Czas na kolejny rozdział. Postanowiłam nie tracić zapału i pisać dopóki mam czas, a także chęć żeby coś napisać. Cieszę się, że znalazło się kilka osób, które tu jeszcze zajrzą. Miłego czytania :)
-Przepraszam twój samochód chyba stoi najbliżej i ma
najprostszą drogę do szpitala. Pomożesz ? – zwrócił się do kierowcy, który
zagradzał drogę ucieczki sprawcy wypadku. Z początku nie usłyszał żadnej odpowiedzi,
dlatego powtórzył swoje pytanie.
-What ? Can you speak English ? – odpowiedział mu chłopak, jak tylko
zorientował się, że to pytanie było skierowane właśnie do niego. Gdy tylko wytłumaczono mu o co chodzi, z
pomocą innych ułożył ostrożnie dziewczynę na tylnym siedzeniu swojego busa. Było tam
wystarczająco dużo miejsca, aby można było ją tam swobodnie ułożyć. Z piskiem opon ruszył
w kierunku szpitala, który znajdował się kilka ulic dalej. Nie mógł wjechać
przed samo wejście szpitala, dlatego zatrzymał się na pobliskim parkingu. Choć
wiedział, że musi się spieszyć, starał się najostrożniej jak tylko mógł wziąć
blondynkę na ręce, byle tylko nie zrobić jej jeszcze większej krzywdy.
-Trzymaj się mała – powiedział spoglądając na jej młodą,
zakrwawioną twarz. Choć nie miał czasu żeby się jej przyjrzeć dokładniej,
domyślił się że może to być jego rówieśniczka. Pokonał kilka dobrych metrów
zanim znalazł się na miejscu. Na szczęście lekarze byli przygotowani na
przyjęcie ofiary wypadku i nie musiał czekać na pomoc. Zanim się obejrzał dwóch
ratowników zabrało mu dziewczynę z ramion i ułożyło na szpitalnym łóżku, po
sekundzie zniknęła już za drzwiami oddziału.
Właściwie
na tym zakończyła się cała jego rola w tym wypadku, powinien wrócić do zajęć, jakie miał dziś wykonać, ale
nie potrafił. Coś kazało mu po prostu zostać i dowiedzieć się, co z tą drobną
blondynką. Nie był może jakimś nadwrażliwym i sentymentalnym facetem, ale w
obliczu takiej sytuacji nie potrafił tak po prostu pojechać dalej nie wiedząc,
czy być może dziewczyna nie wyjdzie z tego cała. Usiadł na krzesełku w
poczekalni i czekał, bo nic innego mu nie pozostało. Nie wiedział, gdzie zabrali dziewczynę, co się z nią dzieje ani nawet czy ktokolwiek mu coś powie, gdy będzie już coś wiadomo. Może i nie było sensu czekać, ale chyba każdy kto ma choć odrobinę współczucia i empatii dla drugiego człowieka, zrobiłby to samo.
Sam nie
wiedział ile tak siedział, ale musiało upłynąć sporo czasu, bo poczekalnia była już kompletnie pusta, tylko on siedział jeszcze na plastikowym krzesełku. Dopiero, gdy spojrzał na zegarek uświadomił sobie, że
jest już naprawdę późno, a on nawet nie zadzwonił do trenera i menadżera, aby
się jakoś usprawiedliwić. Miał przyjechać, potrenować, a nawet nie zobaczył
stadionu z daleka. Chwycił szybko za telefon i zadzwonił najpierw do jednego, a
później do drugiego tłumacząc dokładnie co się stało i gdzie teraz jest. Obie rozmowy trwały z dobre 10 minut, bo w końcu nie tak łatwo było wyjaśnić to zajście. Na
szczęście nikt nie miał do niego żadnych pretensji, bo tego by mu jeszcze
dzisiaj brakowało.Chyba już w wystarczającym stopniu nadwyrężył zaufanie działaczy, nie chciał jeszcze pogarszać swojej sytuacji i zaprzepaścić szansy, jaką znów od nich dostał.
-To Ty przywiozłeś dzisiaj tą dziewczynę z wypadku prawda ?
– usłyszał naglę głos kobiety i o dziwo
od razu zaczęła do niego mówić po angielsku.
Gdy spojrzał na osobę, która się do niego zwróciła po wyrazie twarzy
dostrzegł, że po prostu ta pielęgniarka go poznała. Czasem zapominał, że w tym mieście, naprawdę wiele osób kibicuje toruńskiej drużynie, a jeżeli nawet ktoś nie jest jej fanem to i tak kojarzy Australijczyka.
-Tak, to ja. Co z nią ? – spytał gwałtownie wstając i
prostując już lekko zdrętwiałe kości.
-Właściwie nie powinnam Ci nic powiedzieć, bo domyślam się,
że nie jesteś z rodziny… Widziałam, jednak, że cały czas tu siedzisz i czekasz.
Możesz być spokojny niebezpieczeństwo minęło i na szczęście nie było groźnych
obrażeń wewnętrznych. Lekarze szybko oponowali sytuacje – powiedziała
rozglądając się na boki, czy czasem jej przełożona nie znajduje się w pobliżu.
Za udzielanie takich informacji obcym mogłaby przecież stracić pracę.
-To dobrze – odetchnął z ulgą. –A czy ja mógłbym do niej
na chwilę wejść ? – spytał, bo jakoś wolał chyba na własne oczy zobaczyć, że dziewczyna
jest cała.
-Nie to nie możliwe ! Poza tym teraz śpi, więc nie ma takiej
potrzeby.
- Ale przecież, jak się obudzi to nie będzie wiedziała co
się stało, a z tego co wiem to nie zadzwoniliście po żadną rodzinę. Nie może
przecież zostać tak sama… - rzadko to
robił, ale tym razem postanowił wypróbować siłę swojego spojrzenia, którym
chciał wymusić na pielęgniarce pozytywną odpowiedź. Widział jej wahanie, ale
nie poddał się do samego końca. Zawsze walczył do ostatnich metrów, do mety i to przekładało się również na jego życie prywatne.
-Zgoda możesz do niej wejść, ale jak ktoś Cię zapyta co tam
robisz to powiedz, że jesteś z rodziny i koniecznie kup obuwie ochronne –
kobieta wskazał mu automat i po chwili prowadziła do sali.
Blondynka leżała w pomieszczeniu sama,
dlatego rudowłosy mógł spokojnie wybrać ten najwygodniejszy fotel, na który zamierzał
przy niej siedzieć. Zanim jednak to zrobił spojrzał jeszcze na kartę pacjenta
zawieszoną na łóżku. Niewiele z niej rozumiał, ale to co go najbardziej
interesowało znalazł od razu.
-A więc masz na imię Dagmara i masz 19 lat – powiedział na
głos przyglądając się leżącej dziewczynie. Nie pomylił się była w jego wieku, o kilka
miesięcy młodsza. Była więc pełnoletnia, ale zdziwiło go, że nikt nawet nie kwapił
się by powiadomić jej rodzinę o wypadku. Przypomniał sobie, jak wiele już
słyszał o polskiej służbie zdrowia i wszystko nabrało innego znacznie. Rozsiadł
się wygodnie na fotelu i przyjrzał się jej uważniej, dopiero teraz miał taką okazję. Oprócz jasnych włosów, które rzucały się w oczy od razu, jej cera również była dość jasna można powiedzieć, że porcelanowa. To dodawało jej młodzieńczego uroku, bo pewnie nie jedna osoba oceniłabym ją na 17 lat. Po długości jej ciała wywnioskował, że nie jest zbyt wysoka. Była nie tylko drobna jeśli chodzi o wzrost, ale również jeśli chodzi o budowę ciała. Widać było, że może nie jest sportsmenką, ale na pewno dba o formę. Lustrował dziewczynę wzrokiem i sam nie wiedział nawet kiedy zasnął. Swoją dłoń ułożył
tuż obok dłoni blondynki, dlatego gdy tylko poczuł jakiś ruch momentalni
wybudził się ze snu. Przetarł oczy i rozejrzał i się po pomieszczeniu. Polka
wciąż spała, a przynajmniej miała zamknięte oczy, tylko jej palce nieznacznie
się poruszały. Dopiero po kilku minutach jej powieki zaczęły intensywnie mrugać,
gdy oczy były już gotowe do zarejestrowaniu obrazu, rozejrzała się dookoła.
Rurki, aparatura, zielone ściany, metalowe łóżko i ruda czupryna, która
znajdowała się tuż naprzeciwko. Wszystko
by się jeszcze mogło zgadzać oprócz tego ostatniego elementu. Przetarła oczy i
spojrzała jeszcze raz.
-Cholera dalej widzę Darcy’ego Warda – powiedziała po
polsku, ale to akurat zrozumiał i widząc jednocześnie jej minę po prostu zaczął
się śmiać. Może i nie powinien, bo w końcu Polka widzi go pierwszy raz i to w takiej sytuacji, ale dosłownie nie potrafił się
powstrzymać. Dagmara była już w tak dużym szoku, że postanowiła się uszczypnąć,
choć w jej stanie nie było to łatwe. Gdy chłopak widział, co próbuje zrobić
zatrzymał jej dłoń.
-Jak chcesz to ja Cię mogę uszczypnąć, ale nie wiele to da –
posłał jej swój uśmiech i nawet ucieszył się, że dziewczyna wie, kim on jest. Przynajmniej nie zaczęła wydzierać się w niebo głosy, że jakiś rudy facet siedzi obok i wpatruje się w nią, jak w obraz.
-Czyli nie mam halucynacji ? Darcy… - dodała marszcząc nos.
Dalej jej to nie pasowało. Wygląd szpitala poznała, bo raz w nim była i kilka
razy odwiedzała znajomych, rodzinę, ale żeby przy ich łóżkach siedzieli żużlowcy to już niespotykane.
-We własnej osobie. Miło Cię poznać Dagmara – kolejny
uśmiech i tym razem odważył się jeszcze na uściśniecie jej dłoni. Niepewnie podała mu swoją, bacznie go przy tym obserwując.
-Jeżeli będziesz tak miły to wytłumacz mi co ja tu robię, co
się stało i co Ty tu robisz ? - nie mógł
jej odmówić, a nawet nie miał takiego zamiaru, dlatego opowiedział spokojnie
wydarzenia dzisiejszego dnia. Oczywiście wszystko ze swojej perspektywy, bo w
końcu mógł jej przekazać tylko tyle, ile sam widział. Z kolejnymi zdaniami
blondynka kiwała głową, jakby coś sobie przypominała, ale momentu, w którym
znalazła się w jego aucie, a później w szpitalu nie mogła sobie przypomnieć.
Zresztą, jakby to było możliwe.
-Czyli można powiedzieć, że mnie uratować tak ? – spytała
łagodnie czując, jak jej głos trochę słabnie.
-Zaraz uratowałem, pomogłem i tyle – poprawił ją szybko. Na
pewno nie miał zamiaru teraz zrobić z siebie bohatera, w końcu każdy na jego
miejscu powinien zrobić to samo.
-Nie bądź taki skromny – powiedziała spokojnie i gdy
zamierzał już coś powiedzieć powstrzymała go. –Która w ogóle jest godzina, że
już tak ciemno ? – dodała widząc, że za oknem jest już całkowicie czarno.
Spojrzał na swój nadgarstek, który wskazywał 24 i przekazał ta informacje
Polce. –Jest tak późno, a Ty tu jeszcze
jesteś ? – zdziwiła się. –Pewnie masz jakieś inne plany, obowiązki naprawdę nie
musisz tu ze mną siedzieć – rzuciła próbując się poruszyć, ale nie było to
łatwe. Dopiero teraz dostrzegła, że jej prawa noga jest w stabilizatorze,
zawinięta białym opatrunkiem, a lewa ręka jest w gipsie. Zupełnie nie zauważyła
tego wcześniej, bo chyba wciąż była pod wpływem środków przeciwbólowych i nie
czuła żadnego dyskomfortu.
-Nie muszę, ale chce chyba, że mnie już wyganiasz i nie
chcesz mnie oglądać to wtedy sobie pójdę – zrobił minę małego szczeniaczka,
która przynosiła zawsze ten sam skutek.
-Przecież Cię nie wyganiam. Miło mi będzie, jak zostaniesz –
dodała szybko na widok tych smutnych oczu. Gdy cel został osiągnięty na twarzy
rudzielca znów pojawił się uśmiech.
Była naprawę późna godzina, zaczynał się już nowy dzień, a oni wciąż rozmawiali. Zaczęło się oczywiście od speedwaya, a
potem płynnie przeszli do swoich innych zainteresowań, do życia codziennego i
tego czym oboje się zajmują. Rozmawiała im się ze sobą tak łatwo, jakby już się
widzieli co najmniej kilkanaście razy. Dagmara wytłumaczyła, dlaczego nie
zadzwoniono po jej rodzinę i że sama też nie ma zamiaru martwić mamy, która
gotowa by była rzucić wszystko i wsiąść w samolot, a przecież ona jest cała i
prawie zdrowa.
-Jutro zadzwonię do przyjaciółki, żeby przywiozła mi jakieś
potrzebne rzeczy, bo nie mam zamiaru siedzieć to w tym czymś – spojrzała z
niesmakiem na szpitalną bluzkę, która była za duża chyba o dwa rozmiary. –Co za paskudztwo – dodała kręcąc nosem.
-Nie przesadzaj nie jest tak źle, wygląda po prostu jak po
dziadku – zaczął się śmiać, aby po chwili zasłonić sobie usta ręką. W szpitalu wciąż panowała cisza nocna, a on nie chciał zostać z niego wypędzony. Nawet
dziwił się trochę, że nikt do tej pory nie zauważył jego obecności.
-Ale Ty jesteś nieczuły, właśnie śmiejesz się z ofiary
wypadku albo losu, jak wolisz – pokazała mu język udając tym samum, że się
obraziła i nie będzie już z nim rozmawiać.
-Ofiary losu ? – zdziwił się unosząc jedną brew do góry.
-Zapomniałam wspomnieć, że wypadki to moja specjalność ?
Jeżeli widzisz jakąś blondynkę wpadającą twarzą w szybę, spadającą ze słodów na
tyłek, przewracającą się o własne nogi to na 99,9% jestem to właśnie ja –
powiedziała bardzo poważnie, by po chwili razem z żużlowcem zacząć się śmiać.
Rozmawiali
ze sobą jeszcze z dobre dwie godziny zanim oboje zasnęli ze zmęczenia. To był
ciężki dzień dla obojga. Obudziła ich dopiero pielęgniarka, która pojawiła się
koło łóżka Dagmary.
-A Ty jeszcze tutaj ? – zdziwiła się pielęgniarka, która go
tu wczoraj wpuściła, został jej tylko poranny obchód po salach pacjentów do
końca pracy. –Miałeś tylko na chwilę tutaj wejść – mruknęła niezadowolona, ale
nie doczekała się żadnej odpowiedzi. On nie zamierzał wyjść dopóki Dagmara go
nie wygoni sama lub wtedy kiedy naprawdę będzie już musiał, a to właściwie niedługo
miało nastąpić. Dopiero po tym, jak dziewczyna się dobrze rozbudziła i zjadła
śniadanie postanowił już pójść.
-Mogę Cię jeszcze dzisiaj odwiedzić ? – spytał, gdy był już
przy drzwiach.
-Co to za głupie pytanie ? Nawet musisz chyba nie pozwolisz
mi się tu tak nudzić co ? – zwróciła się do niego, jak do starego kumpla, co
spotkało się z jego szczerym uśmiechem. Pomachał jej jeszcze przed wyjściem, co
ona odwzajemniła to zdrową ręką.
Fajny rozdział :) ;)
OdpowiedzUsuńMyśle , ze beda utrzymywać ze soba kontakt....
Pozdrawiam , i życze powodzenia w dalszym pisaniu :D :D
Jaki Darcy się opiekuńczy zrobił :P No i mam nadzieję, że będzie utrzymywać dalszy kontakt a Dagmarą, bo bardzo fajnie zapowiada się ich znajomość :D Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na http://with-nothing-to-lose.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńDarcy słodziak *.* Nie wyjdzie póki nie wygonisz xd Dobrze, że się dogadują :D Czekam na kolejny ciekawy rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział: http://speedwayowy-swiat-wedlug-kimi.blog.pl/ : D
Fajnie piszesz, zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://passion-with-friends.blogspot.com/2012/11/5.html
Świetnie, że Darcy dogaduje się z Dagmarą, jestem ciekawa co dalej będzie z ich znajomością...
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw co będzie dalej myślę ,że coś więcej niż przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńhttp://girls-love-speedway.blogspot.com