poniedziałek, 10 grudnia 2012

Chapter Nine



Postawił ją przy łóżku i już miał wychodzić, gdy do zatrzymała. Złapała za nadgarstek uniemożliwiając wyjście z pokoju.
-Świetnie się dzisiaj bawiłam. Szczerze powiedziawszy to nie wiem, czy kiedykolwiek bawiłam się aż tak dobrze. Dziękuje kagurze – z powodu sporej ilości wypitego alkoholu mówiła zdecydowanie za szybko, ale na szczęście wyraźnie. Chłopak mógł bez problemu ją zrozumieć, a dodatkowo w ramach swojej wdzięczności przybliżyła swoje wargi do jego policzka, który delikatnie musnęła. Przez dobrą chwilę stał nieruchomo nie wiedząc, co teraz zrobić. Powiedzieć coś czy też nie ? Co było dla niego w tej chwili dobre ? Niestety nawet on sam nie znał odpowiedzi na to pytanie, a nikt inny pomóc mu w tym nie mógł.
-Zawsze do usług – subtelnie się do niej uśmiechnął i trochę skołowany opuścił jej pokój.

                Minęło kilka kolejnych dni, w których wiele się wydarzyło. Przede wszystkim zbliżał się DPŚ, do którego szykował się również Darcy. Pewne było, że w pierwszym meczu nie pojedzie, a zamiast niego wystąpi Troy, ale wierzył że uda mu się wystąpić w finale, bo o wejścia do niego drużyny z Australii był wręcz pewny. 9 lipca okazało się, że miał rację, a jego jazda w finałowej odsłonie w Malilli była wysoce prawdopodobna. W oczekiwaniu na ten mecz starał się, jak najwięcej trenować, byle tylko nie nadwyrężyć ręki, która czasem jeszcze dawała o sobie znać. Dagmara była w tym czasie w Polsce, ale 14 lipca miała się pojawić, aby dopingować Warda. Była jego żywą maskotką, która zawsze dodawała mu otuchy na meczach Unibaxu, a teraz także miała jej dodać w momencie kiedy reprezentował swój kraj. Chciała również dopingować swoich rodaków, ale ku wielkiemu rozczarowaniu wielu polskich kibiców czarnego sportu reprezentacja biało-czerwonych nie dała sobie rady w półfinale z reprezentacją Rosji, a w barażu z Danią, która wywalczyła jaka ostatnia miejsce w czołowej czwórce.  
                Ta decydująca sobota była od samego rana dla niego nerwowa. Najpierw nie zadzwonił jego budzik, w wyniku czego spóźnił się na śniadanie z resztą zawodników. Później nie mógł znaleźć swojej wejściówki, która upoważniała go do wchodzenia we wszystkie nawet najmniejsze szczeliny szwedzkiego obiektu.  Gdy już ją znalazł Chris popędzał go, że muszą już jechać na tor. Na domiar tego wszystkie dostał jeszcze smsa od Dagmary o treści : „Mój samolot miał opóźnienie, mogę się spóźnić na mecz”.
-Zajebiście po prostu – mruknął pod nosem ciskając telefonem przed siebie. Na szczęście wylądował w jego torbie zamiast, gdzie indziej.
-Co jest ? – spytał, jak zawsze ciekawy wszystkiego Holder.
-Nic … - było oczywiste, że taka odpowiedź, go nie usatysfakcjonuje i tak też było, bo drążył dalej, aż w końcu usłyszał, co tak naprawdę się dzieje.
-Od samego rana wszystko jakoś źle się układa, a teraz Daga napisał mi że może się spóźnić. Wszystko pod górę … - wyżalił się w końcu i poczuł minimalną ulgę, jakby jakaś małą cząstka zmartwień odeszła już na dalszy plan.
-Nie narzekaj Darcy, bo do Ciebie dama twojego serca w ogóle przyjedzie, a co mam powiedzieć ja ? Moja nie może, czeka smutna w domu – oczka, jak u małego szczeniaczka czy kotka z popularnego filmu miały tylko jeszcze bardziej urzeczywistnić jego cierpienie.
-Zauważ jednak, że jak to ująłeś „dama mojego serca” jeszcze nie wiem, że nią jest, a ja już od ponad tygodnia nie umiem się zebrać, żeby jej to w końcu powiedzieć. Ty szczęściarzu masz już to całe podrywanie, flirtowanie i chodzenie z głowy – zabrzmiało to tak, jakby co najmniej wyznanie uczuć było równoznaczne z okrutną kara za grzechy, a przecież tak nie było. Faktycznie powiedzenie komuś o tym, jakimi uczuciami darzymy go naprawdę nie jest łatwe, ale czyż ta cała otoczka, z która mamy do czynienia przed związkiem nie jest właśnie wspaniała ? Na początku niewinny flirt, rozmowy które wskazują na zainteresowanie drugą osobą, wspólne wyjścia, spacery. Później pojawiają się już pierwsze wspomnienia, jak pierwszy pocałunek, pierwsza wspólna noc. Australijczyk wydawał się tym nieco przerażony i całą to część wolał mieć już za sobą.
-Człowieku to całe podrywanie i trzymanie się na rączki na samym początku jest właśnie najlepsze, wystarczy tylko zrobić pierwszy krok. Musisz sprawdzić, czy ona też traktuje Cię, jak kogoś więcej niż przyjaciela, a reszta już pójdziesz z górki. Potem będziesz mi tylko narzekał, że chciałbyś żeby było tak, jak na początku mówię Ci – na potwierdzenie swoich słów poklepał przyjaciela po ramieniu, dodając mu tym samym również otuchy.
-Kiedy ja naprawdę nie wiem, co mam robić… Nigdy nie miałem szczęścia z dziewczynami, a teraz jak znalazłem odpowiednią i godną zaufania, to po prostu panikuje. Nie chce jej wystraszyć, bo wolę ja mieć choćby tylko jako przyjaciółkę, niż wcale – rzadko zdawało im się rozmawiać na poważne tematy, ale gdy któregoś z nich coś dręczyło, zawsze mogli na siebie liczyć. Każdego przecież dopadają problemy, wątpliwości, którymi chce się podzielić z kimś bliskim. Oni już od kilku lat mieli siebie, a wszystko pojawiło się przez wspólną pasje i to, że oboje przecież są tak daleko od swojego domu, swoich rodziców. Teraz, gdy Chris założył już własną rodzinę Darcy czuł, że też musi coś w swoim życiu zmienić. Może nie koniecznie chciał od razu spłodzić syna, jak on ale coraz częściej myślał o tym, że też chciałby mieć do kogo wracać, kogo przytulić i powiedzieć, że kocha. Wtedy nieoczekiwanie na jego drodze pojawiła się drobna blondynka, która na jego oczach walczyła o życie. Z jego pomocą udało się z tego wyjść i nawet sam nie zauważył kiedy między nimi narodziła się niezwykle silna więź, która sprawiała że rozstania na dłuższy okres czasu, dla jednej i drugiej strony były ciężkie. W dość głupi sposób zorientował się, że Holder miał rację twierdząc że się zakochał, bo tak było. Bo gdy serce bije Ci szybciej, gdy na ciele masz dreszcze, a w wolnych chwilach myślisz tylko o niej to właśnie jest miłość.
-Zdaje sobie sprawę z tego, że się boisz, bo widzę jak bardzo Ci na niej zależy i nie chcesz jej stracić. Ale pomyśl o tym, że jeżeli nic nie zrobisz to któregoś dnia znajdzie się ktoś, kto nie będzie się zastanawiał i sprzątnie Ci ją sprzed nosa, nie pytając Cię wcześniej o zdanie. Tego chcesz ? – prawda była taka, że sam Chris nie wiedziałby co w takiej sytuacji zrobić. Z nim i z Sealy było inaczej, bo od początku oboje wiedzieli, że to nie tylko przyjaźń, a coś więcej. Musiał jednak zmotywować, jakoś przyjaciela do działania i podnieść na duchu przed ważnym meczem, jakim niewątpliwie jest finał DPŚ.
-Masz racje – tylko tyle potrafił powiedzieć wciąż bijąc się ze swoimi myślami.
           
Irytowało ją oczekiwanie na samolot, który miał już sporę opóźnienie. Prywatnie nie raz zdarzyło jej się, a to zaspać na wykład albo zagadać się z koleżanką nie spoglądając na zegarek, ale zawodów żużlowych to nigdy nie dotyczyło. Na stadion zawsze wybierała się przed czasem i spokojnie oczekiwała na rozpoczęcie meczu, po prostu nie chciała nic ważnego przegapić. Teraz zupełnie nie ze swojej winy prawdopodobnie nie zobaczy pierwszych biegów, bo nie miała pewności kiedy wystartuje jej samolot, ile potrwa lot, a przede wszystkim czy na stadion dotrze bez żadnych komplikacji.
            Po godzinie nerwowego stukania nogą i oczekiwania, w końcu zajęła swoje miejsce przy oknie. Tym razem się go nie bała, może dlatego że to nie był już ten pierwszy lot, ale może dlatego że teraz denerwowała się zupełnie czymś innym. Zanim jeszcze samolot wystartował wyciągnęła z kieszeni dżinsów komórkę i napisała do Warda : „Zaraz wylatuje, mam nadzieje że zdarzę na czas. Gdybym jednak nie dała rady to pamiętaj, że jestem z Tobą i trzymam mocno kciuki za całą Australię”. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak na jedna, krótka wiadomość go ucieszy, a zarazem uspokoi. Sama też postanowiła zrobić coś ze sobą i w ramach relaksu postanowiła dokończyć książkę Emily Giffin, którą niedawno udało jej się zacząć. Zajęta lekturą nawet nie dostrzegła upływu czasu, gdy okazało się że pora już zapiać pasy, bo zaraz lądowanie. Dopiero po numerkach stron zorientowała się, że faktycznie to już czas by po raz pierwszy stanąć na szwedzkiej ziemi. Miała ogromna nadzieje na to, że zdoła znaleźć jakąś taksówkę, kogoś mówiącego po angielsku, kto dostarczy ją całą i zdrową do celu jej podróży.
            Po wyjściu z samolotu postanowiła ruszyć za tłumem, który jak sądziła mógł ją doprowadzić do wyjścia i do postoju taksówek. Jak zwykle w takich chwilach kobieca intuicja nie zawodziła i tak też się stało. Problemem było tylko zajęcie jakiegokolwiek auta, ponieważ kiedy tylko już otwiera drzwi by wsiąść do środka, ktoś ją przepychał i zanim się obejrzało po samochodzie nie było nawet śladu.
-Co za ludzie… - mruknęła pod nosem zastanawiając się czemu to o Polakach mówi się tyle złych rzeczy, skoro inne narodowości nie są lepsza, a kto wie czy w ogóle wiedzą co to „kultura”. Po pięciu bezowocnych próbach kończących się cały czas tak samo, niewytrzymała. Za szóstym razem jakiś młody chłopak już chciał ją sprytnie przepchnąć, ale nie pozwoliła mu na to. Mocno złapała za klamkę otwierając drzwi na tyle energicznie i gwałtownie, że niewiele brakowało aby potencjalny złodziej taksówki nimi oberwał. Rzuciła mu jeszcze karcące spojrzenie i szybko odnalazła karteczkę z adresem stadionu. Na szczęście kierowca okazał się znać na tyle angielski, aby bez problemu ją zrozumieć. Myślała, że już najgorsze za nią, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Finał miał się rozpocząć za pół godziny, a ona utknęła w jakimś gigantycznym korku, który wydawał się nie mieć końca.
-Cholera czemu akurat teraz – rzuciła po angielsku, bo tego języka ostatnimi czasu używała znacznie częściej od swojego ojczystego.
-Na mecz raczej pani nie zdąży, ale mogę zawsze włączyć radio i będzie można posłuchać relacji – to nie było raczej pocieszające, ale doceniała chęci starszego pana.
-Nie da rady jakoś tam dotrzeć na czas ? To dla mnie ważne … - postanowiła wypróbować siłę swojego spojrzenia, które zazwyczaj zdawało w takich kryzysowych sytuacjach egzamin.
-Rozumiem, ale sama pani widzi, że nic nie mogę zrobić. Mam związane ręce – przez chwilę zastanawiała się, co teraz zrobić. Potrzebowała jakiegoś pomysłu, czegokolwiek co pozwoliłoby jej być tam, gdzie być powinna.
-Bo wie pan w tym meczu jedzie dla mnie ktoś naprawdę ważny, obiecałam że przyjadę i będę go dopingować. Nie lubię nie dotrzymywać słowa, rozumie mnie pan ? – zamrugała oczami intensywniej, by wyglądało to tak jakby zaraz miała się rozpłakać. Później dla podtrzymania dramatyzmu spuściła głowę, wpatrując się w swoje koturny. Od jakiegoś czasu polubiła wyższe obuwie, bo w końcu nikt nie mówił do niej „mała”.
-Żużlowiec ? – trochę się zdziwił. –A z której reprezentacji ? – spytał unosząc jedną brew do góry. Przez chwilę się wahała, czy powiedzieć prawdę ale przecież kłamstwo w tej sytuacji mogłoby jeszcze pogorszyć sprawę, a zdawała sobie sprawę z tego, że pewnie Szwecja brzmiałaby dla kierowcy lepiej.
-Z Australii – uniosła głowę wlepiając swój smutny wzrok w mężczyznę, który cały czas obserwował ją w lusterku. Przez chwilę milczał, jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał.
-Pewnie chodzi o Warda zgadłem ? – tym razem była w niemałym szoku.
-Skąd.. – nie zdążyła nawet dokończyć, bo przerwał jej w pół słowa.
-Intuicja. Mam tylko jedno pytanie – tu wymownie spojrzał w lusterko, a kiedy dostrzegł jej kiwniecie głową postanowił kontynuować. –Bardzo go pani kocha ? – mało by brakowało, a  spadłaby z tylnego siedzenia słysząc o, co pyta. Tego się nie spodziewała, ale musiała zrobić wszystko, żeby dotrzeć na stadion na czas.
-Tak – sama się zdziwiła z jaka łatwością jej to przyszło. –Bardzo – dodała z rozpędu. To wystarczyło, aby mężczyzna wrzucił wsteczny biegi, lekko wycofał auto i ruszył trawnikiem, mijając wagon stojących w korku aut i zaszokowanych ludzi. Po dziesięciu minutach szalonej jazdy po pasie zieleni na horyzoncie dostrzegła miejsce, gdzie już za chwilę miała się rozpocząć najgorętsza gonitwa tego weekendu. Jej radość była wręcz nie do opisania.
-Jest pan niesamowity – wydusiła tylko, gdy zatrzymał się niemalże pod samym stadionem. –Jestem naprawdę ogromnie wdzięczna. Ile za kurs ?  - już zaczynała szukać w torbie pieniędzy, by szybko załatwić formalności.      
-Nic to był kurs na koszt firmy, niech tylko pani już leci i powie mu, że z miłości można pokonać każdą przeszkodę – obdarzyła kierowcę swoim najpiękniejszym uśmiechem i już biegnąc krzyknęła jeszcze – dziękuję. Po tak niesamowitych doświadczeniach już nic nie wydawało się straszne. Nawet mozolne ruchy ochroniarzy nie były wstanie zepsuć jej nastroju. Na ten ważny mecz miała specjalną wejściówkę upoważniającą ją do przebywania w parku maszyn, tam gdzie dzieje się to, czego wielu zobaczyć nie może. Jeszcze przed prezentacja i pierwszym wyjazdem na tor chciała zobaczyć Darcy’ego, życzyć mu powodzenia, dlatego gdy tylko była na miejscu rozglądała się w poszukiwaniu chłopaka.
-Daga ? – usłyszała za plecami znajomy głos, błyskawicznie odwracając się i orientując się, do kogo on należał.
-Cześć Chris. Nie wiesz, gdzie jest – kolejny raz tego dnia nie dano jej dokończyć zdanie, ale nawet jej  to nie przeszkadzało.
-Czeka na Ciebie w swoim boksie – pokazał jej dłonią, w którą stronę powinna się kierować. Minęła kilka osób potrącając je ramieniem, ale nawet nie przywiązała do tego zbytniej uwagi. Chciała tylko zobaczyć swojego przyjaciela i nie złamać danej mu obietnicy.
-Darcy – wychrypała słabym głosem, gdy zobaczyła już żużlowca. Siedział ze spuszczoną głową, którą podniósł słysząc swoje imię. Zobaczywszy obok siebie Polkę od razu znalazł się obok niej chowając ją w swoich ramionach. Objęła mocniej jego szyje czując, jak unosi ją w powietrzu.
-Już myślałem, że nie zdążysz – usłyszała cichy szept tuż obok swojego ucha.
-Nawet nie wiesz, co musiałam zrobić aby tu dobrzeć na czas. Wisisz mi cały dzień spędzony tylko ze mną, a gdzie to jeszcze wymyśle – delikatnie się od niego odsunęła, ale tylko minimalnie. Swoje dłonie ułożyła gdzieś na wysokości jego brzucha, a jego spoczywały cały czas na jej biodrach. Naprawdę nikt, kto widział ich teraz z boku nie nazwałby ich parą przyjaciół.
-Co tylko chcesz najważniejsze, że już jesteś – spojrzał na nią czule, a ona nie do końca wiedziała co zrobić. Ward już o kilku dni zachowywał się trochę dziwnie i wpatrywał się w nią, jak w jakiś XIX wieczny obraz słynnego malarza. Dodatkowo była przekonana, że próbuje jej o czymś powiedzieć, ale gdy tylko się za to zabierał to od razu zamykał usta udając, że jednak chciał pomilczeć.
 -Dobra jeszcze tylko kopniak na szczęście i idę na trybuny, bo jednak nie chciałabym Ci przeszkadzać, czy rozpraszać – oprócz bolesnego kopa w cztery litery dostał jeszcze buziaka na szczęście. Jedna mała chwila z nią, a on wyglądał jakby właśnie się dowiedział, że wygrał w kumulacji lotto.   

            Finał nie zakończył się tak, jakby oboje tego chcieli, bo Australia nie zajęła najwyższego stopnia podium. Po raz kolejny pozostawało im się cieszyć ze srebra. Mimo tego, że ich najwięksi rywale, czyli Polacy nie dostali się do najlepszej czwórki(a właściwie trójki) i tak musieli uznać wyższość tym razem Duńczyków. Zabrakło tylko kilka punktów do pełni szczęścia, ale w sporcie właśnie taka minimalna różnica decyduje o wszystkim. Dagmara była bardzo zadowolona z postawy rudowłosego Australijczyka, bo 7 punktów po kontuzji to był całkiem dobry rezultat. Widać było, że nie jest jeszcze tak szybki i pewny, ale chyba najważniejsze do kibiców zarówno z Torunia, Pool, jak i z Malilli było to, że ważny punkt składu wraca do jazdy. Właśnie takie argumenty Polka podsyłała Wardowi chcąc go jakoś pocieszyć, bo dla niego drugie miejsce nie było satysfakcjonujące. Twierdził uparcie, że to on zawiódł i zabrakło tej jednej 3 z jego strony. Według niej to nie on w tym meczu zawiódł drużynę Australii, ale nie chciała rzucać żadnym nazwiskiem. Prawda była taka, że tak miało być,  a Duńczycy okazali się znacznie silniejszą ekipą, która zasłużyła na złoto. 
        Teraz czekała go jeszcze trudna klubowa przeprawa w Tarnowie. Na odpoczynek nie pozostawało wiele czasu, bo miał tylko chwilę na sen i zmów kolejna podróż, tym razem do Polski. Tak wyglądało życie żużlowca, jedna wielka podróż. Tym razem wyjątkowo oprócz Chrisa towarzyszyła mu również ona.
-Widzę, że ktoś tu już nie boi się latać – zaśmiał się widząc, jak spokojnie czeka na start samolotu wpatrując się w szybę.
-Człowieku po tym, co się działo w drodze do Szwecji to już nic nie wydaje mi się straszne… - widząc jego wymowne spojrzenie postanowiła kontynuować. –Dobra może z wyjątkiem pająków, węży i wszystkiego co obślizgłe.
-Właśnie może mi opowiesz, co musiałaś takiego zrobić, aby zdążyć na mecz ?  - i tak zaczęła mu po kolei zdawać relację z tego, co się działo zanim trafiła na stadion. Trochę miała mu do powiedzenia, a on z uwagą jej słuchał, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Już zdążył zauważyć, że Daga do najcierpliwszych nie należy, ale nie podejrzewał jej o taką waleczność w zajęciu taksówki. 
-Wiesz i ten taksówkarz wtedy mnie spytał czy bardzo cie kocham, a ja mu na to, że bardzo więc w ramach mej ogromnej miłości do Ciebie postanowił zrobić wszystkich w balona i pasem zieleni dowiózł mnie na stadion. Ta Szwecja to jednak fajny kraj - zaśmiała się kończąc mu swoją relacje. Po chwili dołączył do niej również rudowłosy, a swoim rozbawieniem przyciągnęli wzrok innych pasażerów. 

 

10 komentarzy:

  1. Cud , miód i malinka boskie chcę więcej i częściej !!Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział http://girls-love-speedway.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. *.* To było... awww... słodkie. Darcy weź się ten tego no... ogarnij i powiedz co ci leży na serduchu ; D Czekam na następny xo

    OdpowiedzUsuń
  3. No to jest po prostu czadowe... musisz wstawić dzisiaj jeszcze jakiś rozdział bo nie zasnę.... haha:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :)
    juz niemoge doczekac sie nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubóstwiam *.*
    Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!!
    Zaczyna się coś dziać pomiędzy Dagą a Darcy'm ;). Bardzo mi się to podoba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim skromnym zdaniem między Dagmarą, a Darcym od razu było co innego, niż przyjaźń. DPŚ, też to przeżywałam, właściwie to się popłakałam, bo już tak wierzyłam, że zdobędą to wymarzone złoto. No, ale nic oni w końcu staną na najwyższym podium, trzymam za nich mocno kciuki. Trzymam kciuki też za Darcyego z tego opowiadania, niech weźmie się w garść i powie co czuje. A może to pierwsza będzie Dagmara? Na pewno będzie to wspaniały rozdział. Tymczasem pozostało nam czekać i rozkoszować się każdym Twoim zdaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pytanie: "Bardzo go pani kocha?" rozłożyło mnie na łopatki. No, no, robi się coraj ciekawiej :D czekam na powiadomienie o kolejnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam cie! dziewczyno 1 czekam na nexta! <3 :)
    http://love-speedway-life.blog.pl/ zapraszam do mnie
    /skayka

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam to!!!! oby tak dalej. kiedy wstawisz next??
    + zapraszam http://speedway-is-my-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. No w końcu coś się między nimi zaczyna dziać! :D Niech tylko jak najszybciej wyznają to sobie i będzie już całkiem suuuuper xD Czekam na kolejny oraz http://with-nothing-to-lose.blogspot.com/ zapraszam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń