środa, 14 listopada 2012

Chapter Two



Czas na kolejny rozdział. Postanowiłam nie tracić zapału i pisać dopóki mam czas, a także chęć żeby coś napisać. Cieszę się, że znalazło się kilka osób, które tu jeszcze zajrzą. Miłego czytania :) 


-Przepraszam twój samochód chyba stoi najbliżej i ma najprostszą drogę do szpitala. Pomożesz ? – zwrócił się do kierowcy, który zagradzał drogę ucieczki sprawcy wypadku. Z początku nie usłyszał żadnej odpowiedzi, dlatego powtórzył swoje pytanie.
-What ? Can you speak English ? – odpowiedział mu chłopak, jak tylko zorientował się, że to pytanie było skierowane właśnie do niego.  Gdy tylko wytłumaczono mu o co chodzi, z pomocą innych ułożył ostrożnie dziewczynę na tylnym siedzeniu swojego busa. Było tam wystarczająco dużo miejsca, aby można było ją tam swobodnie ułożyć. Z piskiem opon ruszył w kierunku szpitala, który znajdował się kilka ulic dalej. Nie mógł wjechać przed samo wejście szpitala, dlatego zatrzymał się na pobliskim parkingu. Choć wiedział, że musi się spieszyć, starał się najostrożniej jak tylko mógł wziąć blondynkę na ręce, byle tylko nie zrobić jej jeszcze większej krzywdy.
-Trzymaj się mała – powiedział spoglądając na jej młodą, zakrwawioną twarz. Choć nie miał czasu żeby się jej przyjrzeć dokładniej, domyślił się że może to być jego rówieśniczka. Pokonał kilka dobrych metrów zanim znalazł się na miejscu. Na szczęście lekarze byli przygotowani na przyjęcie ofiary wypadku i nie musiał czekać na pomoc. Zanim się obejrzał dwóch ratowników zabrało mu dziewczynę z ramion i ułożyło na szpitalnym łóżku, po sekundzie zniknęła już za drzwiami oddziału.
                Właściwie na tym zakończyła się cała jego rola w tym wypadku, powinien  wrócić do zajęć, jakie miał dziś wykonać, ale nie potrafił. Coś kazało mu po prostu zostać i dowiedzieć się, co z tą drobną blondynką. Nie był może jakimś nadwrażliwym i sentymentalnym facetem, ale w obliczu takiej sytuacji nie potrafił tak po prostu pojechać dalej nie wiedząc, czy być może dziewczyna nie wyjdzie z tego cała. Usiadł na krzesełku w poczekalni i czekał, bo nic innego mu nie pozostało. Nie wiedział, gdzie zabrali dziewczynę, co się z nią dzieje ani nawet czy ktokolwiek mu coś powie, gdy będzie już coś wiadomo. Może i nie było sensu czekać, ale chyba każdy kto ma choć odrobinę współczucia i empatii dla drugiego człowieka, zrobiłby to samo.
                Sam nie wiedział ile tak siedział, ale musiało upłynąć sporo czasu, bo poczekalnia była już kompletnie pusta, tylko on siedział jeszcze na plastikowym krzesełku. Dopiero, gdy spojrzał na zegarek uświadomił sobie, że jest już naprawdę późno, a on nawet nie zadzwonił do trenera i menadżera, aby się jakoś usprawiedliwić. Miał przyjechać, potrenować, a nawet nie zobaczył stadionu z daleka. Chwycił szybko za telefon i zadzwonił najpierw do jednego, a później do drugiego tłumacząc dokładnie co się stało i gdzie teraz jest. Obie rozmowy trwały z dobre 10 minut, bo w końcu nie tak łatwo było wyjaśnić to zajście. Na szczęście nikt nie miał do niego żadnych pretensji, bo tego by mu jeszcze dzisiaj brakowało.Chyba już w wystarczającym stopniu nadwyrężył zaufanie działaczy, nie chciał jeszcze pogarszać swojej sytuacji i zaprzepaścić szansy, jaką znów od nich dostał.
-To Ty przywiozłeś dzisiaj tą dziewczynę z wypadku prawda ? – usłyszał naglę głos kobiety  i o dziwo od razu zaczęła do niego mówić po angielsku.  Gdy spojrzał na osobę, która się do niego zwróciła po wyrazie twarzy dostrzegł, że po prostu ta pielęgniarka go poznała. Czasem zapominał, że w tym mieście, naprawdę wiele osób kibicuje toruńskiej drużynie, a jeżeli nawet ktoś nie jest jej fanem to i tak kojarzy Australijczyka.
-Tak, to ja. Co z nią ? – spytał gwałtownie wstając i prostując już lekko zdrętwiałe kości.
-Właściwie nie powinnam Ci nic powiedzieć, bo domyślam się, że nie jesteś z rodziny… Widziałam, jednak, że cały czas tu siedzisz i czekasz. Możesz być spokojny niebezpieczeństwo minęło i na szczęście nie było groźnych obrażeń wewnętrznych. Lekarze szybko oponowali sytuacje – powiedziała rozglądając się na boki, czy czasem jej przełożona nie znajduje się w pobliżu. Za udzielanie takich informacji obcym mogłaby przecież stracić pracę.
-To dobrze – odetchnął z ulgą. –A czy ja mógłbym do niej na chwilę wejść ? – spytał, bo jakoś wolał chyba na własne oczy zobaczyć, że dziewczyna jest cała.
-Nie to nie możliwe ! Poza tym teraz śpi, więc nie ma takiej potrzeby.
- Ale przecież, jak się obudzi to nie będzie wiedziała co się stało, a z tego co wiem to nie zadzwoniliście po żadną rodzinę. Nie może przecież zostać tak sama…  - rzadko to robił, ale tym razem postanowił wypróbować siłę swojego spojrzenia, którym chciał wymusić na pielęgniarce pozytywną odpowiedź. Widział jej wahanie, ale nie poddał się do samego końca. Zawsze walczył do ostatnich metrów, do mety i to przekładało się również na jego życie prywatne. 
-Zgoda możesz do niej wejść, ale jak ktoś Cię zapyta co tam robisz to powiedz, że jesteś z rodziny i koniecznie kup obuwie ochronne – kobieta wskazał mu automat i po chwili prowadziła do sali.
Blondynka leżała w pomieszczeniu sama, dlatego rudowłosy mógł spokojnie wybrać ten najwygodniejszy fotel, na który zamierzał przy niej siedzieć. Zanim jednak to zrobił spojrzał jeszcze na kartę pacjenta zawieszoną na łóżku. Niewiele z niej rozumiał, ale to co go najbardziej interesowało znalazł od razu.
-A więc masz na imię Dagmara i masz 19 lat – powiedział na głos przyglądając się leżącej dziewczynie.  Nie pomylił się była w jego wieku, o kilka miesięcy młodsza. Była więc pełnoletnia, ale zdziwiło go, że nikt nawet nie kwapił się by powiadomić jej rodzinę o wypadku. Przypomniał sobie, jak wiele już słyszał o polskiej służbie zdrowia i wszystko nabrało innego znacznie. Rozsiadł się wygodnie na fotelu i przyjrzał się jej uważniej, dopiero teraz miał taką okazję. Oprócz jasnych włosów, które rzucały się w oczy od razu, jej cera również była dość jasna można powiedzieć, że porcelanowa. To dodawało jej młodzieńczego uroku, bo pewnie nie jedna osoba oceniłabym ją na 17 lat. Po długości jej ciała wywnioskował, że nie jest zbyt wysoka. Była nie tylko drobna jeśli chodzi o wzrost, ale również jeśli chodzi o budowę ciała. Widać było, że może nie jest sportsmenką, ale na pewno dba o formę. Lustrował dziewczynę wzrokiem i sam nie wiedział nawet kiedy zasnął. Swoją dłoń ułożył tuż obok dłoni blondynki, dlatego gdy tylko poczuł jakiś ruch momentalni wybudził się ze snu. Przetarł oczy i rozejrzał i się po pomieszczeniu. Polka wciąż spała, a przynajmniej miała zamknięte oczy, tylko jej palce nieznacznie się poruszały. Dopiero po kilku minutach jej powieki zaczęły intensywnie mrugać, gdy oczy były już gotowe do zarejestrowaniu obrazu, rozejrzała się dookoła. Rurki, aparatura, zielone ściany, metalowe łóżko i ruda czupryna, która znajdowała się tuż naprzeciwko.  Wszystko by się jeszcze mogło zgadzać oprócz tego ostatniego elementu. Przetarła oczy i spojrzała jeszcze raz.
-Cholera dalej widzę Darcy’ego Warda – powiedziała po polsku, ale to akurat zrozumiał i widząc jednocześnie jej minę po prostu zaczął się śmiać. Może i nie powinien, bo w końcu Polka widzi go pierwszy raz i to w takiej sytuacji, ale dosłownie nie potrafił się powstrzymać. Dagmara była już w tak dużym szoku, że postanowiła się uszczypnąć, choć w jej stanie nie było to łatwe. Gdy chłopak widział, co próbuje zrobić zatrzymał jej dłoń.
-Jak chcesz to ja Cię mogę uszczypnąć, ale nie wiele to da – posłał jej swój uśmiech i nawet ucieszył się, że dziewczyna wie, kim on jest. Przynajmniej nie zaczęła wydzierać się w niebo głosy, że jakiś rudy facet siedzi obok i wpatruje się w nią, jak w obraz.
-Czyli nie mam halucynacji ? Darcy… - dodała marszcząc nos. Dalej jej to nie pasowało. Wygląd szpitala poznała, bo raz w nim była i kilka razy odwiedzała znajomych, rodzinę, ale żeby przy ich łóżkach siedzieli żużlowcy to już niespotykane.  
-We własnej osobie. Miło Cię poznać Dagmara – kolejny uśmiech i tym razem odważył się jeszcze na uściśniecie jej dłoni. Niepewnie podała mu swoją, bacznie go przy tym obserwując.
-Jeżeli będziesz tak miły to wytłumacz mi co ja tu robię, co się stało i co Ty tu robisz ? -  nie mógł jej odmówić, a nawet nie miał takiego zamiaru, dlatego opowiedział spokojnie wydarzenia dzisiejszego dnia. Oczywiście wszystko ze swojej perspektywy, bo w końcu mógł jej przekazać tylko tyle, ile sam widział. Z kolejnymi zdaniami blondynka kiwała głową, jakby coś sobie przypominała, ale momentu, w którym znalazła się w jego aucie, a później w szpitalu nie mogła sobie przypomnieć. Zresztą, jakby to było możliwe.
-Czyli można powiedzieć, że mnie uratować tak ? – spytała łagodnie czując, jak jej głos trochę słabnie.
-Zaraz uratowałem, pomogłem i tyle – poprawił ją szybko. Na pewno nie miał zamiaru teraz zrobić z siebie bohatera, w końcu każdy na jego miejscu powinien zrobić to samo.
-Nie bądź taki skromny – powiedziała spokojnie i gdy zamierzał już coś powiedzieć powstrzymała go. –Która w ogóle jest godzina, że już tak ciemno ? – dodała widząc, że za oknem jest już całkowicie czarno. Spojrzał na swój nadgarstek, który wskazywał 24 i przekazał ta informacje Polce.  –Jest tak późno, a Ty tu jeszcze jesteś ? – zdziwiła się. –Pewnie masz jakieś inne plany, obowiązki naprawdę nie musisz tu ze mną siedzieć – rzuciła próbując się poruszyć, ale nie było to łatwe. Dopiero teraz dostrzegła, że jej prawa noga jest w stabilizatorze, zawinięta białym opatrunkiem, a lewa ręka jest w gipsie. Zupełnie nie zauważyła tego wcześniej, bo chyba wciąż była pod wpływem środków przeciwbólowych i nie czuła żadnego dyskomfortu.
-Nie muszę, ale chce chyba, że mnie już wyganiasz i nie chcesz mnie oglądać to wtedy sobie pójdę – zrobił minę małego szczeniaczka, która przynosiła zawsze ten sam skutek.
-Przecież Cię nie wyganiam. Miło mi będzie, jak zostaniesz – dodała szybko na widok tych smutnych oczu. Gdy cel został osiągnięty na twarzy rudzielca znów pojawił się uśmiech.
                Była naprawę późna godzina, zaczynał się już nowy dzień, a oni wciąż rozmawiali. Zaczęło się oczywiście od speedwaya, a potem płynnie przeszli do swoich innych zainteresowań, do życia codziennego i tego czym oboje się zajmują. Rozmawiała im się ze sobą tak łatwo, jakby już się widzieli co najmniej kilkanaście razy. Dagmara wytłumaczyła, dlaczego nie zadzwoniono po jej rodzinę i że sama też nie ma zamiaru martwić mamy, która gotowa by była rzucić wszystko i wsiąść w samolot, a przecież ona jest cała i prawie zdrowa.
-Jutro zadzwonię do przyjaciółki, żeby przywiozła mi jakieś potrzebne rzeczy, bo nie mam zamiaru siedzieć to w tym czymś – spojrzała z niesmakiem na szpitalną bluzkę, która była za duża chyba o dwa rozmiary.  –Co za paskudztwo – dodała kręcąc nosem.
-Nie przesadzaj nie jest tak źle, wygląda po prostu jak po dziadku – zaczął się śmiać, aby po chwili zasłonić sobie usta ręką. W szpitalu wciąż panowała cisza nocna, a on nie chciał zostać z niego wypędzony. Nawet dziwił się trochę, że nikt do tej pory nie zauważył jego obecności.    
-Ale Ty jesteś nieczuły, właśnie śmiejesz się z ofiary wypadku albo losu, jak wolisz – pokazała mu język udając tym samum, że się obraziła i nie będzie już z nim rozmawiać.
-Ofiary losu ? – zdziwił się unosząc jedną brew do góry.
-Zapomniałam wspomnieć, że wypadki to moja specjalność ? Jeżeli widzisz jakąś blondynkę wpadającą twarzą w szybę, spadającą ze słodów na tyłek, przewracającą się o własne nogi to na 99,9% jestem to właśnie ja – powiedziała bardzo poważnie, by po chwili razem z żużlowcem zacząć się śmiać.
                Rozmawiali ze sobą jeszcze z dobre dwie godziny zanim oboje zasnęli ze zmęczenia. To był ciężki dzień dla obojga. Obudziła ich dopiero pielęgniarka, która pojawiła się koło łóżka Dagmary.
-A Ty jeszcze tutaj ? – zdziwiła się pielęgniarka, która go tu wczoraj wpuściła, został jej tylko poranny obchód po salach pacjentów do końca pracy. –Miałeś tylko na chwilę tutaj wejść – mruknęła niezadowolona, ale nie doczekała się żadnej odpowiedzi. On nie zamierzał wyjść dopóki Dagmara go nie wygoni sama lub wtedy kiedy naprawdę będzie już musiał, a to właściwie niedługo miało nastąpić. Dopiero po tym, jak dziewczyna się dobrze rozbudziła i zjadła śniadanie postanowił już pójść.
-Mogę Cię jeszcze dzisiaj odwiedzić ? – spytał, gdy był już przy drzwiach.
-Co to za głupie pytanie ? Nawet musisz chyba nie pozwolisz mi się tu tak nudzić co ? – zwróciła się do niego, jak do starego kumpla, co spotkało się z jego szczerym uśmiechem. Pomachał jej jeszcze przed wyjściem, co ona odwzajemniła to zdrową ręką.

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :) ;)
    Myśle , ze beda utrzymywać ze soba kontakt....
    Pozdrawiam , i życze powodzenia w dalszym pisaniu :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki Darcy się opiekuńczy zrobił :P No i mam nadzieję, że będzie utrzymywać dalszy kontakt a Dagmarą, bo bardzo fajnie zapowiada się ich znajomość :D Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na http://with-nothing-to-lose.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Darcy słodziak *.* Nie wyjdzie póki nie wygonisz xd Dobrze, że się dogadują :D Czekam na kolejny ciekawy rozdział

    Zapraszam na nowy rozdział: http://speedwayowy-swiat-wedlug-kimi.blog.pl/ : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie piszesz, zapraszam do siebie :)
    http://passion-with-friends.blogspot.com/2012/11/5.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, że Darcy dogaduje się z Dagmarą, jestem ciekawa co dalej będzie z ich znajomością...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekaw co będzie dalej myślę ,że coś więcej niż przyjaźń :)
    http://girls-love-speedway.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń