech i wydech i przestać już tak przeżywać – mruknęła do przyjaciółki nie odrywając oka od aparatu, który właśnie trzymała w dłoniach. Robiła zdjęcia całego stadionu, kibiców, transparentów, by na końcu obiektyw skierować na zawodników rozgrzewających motory. Przestała robić zdjęcia dopiero, gdy Darcy i Chris zaczęli jej pozować robiąc dziwne miny, ale chyba jeszcze dziwaczniejsze przybierali pozy. Nie mogła pohamować śmiechu, co jeszcze dodatkowo zwracało uwagę zainteresowanych. Ludzie spoglądali to na Australijczyków to na dziewczynę z aparatem.
-Wystarczy już naprawdę – krzyknęła do rozbawionych zawodników.
-Ej miałaś nam pstrykać zdjęcia, a nie się śmiać. No już bierz aparat – ponaglił ją Chris, a że zdążyła go już poznać na tyle by wiedzieć, że nie odpuści dla świętego spokoju zrobiła im kilka śmiesznych fotek.
-Zadowoleni ? – spytała zawieszając swój sprzęt fotograficzny na szyi.
-Teraz tak. Tylko nie zapomnij mi ich wysłać, bo inaczej Cię dopadnę – tak się już przyjęło, że Holder zwykł mówić do niej „mała” twierdząc, że jest taką kruszyną, że nawet jego młodszy brat naplułby jej na głowę.
-Już się boje – zaśmiała się. –Powodzenia chłopcy – dodała jeszcze machając do Australijczyków, po czym wróciła na swoje krzesełko ignorując wzrok ciekawskich gapiów. Do rozpoczęcia zawodów zostało jeszcze 10 minut więc postanowiła skorzystać z tego czasu zaopatrzając się w coś do picia. Gdy wróciła na swoje miejsce platforma z zawodnikami wyjeżdżała właśnie na prezentację. Zanim się zorientowała juniorzy już czekali pod taśmą na start.
                Pierwszy bieg ułożył się zdecydowanie po myśli gospodarzy, którzy maksymalnie wykorzystali przewagę jaką jest znajomość własnego toru. Po czterech okrążeniach wylądowało na ich koncie 5 oczek. Druga odsłona miała tylko podkreślić, jak silne potrafią być anioły na swoim torze mimo poniesionych w tym sezonie, aż dwóch porażek na Motoarenie i tak też się stało. Para Sullivan – Miedziński nie pozostawiła cienia nadziei dla Ułamka i Lindgrena. Osiem punktów przewagi na pewno napawało dumną tych dość nielicznie dzisiaj wspierających drużynę fanów. Trzeci bieg też zapowiadał się nieźle, bo miał w nim wystąpić Darcy. Dagmara jak to miała w zwyczaju mocniej zacisnęła kciuki i czekała na start.  Zawodnicy ruszyli, ale okazało się że taśma poszła w górę nierówno, co oznaczało powtórkę w pełnym składzie. To jednak było pechowe dla Warda. Doszło do nieprzyjemnego zderzenia z Jędrzejakiem, w wyniku którego obaj zawodnicy upadli na tor.
                Jej serce przez chwilę zamarło. Zawsze tak reagowała kiedy zawodnicy jej drużyny upadali na tor, a widok przyjaciela, który się nie rusza był zdecydowanie gorszy. Po chwili Australijczyk się podniósł, ale ona wiedziała że coś jest nie tak. Trzymał się za dłoń i nie miał uszczęśliwionej miny. Jej reakcja była natychmiastowa, chwyciła swoją torbę i w biegu powiedziała do przyjaciółki, że biegnie do parku sprawdzić, co z Darcym i tak też zrobiła. Zbiegła po metalowych schodkach, gdzie nie była zresztą po raz pierwszy. Chris pomógł jej go znaleźć, właśnie przechodził wstępne badania.
-Trzeba jechać do szpitala zrobić zdjęcie, ale nie jest dobrze – westchnął lekarz drużyny spoglądając na przygnębioną twarzy zawodnika. Blondynka w geście wsparcia położyła dłoń na ramieniu rudzielca, starając się robić to dość delikatnie, bo nie wiedziała czy czasem nie boli go coś jeszcze.
-Pojedziesz ze mną ? – spytał z nadzieją w oczach. Wiedział, że to przez swój głupi błąd prawdopodobnie czeka go przymusowa przerwa od jazdy. Żaden żużlowiec tego nie chce, ale niestety to sport, w którym kontuzje to chleb powszedni.
-Głupie pytanie – chcąc poprawić mu humor poczochrała mu trochę włosy i posłała szeroki uśmiech. Teraz ona musiała go podnieść na duchu, tak jak on zrobił to kiedy leżała w szpitalu.    
                Przez całą drogę, a później przez oczekiwanie na diagnozę opowiadała mu śmieszne historię, a nawet wspominała ich wspólne wygłupy. Wszystko po to, aby na jego twarzy znów pojawił się uśmiech, który przecież bardzo lubiła.
-Wiem, że chcesz mnie pocieszyć ale dziś to chyba niemożliwe – westchnął ciężko opierając głowę o ramię dziewczyny. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Przede wszystkim chciał przywieźć ważne punkty dla drużyny, wygrać ten mecz i później odpocząć w towarzystwie Dagmary, Chrisa i Natalii.
-Darcy będzie dobrze tak, nawet jeżeli czeka Cię pauza to wrócisz jeszcze silniejszy niż na początku sezonu rozumiesz ? – próbowała mu to wbić do głowy, ale faktycznie dziś chyba to nie miało najmniejszego sensu.
                Diagnoza, czyli złamanie dwóch kości w dłoni nie poprawiła sytuacji, ale Polski to nie zrażało. Zamierzała zostać z przyjacielem. Mimo jego usilnych prób wysłania jej domu postawiła na swoim. Czekała, aż lekarze skończą operować Australijczyka, bo operacyjne zespolenie kości okazało się konieczne.
-Słyszałem, że polskie kobiety są uparte, ale teraz wiem że to była święta prawda – mruknął, gdy właśnie pomagała mu właśnie założyć koszulkę do spania. Spanie w szpitalnym „fartuchu” nie należy do najprzyjemniejszych.
-Może i uparte, ale za to najpiękniejsze – pokazała mu język, siadając na krześle przy łóżku.
-Z grzeczności nie zaprzeczę – po raz pierwszy od trzech godzin się uśmiechnął, co było dobrym objawem. Oznaczało to, że złe emocje zaczęły powoli opadać i może nie będzie wcale tak źle.
                Po jakimś czasie połączył się do nich również Chris, który wrócił z wygranego meczu. On podobnie jak Polka obrał ścieżkę  poprawienia humoru Wardowi, a że sypanie kawałów jak z rękawa to jego specjalność więc od razu przystąpił do akcji. Bardziej jednak podziałało to chyba na Dagmarę, która przez bruneta prawie spadła z krzesła.
-Co ja takiego w sobie mam, że zawsze w mojej obecności płaczesz mała ?  - uniósł zabawnie brew poruszając nią raz w górę, a raz w dół.
-Może śmierdzisz cebulą stary – rzucił Darcy, co spotkało się z salwą śmiechu.
-Wrócił nasz rudzielec – krzyknął zachwycony Holder, ale przy okazji został obdarzony karcącym spojrzeniem współtowarzysza sali, który był już starszym panem. Żeby już nikomu nie przeszkadzać, rozmawiali znacznie ciszej, a później zaczęli robić sobie zdjęcia, aby każdy miał co wkleić na facebooka czy twittera. Choć oczywiste było, że największe znaczenie ma to dla Chrisa, który bez portali społecznościowych nie wyobrażał sobie już życia.
-Dobra ja już muszę spadać dzieci. Trzeba się wyspać, a potem czeka mnie lot do Anglii. Opiekuj się tą naszą kaleką mała, bo bez nas to on zginie – na pożegnanie przybił piątkę z przyjacielem, a raczej z jego zdrową ręką, a Polkę poczochrał po włosach. Zawsze to robił i naprawdę na niego nie było już żadnej rady. Ani groźby, ani prośby nie działały. Taki był już po prostu Chris Holder.
                Była już noc, a ona zamierzała zostać z przyjacielem, dlatego próbowała ułożyć się opierając plecami o ścianę, ponieważ szpitale krzesło, nie miało oparcia. Darcy już prawie spał, ale usłyszał skrzypienie krzesła. Podniósł głowę i zobaczył, jak dziewczyna nie może znaleźć pozycji, co wcale go to nie dziwiło, bo jak można było tak się wyspać.
-Co Ty wyprawiasz połóż się ze mną przecież się zmieścimy – powiedział wyrywając ją z zamyślenia.
-Zwariowałeś ! Jeszcze się staruszek obudzi i przez nas zejdzie na zawał, albo pielęgniarka zrzuci mnie własnoręcznie rano, gdy mnie tu zobaczy ! 
-A co masz zamiar spać oparta o ścianę ? Nie ma nawet takiej opcji. Wybieraj albo kładziesz się ze mną albo w tej chwili do domu – tym razem to on postawił na swoim, bo po chwili dziewczyna leżała obok niego. Z racji tego, że szpitalne łóżka do największych nie należą była bardzo blisko. Objął ją zdrową ręką kładąc ją na jej tali.
-Ale masz zimne stopy kobieto ! – pisnął, gdy jego nogi spotkały się z jej nogami. W tak małym łóżku to było wręcz nie do uniknięcia.
-Nie marudź tylko daj mi je trochę ogrzać – uśmiechnęła się przebiegle wciskając swoje stopy pomiędzy jego, tak aby ciepło przeszło również na nią. –O jak przyjemnie – zaśmiała się, widząc jego minę. Tak zaczęło się przekomarzanie, które wydawało się nie mieć końca, a to całkiem przypadkiem palec Australijczyka znalazł się między żebrami dziewczyny, a to ona przypadkowo kopnęła go w kostkę. Na szczęście mężczyzna, który dzielił z Darcym salę miał dość mocny sen  i nie przeszkadzały mu te stłumione śmiechy. Ostatecznie bitwa skończyła się na rozmowie o tym, co by oboje teraz chętnie zjedli. Jednomyślnie doszli do wniosku, że pizza to, to o czym teraz marzą.
-Wiesz co bym zjadł po tej pizzy na deser ? – spytał nieświadomy tego, że odpowiedzi nie usłyszy. Dziewczyna już spała od dobrych pięciu minut z głowa ułożoną na jego klatce piersiowej. Gdy jedyną odpowiedzią, jaką dostał była cisza podniósł trochę głowę i zobaczył jej zamknięte oczy. Nie pozostawało mu nic innego, jak zrobić to samo więc poprawił tylko kołdrę, tak aby Dagmara była cała nią opatulona i zamknął powieki czekając na sen.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział...dobrze, że utrzymali kontakt i że ich przyjaźń rozkwita...Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału...

    PS: zapraszam też do siebie na www.speedway-and-dreams.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów .Pisz szybko !!Pozdrawaiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski ;)
    Pozdrawiam , niemoge sie doczekac nastepnych rozdziałów no wiec zycze duzo weny , pisz i dodaj szybko nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle niezwykły rozdział :) Masz talent i oby tak dalej ! z niecierpliwością czekam na następny :D

    Pozdrowienia ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale u Ciebie szybko pojawiają się rozdziały, tylko ja guzdrzę się ze wszystkim ;) Co ja mogę więcej napisać jak wszyscy wyżej wszystko napisali? :) Moje marzenie, że wejdę za 5 minut na tego bloga i zadziała magia, bo pojawi się 6 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takich cudów to raczej nie będzie, ale powinnam coś naskrobać w okolicy środy bądź czwartku :)

      Usuń
  6. O ja... to było świetne. ^^ Nie wiem co więcej... czekam na next i tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nioooo :D Taki Darcy zdecydowanie mi się podoba :D O Chrisie nie wspominam bo to też niezły agent jest ;P Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. speedway-cicho-sza.blogspot.com/ oraz http://with-nothing-to-lose.blogspot.com/ zapraszam na nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. to było cudowne *.*
    jestes swietna *.*

    OdpowiedzUsuń